Przestaliśmy działać w zakresie naszych inspekcyjnych prac w terenie. Musieliśmy się przenieść do nowej "covidowskiej" rzeczywistości - mówiła w TVN24 o pracy w stacjach sanitarno-epidemiologicznych Agata Wolska, zastępca dyrektora WSSE w Warszawie.
Reporter "Czarno na białym" Dariusz Kubik sprawdził, jak wygląda praca w stacjach sanitarno-epidemicznych w czasie pandemii COVID-19 oraz co przeżywają osoby zakażone koronawirusem i podejrzewające zakażenie, które zwracają się do tej instytucji o pomoc. Opisał kolejki, nerwy i nieustająco dzwoniące telefony.
ZOBACZ WIĘCEJ: Sanepid od środka. Reportaż "Czarno na białym" TVN24 >>>
"Praca w inspekcji sanitarnej zmieniła się o 180 stopni"
O pracy w stacjach sanitarno-epidemiologicznych mówiła w TVN24 zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie Agata Wolska. - Od marca, kiedy wystąpiły pierwsze przypadki zakażenia koronawirusem, praca w inspekcji sanitarnej zmieniła się o 180 stopni - tłumaczyła.
- Przestaliśmy działać w zakresie naszych inspekcyjnych prac w terenie. Musieliśmy się przenieść do nowej "covidowskiej" rzeczywistości - powiedziała. Zwróciła uwagę, że początkowo pracownicy stacji musieli przejść "przez okres trudnego czasu informacyjnego".
- Staliśmy się centralą telefoniczna. Najwięcej problemów było przede wszystkim z rozpoznaniem COVID-u, później z przeprowadzeniem testu. Wielu pracowników inspekcji sanitarnej nie ma wykształcenia medycznego, lekarzy mamy tak naprawdę niewielu - wyjaśniła Agata Wolska.
Jak dodała, stacje sanitarno-epidemiologiczne musiały całkowicie skupić się na walce z COVID-19. Jako przykład podała stację z Pruszkowa w województwie mazowieckim, gdzie telefony dzwoniły średnio co 4 minuty.
"Teraz jest sprawdzający się bardzo dobrze system"
Agata Wolska zwróciła uwagę, że dla pracowników stacji najtrudniejsze był pierwszy okres walki z pandemią, kiedy nie dysponowano odpowiednim systemem, który pomagał w jej kontrolowaniu.
- Teraz jest sprawdzający się bardzo dobrze system EWP, czyli taki system, w którym wpisuje się pacjenta z imienia, nazwiska i miejsca zamieszkania i ten system nam pokazuje, ile osób jest na kwarantannie w wyniku zakażenia oraz w drugim typie kwarantanny, czyli po powrocie z zagranicy - tłumaczyła.
Jak mówiła, to właśnie dzięki temu systemowi, można przekazać informację o statystyce liczbowej m.in. osób zakażonych, osób w izolacji czy osób na kwarantannie do ministerstwa zdrowia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24