Do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga wpłynęły materiały w sprawie podejrzenia ujawnienia tajemnicy państwowej i rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa przeciw Weronice Marczuk w książce-wywiadzie z Tomaszem Kaczmarkiem. Były agent CBA już wcześniej zapewniał, wbrew zarzutom osób, które rozpracowywał, że żadnych tajemnic nie ujawnił, co już raz potwierdził sąd.
O możliwości przestępstwa zawiadomił organa ścigania adwokat Beaty Sawickiej i Weroniki Marczuk, które agent rozpracowywał jako podejrzewane o korupcję. - Te niejawne materiały wpłynęły do nas w poniedziałek i są analizowane - poinformowała rzeczniczka prokuratury Renata Mazur. Uchyliła się od odpowiedzi na pytanie, czy najpierw w sprawie zostanie wszczęte postępowanie sprawdzające, czy też od razu będzie to formalne śledztwo.
2 grudnia Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił wniosek adwokata Marczuk o zakaz rozpowszechniania książki agenta Tomka. Adwokat złożył już zażalenie na tę decyzję, której powodem był fakt, że książka jeszcze wtedy się nie ukazała, a "wniosek oparto na cytatach z mediów".
Czego nie może agent
Tajemnicą państwową i służbową objęte są m.in. czynności operacyjno-rozpoznawcze służb specjalnych wobec obywateli (czynności takie prowadził Kaczmarek). Za ujawnienie tajemnicy państwowej Kodeks karny przewiduje karę od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Za rozpowszechnianie bez zezwolenia wiadomości ze śledztwa grozi do dwóch lat więzienia.
Kaczmarek w wywiadach promujących książkę zapewniał, że nie ujawnił żadnych tajemnic. Mówił, że bronił się przed "frontalnym atakiem" niektórych dziennikarzy oraz pomówieniami obu kobiet, czego nie mógł robić jako funkcjonariusz.
W kominiarce przeciwko Sawickiej
W procesie sądzonej za korupcję b. posłanki PO Kaczmarek zeznawał latem jako tzw. świadek anonimowy - do sądu przychodził w kominiarce, zeznawał za zamkniętymi drzwiami. Na potrzeby tej sprawy został zwolniony z "obowiązku zachowania tajemnicy państwowej".
Sąd oddalił wniosek obrony o odebranie agentom CBA statusu świadków incognito. Obrońcy zaskarżyli już do Trybunału Konstytucyjnego przepisy dotyczące takich świadków. Chodzi o to, że taki status (wizerunku ani danych świadka incognito nikt poza sądem i prokuratorem nie może poznać) może nadać jedynie prokurator i tylko prokurator może taki status uchylić. Według obrony narusza to konstytucyjne prawo do obrony.
Róże owinięte perłami
W procesie Sawicka zeznała, że "Tomek" prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała, jak agent zbliżył się do niej emocjonalnie, słał bukiety róż owinięte perłami. Sąd oddalił wniosek obrony o powołanie na świadka psychologa społecznego, który miałby ocenić, czy agent "rozkochał w sobie Sawicką". Sąd podkreślił, że legalność działań CBA będzie oceniana w tym procesie, bo jeśli działania agentów "zamiast proponowania określonych zachowań okazałyby się podżeganiem do nich", należałoby uznać, że jest to nielegalne.
Prywatyzacja za łapówkę?
Marczuk jest nadal podejrzana o powoływanie się w 2009 r. na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu procesu prywatyzacyjnego Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Chodzi w sumie o 450 tys. zł, z których przyjąć miała pierwszą transzę w wysokości 100 tys. zł. Według obrony Marczuk "nie przyjęła łapówki, lecz wynagrodzenie należne jej kancelarii za obsługę prawną". W tym śledztwie prokuratura uchyliła swą wcześniejszą decyzję o nadaniu Kaczmarkowi statusu "świadka incognito" - ujawniła "Gazeta Wyborcza".
mkg/fac
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24