Dzisiejszy wyrok Sądu Okręgowego w Katowicach traktujemy jako próbę cenzurowania debaty publicznej - napisał w oświadczeniu ks. Marek Gancarczyk, który podkreśla, że żaden wyrok sądowy nie zmieni faktu, że aborcja jest niszczeniem życia i zabiciem dziecka nienarodzonego. Komentując orzeczenie sądu w TVN24, nie krył zaskoczenia i zapewniał po raz kolejny: nie porównywaliśmy Alicji Tysiąc do zbrodniarzy hitlerowskich.
Duchowny prawdopodobnie odwoła się od wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach nakazującemu gazecie przeproszenie kobiety za artykuły nt. wykonanej przez nią aborcji i wypłacenie jej 30 tys. zł zadośćuczynienia.
Według Tysiąc, w artykułach sugerowano m.in., że chciała zabić swoje dziecko, a jej postępowanie porównywano do działań hitlerowskich zbrodniarzy. - Wolność prasy jest fundamentem państwa, ale ochrona prawna przysługuje także jednostce - tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Ewa Solecka.
Co robi kobieta, która chce usunąć ciążę?
Ks. Gancarczyk podkreślał, że jest zaskoczony nie tylko wyrokiem, ale i niektórymi fragmentami uzasadnienia wskazującymi, że artykuły były pisane językiem nienawiści.
- Jak chociażby tym, które mówi, że porównywaliśmy Alicję Tysiąc do zbrodniarzy hitlerowskich. Nigdy takie porównanie nie padło. Wystarczy przeczytać krótki tekst w "Gościu Niedzielnym", by stwierdzić, że taki tekst, takie porównanie nie miało miejsca - powiedział naczelny "Gościa Niedzielnego".
Odmowa prawa do oceny aborcji w świetle prawa naturalnego jest bezprecedensową próbą odebrania zwolennikom tego światopoglądu, a przede wszystkim Kościołowi katolickiemu, prawa do głoszenia swoich poglądów i jest wymierzona w prawo do wolności religijnej. gancarczyk
I dlatego jego zdaniem, wyrok sądu wymierzony jest w wolność słowa i wolność prasy, które - jak podkreślił - są wartościami konstytucyjnymi. - Jest także wyrazem włączenia się wymiaru sprawiedliwości, w charakterze strony, do debaty publicznej. Traktujemy go jako próbę cenzurowania debaty publicznej, co przez środowiska lewicowe może zostać potraktowane jako zachęta do wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości w celu narzucania swego światopoglądu reszcie społeczeństwa - oświadczył duchowny.
Naczelny "Gościa Niedzielnego" dowodził, że Tysiąc domagała się aborcji. - Jeśli kobieta idzie do jednego lekarza z prośbą o wydanie pozytywnej decyzji lekarskiej ws. przeprowadzenia aborcji, czyli zabicia swojego dziecka. Lekarz okulista wydaje jednak negatywną opinię. Potem jest dokładnie taka opinia kolejnego okulisty. Trzeci również mówi, że nie ma żadnego związku między ciążą a pogorszeniem wzroku. Potem jest taka opinia ordynatora oddziału ginekologicznego w Warszawie. A kobieta dalej próbuje. To proszę niech widzowie sami sobie odpowiedzą na pytanie, co robi mama domagając się prawa do aborcji - powiedział ks. Gancarczyk.
"To nie była prywatna sprawa"
I dodał: - Jeśli kobieta podejmuje tak usilne kroki, by doprowadzić do aborcji, czy nie można takiego twierdzenia (zabicia dziecka - red.) postawić. - Żaden wyrok sądowy nie zmieni faktu, że aborcja jest niszczeniem życia i zabiciem dziecka nienarodzonego. Tak uczy Kościół katolicki, a swoje nauczanie opiera na prawie naturalnym, ustanowionym przez Boga. Pogląd taki podziela również wielu ludzi niewierzących, szanujących prawo naturalne - podkreślił ks. Gancarczyk.
Duchowny nie zgadza się z fragmentem uzasadnienia, w którym stwierdzono, że publikacje „Gościa Niedzielnego” bezprawnie ingerowały w sferę prywatną Alicji Tysiąc.
- Przypominamy, że w naszych publikacjach podkreślaliśmy, że jej sprawa nie miała wymiaru prywatnego. Alicja Tysiąc - z jej własnego wyboru - stała się symbolem walki o zmianę obowiązującego w Polsce prawa chroniącego życie. Wielokrotnie udzielała wywiadów i opowiadała o okolicznościach, w których dążyła do dokonania aborcji na swoim dziecku - podkreślił naczelny "Gościa Niedzielnego".
Duchowny powiedział, że czeka na pisemne uzasadnienie wyroku. - Wtedy będziemy podejmować dalsze kroki - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24