Często pojawiają się pytania, czy jesteśmy dobrze przygotowani na epidemię. To tak, jakbyśmy się zastanawiali, czy w czasach pokoju jesteśmy dobrze przygotowani na wypadek wybuchu wojny - przekonywał w "Faktach po Faktach" prof. Mirosław Wielgoś, który komentował sytuację związaną z koronawirusem. - Nawet w czasach pokoju mamy problem z liczbą personelu - zwrócił uwagę.
W środę rano minister zdrowia Łukasz Szumowski przekazał, że w Polsce odnotowano pierwszy przypadek koronawirusa. To 66-letni pacjent w województwie lubuskim, który trafił do szpitala w Zielonej Górze. Do tej pory nie odnotowano kolejnych przypadków.
W Europie najgorsza sytuacja w związku z wirusem jest we Włoszech. Potwierdzono tam około 3850 przypadków zakażonych, zmarło 148 osób. W Niemczech zakażonych jest 514 osób, we Francji natomiast - 377.
Prof. Wielgoś: nie odwoływać zajęć, a odwoływać się do rozsądku
Prof. Mirosław Wielgoś, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, pytany był w programie, co przekazuje swoim studentom, którzy wrócili z regionów objętych epidemią wirusa.
- Zarówno ja, jak i moi współpracownicy radzimy, żeby słuchać i czytać komunikaty Głównego Inspektora Sanitarnego i Ministerstwa Zdrowia, a także wewnętrzne, wydawane w naszej uczelni. Czytać ze zrozumieniem - podkreślił. Mówił, że władze uczelni przede wszystkim starają się "zapobiegać panice i uciekać się do rozsądku".
- Ci, którzy wrócili z rejonów, wykazywanych jako te najbardziej zagrożone, powinni pozostać w domach. Jeżeli to są osoby, które powróciły z rejonów niewymienianych wśród tych najbardziej newralgicznych, nie ma powodu, aby pozostawały w domu - przekonywał.
Rektor WUM przekazał, że powołał na swojej uczelni zespół ekspertów do spraw zagrożenia koronawirusem. - Zadaniem zespołu jest dostosowywanie bieżących komunikatów, informacji do realiów wewnątrzuczelnianych. Jest tam zarządzenie, żeby nie odwoływać zajęć studenckich, a odwoływać się do rozsądku osób w nich uczestniczących - zwrócił uwagę.
"Trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek możliwość bycia dobrze przygotowanym"
- Myślę, że wcześniej czy później świat upora się z tym problemem. Mam nadzieję, że to będzie wcześniej, niż później - mówił dalej Wielgoś. - Mamy przykłady z przeszłości. To, co kiedyś było dużym zagrożeniem i wyzwaniem, budziło dużo lęku, także wywoływało panikę, dzisiaj nie jest już problemem - mówił, przywołując jako przykład świńską czy ptasią grypę.
Zaznaczył jednocześnie, że "to bardzo poważna sytuacja". - Nie możemy ulegać panice, ale nie możemy też bagatelizować tego, co się dzieje. Tutaj rozsądek, dostosowywanie się do sytuacji są bardzo istotnymi aspektami - przekonywał.
Na czym polega największa trudność w walce z nowym wirusem? - Wirus jest bardzo zakaźny. W 15, 20 procentach to są ciężkie przypadki zakażenia, a do trzech procent przypadków jest śmiertelnych. Mimo dużej zaraźliwości, ten poziom śmiertelności nie jest aż tak wysoki - zauważył profesor.
- Często pojawiają się pytania, czy jesteśmy dobrze przygotowani na epidemię. Trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek możliwość bycia dobrze przygotowanym. To tak, jakbyśmy się zastanawiali, czy w czasach pokoju jesteśmy dobrze przygotowani na wypadek wybuchu wojny - mówił.
"Nawet w czasach pokoju mamy problem z liczbą personelu"
Region Lombardia, gdzie notuje się najwięcej przypadków koronawirusa we Włoszech, potrzebuje pięciuset lekarzy, tysiąc pielęgniarek oraz sześć milionów maseczek ochronnych.
Profesor pytany był, czy polskie województwa stoją przed taką perspektywą. - To oczywisty problem, bo nawet w czasach pokoju mamy problem z liczbą personelu ochrony zdrowia, zwłaszcza z liczbą pań pielęgniarek - odpowiedział.
- Na pewno jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie zwiększymy liczby bezwzględnej. Tutaj konieczne byłyby odpowiednie przesunięcia i kierowanie zasobów ludzkich, profesjonalistów medycznych, do najbardziej potrzebnych miejsc - tłumaczył, zaznaczając, że kadry w tym przypadku "są bardzo ważnym czynnikiem".
Prof. Wielgoś: apeluję do prezydenta, żeby skierował pieniądze tam, gdzie ich naprawdę brakuje, czyli do ochrony zdrowia
W programie przypomniano o kwocie 1,95 miliarda złotych dla telewizji państwowej i Polskiego Radia. To rekompensata, która ma być przeznaczona na realizację misji mediów publicznych. Opozycja jednogłośnie apeluje, aby środki te przeznaczyć na dofinansowanie służby zdrowia i walkę z chorobami nowotworowymi.
Profesor pytany był w programie, na co wydałby owe niemal dwa miliardy. - Chciałbym je przede wszystkim mieć w systemie ochrony zdrowia - odparł. Powiedział, że "tematów do zagospodarowania dzięki tym pieniądzom jest na pewno dużo", a potrzebą numer jeden jest onkologia i nowoczesne terapie.
- Przeznaczyłbym te pieniądze na badania, które by pozwoliły nie tylko stosować te nowoczesne terapie u naszych pacjentów, ale też pomogły stworzyć własne technologie i produkcje w kraju - powiedział.
Prezydent Andrzej Duda ma czas do piątku na decyzję w sprawie rekompensaty. Może ustawę podpisać, zawetować lub skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego.
- Apeluję do pana prezydenta, nie tylko aby poważnie się nad tym zastanowił, co żeby jednak skierował pieniądze tam, gdzie ich naprawdę brakuje, czyli do ochrony zdrowia - oświadczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24