Prokuratura twierdzi, że ma prawo stawiać demonstrantom z 16 grudnia zarzuty za przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego. Ma za tym przemawiać interes społeczny. Znieważona miała zostać osoba publiczna, ale w czasie znieważania nie była funkcjonariuszem publicznym.
Trzej demonstranci sprzed Sejmu z 16 grudnia usłyszeli w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzuty znieważenia innej osoby. Jest to jedno z pięciu tak zwanych przestępstw przeciwko czci i godności.
Prokurator z zasady tym się nie zajmuje
Znieważenie - jak głosi Kodeks karny - jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Oznacza to, że ktoś, kto poczuje się znieważony i chce, aby sąd ukarał znieważającego, musi sam albo z pomocą wynajętego prawnika napisać prywatny akt oskarżenia (nie mylić z pozwem cywilnym). Musi też sam oskarżać w procesie i samodzielnie dowieść, że został znieważony.
Prokurator jest oskarżycielem publicznym i z zasady nie powinien zajmować się prywatnymi porachunkami między obywatelami, nawet gdy odbywają się na gruncie prawa, czyli w sądzie.
Od zasady są jednak wyjątki. Gdy zapytaliśmy rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michała Dziekańskiego, dlaczego demonstrantom są stawiane zarzuty za przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego, odpowiedział, że prokurator ma do tego prawo.
- Tam, gdzie przemawia za tym interes społeczny czy potrzeba ochrony praworządności, prokurator może samodzielnie podjąć postępowanie albo włączyć się do już prowadzonego. Mamy takie prawo nie tylko w prywatnych sprawach karnych, ale również w sprawach cywilnych czy administracyjnych - mówi portalowi TVN24.pl prokurator Dziekański.
Wyjątki zdarzają się "bardzo rzadko"
"W sprawach o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego prokurator wszczyna postępowanie albo wstępuje do postępowania już wszczętego, jeżeli wymaga tego interes społeczny" - mówi art. 60 Kodeksu postępowania karnego.
Jak twierdzą prawnicy, prokuratorzy bardzo rzadko włączają się lub podejmują postępowanie, w którym chodzi o znieważenie osoby.
- Z mojej praktyki wynika, że takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki - mówi nam warszawski adwokat Jacek Dubois.
- Prokuratura ma oczywiście do tego prawo, ale korzysta z niego niezmiernie rzadko. Musi być ważny interes społeczny - potwierdza adwokat Jarosław Kaczyński, który reprezentuje przed prokuraturą podejrzanego właśnie o znieważenie innej osoby demonstranta spod Sejmu Mariusza Malinowskiego. Mecenas Kaczyński zaznacza jednak, że w sprawie jego klienta prokuratura podjęła postępowanie nadgorliwie.
- Ja nie widzę tu interesu społecznego, który uzasadniałby podejmowanie postępowania przez prokuratora. Mam nadzieję, że pan prokurator udowodni to w toku postępowania - mówi Kaczyński.
Mecenas Kaczyński uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy będzie podważał prawo prokuratora do oskarżania w ewentualnym procesie przeciw swojemu klientowi Mariuszowi Malinowskiemu.
- W sprawach karnych nie ujawnia się strategii przed procesem - powiedział.
Kłótnia z Tadeuszem Cymańskim?
Mariuszowi Malinowskiemu prokurator zabronił ujawniać, kogo dotyczy zarzut domniemanego znieważenia. Z naszych informacji wynika, że mogło chodzić o zajście z 16 grudnia, gdy grupa demonstrantów wdała się w rozmowę z posłem PiS Tadeuszem Cymańskim. Rozmowa była nagrywana amatorską kamerą wideo, prawdopodobnie w telefonie komórkowym. Gdy Cymański uciął rozmowę i odszedł, w kadrze pojawiła się twarz Malinowskiego, wypowiadającego słowa: "Co za bezczelny kawał s..syna".
Malinowski twierdzi, że nie wypowiedział tych słów pod adresem osoby, o którą chodzi prokuratorowi. Mówi ogólnie, cały czas nie potwierdzając ani nie zaprzeczając, że chodzi o Cymańskiego.
Osoba publiczna, ale niewykonująca funkcji
Pewne światło na sprawę rzuca jednak wypowiedź prokuratora Dziekańskiego, który poinformował nas, że zarzut postawiony Malinowskiemu "dotyczy osoby publicznej, ale niewykonującej w momencie znieważenia obowiązków funkcjonariusza publicznego".
Sam Cymański, który wypowiedział się dla "Faktów po Południu" TVN24, wyraźnie dystansował się od udziału w stawianiu zarzutów demonstrantowi Nowoczesnej.
- Jeżeli prokuratura coś ocenia, to jest jej sprawa. Ona to ocenia. Ja mam swoje zdanie, mogę wystąpić lub nie. Nie wystąpiłem w tej sprawie. Nigdy nie szukam satysfakcji w sądach. Osoby znieważające same sobie wystawiają świadectwo - uważa Tadeusz Cymański.
Znieważenie to fakt obiektywny
Z punktu widzenia sztuki stosowania prawa, to, czy znieważony czuje się znieważony, czy bagatelizuje znieważenie, nie ma jednak większego znaczenia. W najbardziej skrajnych przypadkach teoretycznie można zostać ukaranym nawet za znieważenie obcokrajowca, który nie rozumie po polsku, czy osoby upośledzonej, która nie ma świadomości znaczenia wypowiadanych słów.
- To, że do zajścia przestępstwa zniewagi nie należy subiektywne poczucie poniżenia u pokrzywdzonego, działa w obie strony - zauważa mecenas Dubois. - Czasami ktoś subiektywnie czuje się znieważony, a rolą sądu jest stwierdzić, czy do znieważenia rzeczywiście, obiektywnie, doszło.
W przypadku Mariusza Malinowskiego, o ile dojdzie do jego procesu, sąd będzie musiał jeszcze zbadać, na ile znieważenie zostało rozpowszechnione za pośrednictwem środków masowego przekazu. Nagranie zajścia z Tadeuszem Cymańskim, opublikowane w serwisach społecznościowych, zaczęło żyć własnym życiem i autor stracił nad nim kontrolę. Sąd będzie musiał zbadać tę okoliczność, aby ocenić ewentualny stopień szkodliwości czynu, którego popełnienie prokuratura zarzuca Malinowskiemu.
- Jestem przekonany co do niewinności mojego klienta. Uważam, że prokuratura dysponuje szczątkowym materiałem dowodowym - twierdzi adwokat Jarosław Kaczyński.
"Państwo powinno działać z urzędu"
Ministrowie PiS powołani do pilnowania przestrzegania prawa w Polsce niezmiennie twierdzą, że policja i prokuratura działają w tej sprawie legalnie i słusznie.
- To, co wydarzyło się 16 grudnia, to nie był przypadek, to nie była kłótnia dwóch panów o miedzę, to była próba nielegalnego przewrotu. To była próba pozbawienia władzy tych, którzy zostali wybrani w legalnych wyborach poprzez stosowanie przemocy - powiedział we wtorek w "Jeden na Jeden" TVN24 minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak.
- Kiedy atakowany jest funkcjonariusz publiczny, bez względu na to, czy jest to dziennikarz, czy poseł opozycji, czy koalicji rządzącej, państwo powinno działać z urzędu, bo powinno przestać działać teoretycznie - oświadczył we wtorek wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Adwokat Jacek Dubois ocenia postępowanie śledczych jako co najmniej wątpliwe.
- W sprawie, która dotyczy władzy, władza ta stosuje inną praktykę niż wobec reszty obywateli. Zwykle prokuratura odmawia udziału w sprawach z oskarżenia prywatnego. Gdy jednak władza jest tym zainteresowana, zwyczaj prokuratury się zmienia. Odnoszę wrażenie, że prokuratura próbuje teraz usprawiedliwić swe dotychczasowe postępowanie, związane między innymi z publikacją wizerunków, wchodząc w domenę spraw z oskarżenia prywatnego - uważa mecenas Dubois.
Dotychczas prokuratorskie zarzuty usłyszało czterech demonstrantów spod Sejmu z 16 grudnia.
Autor: jp/kib / Źródło: tvn24.pl