Pewien mieszkaniec Stargardu Szczecińskiego przekonał się, że kopanie dołów nawet pod własnym domem może okazać się bardzo ryzykowne. Mężczyzna próbował zrobić w swoim garażu kanał. Z wykopu wynurzyła się... półtonowa bomba lotnicza. Wezwana policja ewakuowała mieszkańców w promieniu pół kilometra.
Po informacji o niezwykłym znalezisku, na miejscu zjawili się policjanci, strażacy, lekarze oraz saperzy. Dowódca patrolu po oględzinach niewybuchu stwierdził, że jest to bomba lotnicza z czasów II wojny światowej o wadze około pół tony.
W razie wybuchu, zagrożony byłby obszar w promieniu pół kilometra. Natychmiast zarządzono ewakuację mieszkańców pobliskich domów i zamknięto ulicę. Dla ewakuowanych mieszkańców zorganizowano autobus - 60 osób mogło w nim ogrzać się i przeczekać niebezpieczną sytuację.
Wywieźli niewybuch na poligon
Po zabezpieczeniu terenu, saperzy przystąpili do załadunku niewybuchu na wojskowy pojazd. Po godzinie w asyście policyjnych radiowozów wywieziono niebezpieczne znalezisko na wojskowy poligon saperski.
Wojskowi na wszelki wypadek sprawdzili, czy pod garażem nie ma więcej "niespodzianek". Okazało się, że nie i mieszkańcy mogli wrócić do swoich domów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja Stargard Szczeciński