W ciągu roku do "dziupli" samochodowej trafiło co najmniej 40 samochodów o łącznej wartości ok. 2 mln zł. Łódzka policja zatrzymała dwóch mężczyzn, którzy rozbierali tam na części kradzione toyoty. Paserom grozi do 5 lat więzienia.
Jak poinformowała w niedzielę rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Magdalena Zielińska, złodziejska "dziupla" znajdowała się na terenie posesji przy ul. Rzgowskiej w Łodzi.
38-letni mężczyzna został przyłapany przez policjantów na gorącym uczynku, w momencie, gdy demontował toyotę corollę verso skradzioną kilka dni wcześniej. W magazynie znaleziono części - m.in. silniki, drzwi i szyby - od czterech kolejnych aut tej marki, skradzionych na terenie województwa łódzkiego.
Tysiąc złotych za demontaż
38-latek został zatrzymany. Podczas przesłuchania przyznał, że pracował w warsztacie od ponad roku, a samochody rozbierał na zlecenie 37-letniego biznesmena z łódzkiej dzielnicy Górna. - Toyoty trafiały do magazynu w nocy, a 38-latek przychodził do pracy rano i demontował auta, niszczył pola numerowe i inne cechy charakterystyczne, a także odkręcał tablice rejestracyjne - wyjaśniła Zielińska. Za demontaż jednego samochodu otrzymywał tysiąc złotych.
Policjanci zatrzymali 37-letniego zleceniodawcę, gdy wracał do Łodzi z Wybrzeża, gdzie ma pensjonat wypoczynkowy. Obaj mężczyźni usłyszeli zarzuty paserstwa. Grozi im do 5 lat więzienia. Wobec 37-latka zastosowano poręczenie majątkowe; wobec drugiego z mężczyzn - dozór policji. Trwa ustalanie sprawców kradzieży aut.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24