Dokąd dzwoniła obsługa wieży na lotnisku w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154M? Postanowili to sprawdzić reporterzy TVN24, korzystając z numerów zapisanych w stenogramach. Co najciekawsze, podobnej czynności nie wykonali polscy śledczy, ponieważ prokuratura wojskowa oficjalnie nie otrzymała od Rosjan nagrań i stenogramów z wieży.
Jak tłumaczy płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, Polacy nie mogą oficjalnie zadzwonić na numery podane w stenogramach, ponieważ dopóki nie otrzymają ich oficjalnie i nie zostaną przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego, nie można ich wykorzystać w śledztwie.
To czego nie mogą zrobić prokuratorzy, zrobili dziennikarze z programu "Polska i Świat".
Dostęp nieograniczony
Jednym z miejsc, do których dzwonił kierownik lotów w Smoleńsku, ppłk Paweł Plusnin, okazało się być tajemnicze "miejsce związane z lotnictwem". Dziennikarzom udało się także zdobyć numer telefonu do osoby, która rozmawiała z wieżą tuż przed katastrofą Tu-154M. Niestety, osoba ta tym razem nie podniosła słuchawki.
Drugi telefon dziennikarze wykonali na lotnisko Jużne w Smoleńsku, zwane także "południowym". To tam Plusnin dopytywał się o poprawę pogody na kilkanaście minut przed przylotem polskiej maszyny.
Jak powiedział anonimowy rozmówca dziennikarzy, nikt ich nie przesłuchiwał, ponieważ nie mieli kontaktu z polskim samolotem. Natomiast osoba, z którą kontroler lotów rozmawiał 10 kwietnia, "już nie pracuje" na Jużnem. Teraz pracuje na lotnisku w Astrachaniu, odległym o ponad tysiąc kilometrów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24