Chusta zaszyta w ciele pacjentki. "Było zagrożone moje życie"

Zaszyto chustę chirurgiczną w ciele pacjentki. Dowód rzeczowy został zniszczony
Zaszyto chustę chirurgiczną w ciele pacjentki. Dowód rzeczowy został zniszczony
Źródło: tvn24

Cztery lata temu w ciele Doroty Maniak po operacji zaszyta została chusta chirurgiczna. Kobieta miesiącami zmagała się z bólem i złym samopoczuciem, zanim wykryto błąd lekarza. Poszkodowana ledwo uszła z życiem. Dzisiaj walczy o odszkodowanie, ale najważniejszy dowód rzeczowy został zniszczony. Materiał "Blisko ludzi" TTV.

W styczniu 2011 r. Dorota Maniak zgłosiła się na oddział ginekologiczno-położniczy w Szpitalu Zakonu Bonifratrów w Katowicach na prosty zabieg wycięcia torbieli w prawym jajniku. Krótko po wypisie ze szpitala źle się poczuła. - Ból był taki, że nie mogłam samodzielnie z łóżka wstać - opowiadała pani Dorota Maniak.

Po kilku miesiącach okazało się, że w ciele pacjentki powstał wielki ropień. Z silnymi bólami kobieta trafiła do innego szpitala, do Sosnowca. Zdecydowano wówczas o drugiej operacji, podczas której lekarze znaleźli pozostawioną w jej ciele chustę operacyjną. Kobieta ledwo uszła z życiem.

- Pan doktor powiedział mi, że została zaszyta chusta chirurgiczna. Rozkładała się tam, były również naruszone jelita, które zaczęły gnić. Było zagrożone nie tylko zdrowie, ale także moje życie - powiedziała pani Dorota Maniak.

- To się słyszało tylko w gazetach, w telewizji, że takie rzeczy się zdarzają, a tu nagle ja - wspomina.

Szpital nie przyznaje się do winy

- To, co stwierdziliśmy to fakt, że do zaszycia chusty chirurgicznej nie doszło w trakcie operacji wykonywanej w naszym szpitalu w 2011 roku - przyznaje rzecznik szpitala Zakonu Bonifratów w Katowicach Damian Stępień.

Do takich ustaleń szpital doszedł po przeprowadzeniu wewnętrznego postępowania wyjaśniającego. Szpital nie potrafi jednak wyjaśnić, skąd chusta chirurgiczna wzięła się w ciele pacjentki.

- Pełne wyjaśnienie tej sprawy pozostawiamy instytucjom zewnętrznym na czele z sądem. Uważamy, że to jest najlepsze miejsce do wyjaśnienia tego typu spraw - mówi rzecznik szpitala.

Chusta została zniszczona

Po wyciągnięciu chusta została zabezpieczona w słoiku. Dwa dni po operacji lekarze z Sosnowca zdecydowali jednak, że chustę należy zniszczyć. Ten, który taką decyzję podjął wyjaśniał, że obawiał się, iż może dojść do zakażenia na terenie szpitala. W ten sposób zniknął najważniejszy dowód w sprawie.

- To wszystko utrudnia życie pacjentce. Wygląda to na zwykłe krycie błędu - stwierdziła adwokat Jolanta Budzowska.

- Nie było żadnego sygnału, że w sprawie toczy się postępowanie - mówi Artur Nowak, prezes szpitala. Przekonuje, że postępowanie jego pracownika, który zniszczył chustę było rutynowe. Dodaje, że może należy pomyśleć nad wprowadzeniem procedur, które w przyszłości zapobiegną tego typu zdarzeniom.

"To nie powinno mieć miejsca"

- Najgorszą rzeczą w naszym systemie, poza błędem, jest ukrywanie błędu. To nie powinno mieć miejsca - mówi dr Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”.

- Gdyby prokurator posiadał taki dowód rzeczowy, postępowanie pozwoliłoby w sposób jednoznaczny ustalić odpowiedzialność - potwierdza Jacek Pandel z Prokuratury Rejonowej Katowice-Wschód.

W trwającym od ponad czterech lat postępowaniu prokuratorskim niedawno nastąpił przełom. Rafałowi S., jednemu z lekarzy katowickiego Szpitala Zakonu Bonifratrów, został postawiony zarzut związany z pozostawieniem chusty w ciele pacjentki. Problem w tym, że materialnego dowodu - czyli wyciągniętej chusty - nie ma.

Autor: PM//rzw / Źródło: TTV "Blisko Ludzi"

Czytaj także: