600 i 300 złotych - takie kary wymierzył sąd w Wieruszowie (woj. łódzkie) dwóm kobietom - właścicielce i ekspedientce sklepu, w którym można było wziąć wódkę "na zeszyt". Kobiety czują się pokrzywdzone, bo przecież niosły pomoc potrzebującym.
Wydarzenia w Wieruszowie nie mają w Polsce precedensu - to pierwszy taki wyrok i aż strach pomyśleć, jaki może mieć to finał... Zwłaszcza, że według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, aż 80 procent właścicieli sklepów łamie przepisy określające warunki handlu alkoholem, a połowa z nich sprzedaje wódkę i wino "na kredyt".
Za ciosem poszli już prokuratorzy z Wielunia, którzy już zajęli się podobną sprawą, tzn. sprzedaży wyrobów alkoholowych "na krechę" - donosi "Dziennik Łódzki".
W sierpniu dziennikarze gazety opisali awanturę, jaką o sprzedaż alkoholu na kredyt rozpętał Bronisław Maślanka, sołtys wsi Żdżary. Powiedział "dość", gdy jego syn zaczął się regularnie upijać, choć teoretycznie nie miał za co...
Sołtys dowiedział się, że ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi zakazuje sprzedaży alkoholu na kredyt i zażądał od policji, by egzekwowała prawo. Właścicielka sklepu w Żdżarach odmówiła policjantom wydania zeszytu z nazwiskami dłużników.
Policjanci wrócili z prokuratorskim nakazem przeszukania. W sklepie znaleźli dwa zeszyty z zapiskami. Właścicielce sklepu udowodniono pięć, a ekspedientce dwa przypadki sprzedaży wódki "na krechę".
Źródło: "Dziennik Łódzki"