Kupowanie podpisów przez Beger pod lupą prokuratury

Beger: to prowokacja przeciw mnie
Beger: to prowokacja przeciw mnie
Źródło: TVN24

Prokuratura Rejonowa w Szamotułach wszczęła śledztwo w sprawie ewentualnych nadużyć, jakich mogła dopuścić się Renata Beger przy sporządzaniu list z podpisami poparcia dla kandydatów Samoobrony w wyborach.

- Śledztwo dotyczy nadużycia przy sporządzaniu list poparcia poprzez podawanie nieprawdziwych danych na tych listach oraz udzielania wynagrodzenia pieniężnego za zbieranie tych podpisów - powiedział Mirosław Adamski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Jak dodał, posłance Samoobrony grozi kara grzywny do 10 tys. złotych, oraz kara więzienia do 5 lat.

Renata Beger na na antenie TVN24 zaprzecza doniesieniom dziennikarzy.

Sprawę ujawniła dziś "Gazeta Wyborcza".

Dziennikarska prowokacja

Dziennikarze "Gazety Wyborczej" nagrali kamerą, jak Renata Beger rozmawia z kobietą, której zapłaciła 240 zł za 240 podpisów (potrzeba 5 tysięcy podpisów, aby zarejestrować listę kandydatów do Sejmu). Kobieta uprzedza posłankę, że nie wszystkie podpisy są w porządku: - Te podpisy mogą być czasami... że oni robili... ale tam [pokazuje palcem na adresy wyborców i PESEL-e] wszystko się zgadza - tłumaczy.

Mówi Marcin Kącki, współautor artykułu o "taśmach Beger" w "GW"

Mówi Marcin Kącki, współautor artykułu o "taśmach Beger" w "GW"

Renata Beger na to: - Dobrze, dobrze. Przelicza podpisy i chowa do teczki.

Nie jest zadowolona z liczby podpisów. Każe zbierać dalej. Beger: - Jak pani załatwi sobie te podpisy, to mnie gówno obchodzi. Ile pani uzbiera, od kogo, to mnie nie interesuje.

Podwyższa też stawkę do 3 złotych za podpis.

To prowokacja przeciwko mnieRenata Beger, która startuje w wyborach z pilskiej listy Samoobrony, zaprzecza, by płaciła te pieniądze za podpisy. - Zwróciłam się do tej pani jako przewodniczącej naszych struktur powiatowych, by działacze Samoobrony zbierali głosy. Umówiłam się, że przelicznikiem za przejechane kilometry będzie złotówka za głos - tłumaczyła w TVN24 Beger. Jak dodała, działaczka, która jest nagrana, skarżyła się jej, że sama nie ma pieniędzy, by wyłożyć na samochód i zbieranie podpisów.

Renata Beger twierdzi, że spaliła listy poparcia
Renata Beger twierdzi, że spaliła listy poparcia
Źródło: PAP/R. Beger

Beger zapewnia również, że nie złożyła tych głosów w komisji wyborczej, ponieważ bała się, że to może być prowokacja. Twierdzi, że z obawy, by na tych listach nie znalazły się "tak jak w 2001 roku jakieś sfałszowane podpisy", zniszczyła wszystkie karty.

Renata Beger zapewnia, że wszystkie listy spaliła

Renata Beger zapewnia, że wszystkie listy spaliła

Posłanka stwierdziła, że na dowód prawdziwości swoich słów ma w swoim telefonie komórkowym sms-y od działaczki, która omyłkowo wysłała je do niej zamiast do swojej znajomej. Według Beger, w treści sms-a jest mowa o "50 złotych od Begerowej na paliwo".

Beger poinformowała również, że zgłosiła pilską listę w Okręgowej Komisji Wyborczej nie na podstawie list z podpisami poparcia, a na podstawie zaświadczenia z PKW informującego, że Samoobrona zarejestrowała listy w ponad 21 okręgach. Ordynacja wyborcza w takim wypadku pozwala na rejestrację w pozostałych okręgach już bez konieczności dołączania kolejnych list podpisów z poparciem.

Już raz miała kłopoty z głosamiRenata Beger była skazana przez Sąd Rejonowy w Pile na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat i 30 tys. zł grzywny za fałszerstwo list wyborczych w 2001 roku. Proces posłanki odbędzie się jednak po raz drugi, bo Sąd Okręgowy w Poznaniu uchylił w maju wyrok pilskiego sądu, uznając, że proces w pierwszej instancji był prowadzony niezgodnie z przepisami - w trybie uproszczonym, w jednoosobowym składzie sędziowskim.

Oskarżonej za nadużycia grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności, a za posługiwanie się nieprawdziwymi danymi - do pięciu lat.

Źródło: gazeta.pl, PAP

Czytaj także: