Państwo polskie zarabia mniej, bo osłabła aktywność gospodarcza. Wobec tego jeśli dochody do kasy państwowej spadają, to nie należy zwiększać wydatków, zwłaszcza na wypłaty - mówił w "Faktach po Faktach" ekonomista, były wicepremier i minister finansów profesor Grzegorz Kołodko.
Gość "Faktów po Faktach", były wicepremier i minister finansów profesor Grzegorz Kołodko, pytany był o to, jak Polska i świat radzą sobie z kryzysem ekonomicznym wywołanym pandemią COVID-19. - Nie należy pocieszać się, że u sąsiadów jest gorzej, a zastanowić się czy u nas nie mogłoby być lepiej niż jest - powiedział. Jego zdaniem, "ta recesja, która trwa i pociągnie się przez co najmniej kilka miesięcy, jest dużo mniejsza [w Polsce-red.] niż w innych krajach".
- Ekonomiści kreślą najróżniejsze scenariusze, od huraoptymistycznych do katastrofalnych, ale nie ma w Polsce powodów do paniki. Trzeba robić swoje, przestrzegać zasad - mówił profesor.
Według byłego ministra finansów, stosunkowo łagodne skutki pandemii i kryzysu gospodarczego w naszym kraju, są "w większym stopniu rezultatem niezłych reakcji po stronie politycznej w ciągu minionego, krytycznego półrocza". - Przewinieniem tego rządu było to, że zbyt lekką ręką sięgał do środków bezzwrotnych. W następnej fazie sugerowałbym dalej szeroko posuniętą pomoc dla gospodarstw, ale na zasadzie zwrotnej - zwrócił uwagę.
"To nie jest tak, że pieniądze można drukować w długim okresie i bezkarnie"
- Jest coraz mniej przesłanek, żeby tryskać optymizmem. (…) Zakażeń jest coraz więcej mimo, że nauczyliśmy się, jak zachować dystans, dbać o higienę, stosować prewencję, jak leczyć - zwrócił uwagę gość "Faktów po Faktach".
Zdaniem profesora, "rok przyszły nie musi być rokiem wzrostu gospodarczego". - Będą kraje, gdzie obniżona produkcja, aktywność będzie się utrzymywała na niskim poziomie albo nawet będzie nieco spadała - mówił. - Koszty społeczne i ekonomiczne będą dużo większe - dodał.
- To nie jest tak, że pieniądze można drukować w długim okresie i bezkarnie. Przez jakiś czas można, i można finansować wydatki niezbędne, żeby podtrzymywać standard życia czy funkcjonowanie przedsiębiorstw z przyrostu długu publicznego, ale z czasem ten dług będzie trzeba obsługiwać, ale również będzie trzeba go korygować i zmniejszać - powiedział.
Według byłego wicepremiera, "rząd powinien myśleć skąd i w jaki sposób zwiększyć dochody, skoro nie potrafi się zmniejszyć wydatków na administrację".
- Należy odejść od fanaberii przekopu Mierzei Wiślanej. Należy wstrzymać megalomańską inwestycję w postaci Centralnego Portu Komunikacyjnego, a środki tak wyzwolone należy przeznaczyć na kapitał ludzki, gospodarkę opartą na wiedzy, inwestować w oświatę - tłumaczył gość TVN24.
"Trzeba ograniczać dochody jeśli się ich nie wypracowuje"
Grzegorz Kołodko komentował także przyjęte przez Sejm, także głosami opozycji, podwyżki dla polityków i urzędników państwowych. - Wolałbym, żeby profesjonaliści w administracji od samorządowej do centralnej zarabiali więcej, ale gdybym był u władzy to radziłbym okrojenie zatrudnienia w tej administracji i w ten sposób wyzwolone środki przeznaczyć na podwyżki - powiedział.
- Trzeba ograniczać dochody, jeśli się ich nie wypracowuje i trzeba sięgać do oszczędności. Wniosek z tej pandemii, który mam nadzieję wszyscy wyniosą jest taki, że należy oszczędzać na czarną godzinę, która prędzej czy późnej każdego może dopaść - mówił.
Zdaniem profesora, "trzeba wydawać tyle, ile się zarabia". - Państwo polskie zarabia mniej bo osłabła aktywność gospodarcza. Wobec tego jeśli dochody do kasy państwowej spadają, to nie należy zwiększać wydatków, zwłaszcza na wypłaty - wyjaśnił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24