Cztery lata temu w ciele Doroty Maniak po operacji zaszyta została chusta chirurgiczna. Kobieta miesiącami zmagała się z bólem i złym samopoczuciem, zanim wykryto błąd lekarza. Poszkodowana ledwo uszła z życiem. Dzisiaj walczy o odszkodowanie, ale najważniejszy dowód rzeczowy został zniszczony. Materiał "Blisko ludzi" TTV.
W styczniu 2011 r. Dorota Maniak zgłosiła się na oddział ginekologiczno-położniczy w Szpitalu Zakonu Bonifratrów w Katowicach na prosty zabieg wycięcia torbieli w prawym jajniku. Krótko po wypisie ze szpitala źle się poczuła. - Ból był taki, że nie mogłam samodzielnie z łóżka wstać - opowiadała pani Dorota Maniak.
Po kilku miesiącach okazało się, że w ciele pacjentki powstał wielki ropień. Z silnymi bólami kobieta trafiła do innego szpitala, do Sosnowca. Zdecydowano wówczas o drugiej operacji, podczas której lekarze znaleźli pozostawioną w jej ciele chustę operacyjną. Kobieta ledwo uszła z życiem.
- Pan doktor powiedział mi, że została zaszyta chusta chirurgiczna. Rozkładała się tam, były również naruszone jelita, które zaczęły gnić. Było zagrożone nie tylko zdrowie, ale także moje życie - powiedziała pani Dorota Maniak.
- To się słyszało tylko w gazetach, w telewizji, że takie rzeczy się zdarzają, a tu nagle ja - wspomina.
Szpital nie przyznaje się do winy
- To, co stwierdziliśmy to fakt, że do zaszycia chusty chirurgicznej nie doszło w trakcie operacji wykonywanej w naszym szpitalu w 2011 roku - przyznaje rzecznik szpitala Zakonu Bonifratów w Katowicach Damian Stępień.
Do takich ustaleń szpital doszedł po przeprowadzeniu wewnętrznego postępowania wyjaśniającego. Szpital nie potrafi jednak wyjaśnić, skąd chusta chirurgiczna wzięła się w ciele pacjentki.
- Pełne wyjaśnienie tej sprawy pozostawiamy instytucjom zewnętrznym na czele z sądem. Uważamy, że to jest najlepsze miejsce do wyjaśnienia tego typu spraw - mówi rzecznik szpitala.
Chusta została zniszczona
Po wyciągnięciu chusta została zabezpieczona w słoiku. Dwa dni po operacji lekarze z Sosnowca zdecydowali jednak, że chustę należy zniszczyć. Ten, który taką decyzję podjął wyjaśniał, że obawiał się, iż może dojść do zakażenia na terenie szpitala. W ten sposób zniknął najważniejszy dowód w sprawie.
- To wszystko utrudnia życie pacjentce. Wygląda to na zwykłe krycie błędu - stwierdziła adwokat Jolanta Budzowska.
- Nie było żadnego sygnału, że w sprawie toczy się postępowanie - mówi Artur Nowak, prezes szpitala. Przekonuje, że postępowanie jego pracownika, który zniszczył chustę było rutynowe. Dodaje, że może należy pomyśleć nad wprowadzeniem procedur, które w przyszłości zapobiegną tego typu zdarzeniom.
"To nie powinno mieć miejsca"
- Najgorszą rzeczą w naszym systemie, poza błędem, jest ukrywanie błędu. To nie powinno mieć miejsca - mówi dr Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”.
- Gdyby prokurator posiadał taki dowód rzeczowy, postępowanie pozwoliłoby w sposób jednoznaczny ustalić odpowiedzialność - potwierdza Jacek Pandel z Prokuratury Rejonowej Katowice-Wschód.
W trwającym od ponad czterech lat postępowaniu prokuratorskim niedawno nastąpił przełom. Rafałowi S., jednemu z lekarzy katowickiego Szpitala Zakonu Bonifratrów, został postawiony zarzut związany z pozostawieniem chusty w ciele pacjentki. Problem w tym, że materialnego dowodu - czyli wyciągniętej chusty - nie ma.
Autor: PM//rzw / Źródło: TTV "Blisko Ludzi"
Źródło zdjęcia głównego: tvn24