Choć miniony rok w kontekście zakupów uzbrojenia upłynął pod znakiem afery związanej z przetargiem na śmigłowce, to w jego cieniu podpisano największy kontrakt zbrojeniowy od kilkunastu lat - za 4,6 miliarda złotych zamówiono 96 armatohaubic Krab. Będą znaczącym wzmocnieniem polskiego wojska, bo artyleria niezmienne pozostaje "bogiem wojny", co potwierdziły wydarzenia na Ukrainie. To najważniejszy zakup MON w 2016 roku.
Jakie niszczycielskie efekty może mieć nawet skromny ostrzał artyleryjski, dobrze pokazują nagrania z ćwiczeń fińskiego wojska. Finowie co jakiś czas umieszczają kamery w pobliżu celu dla ćwiczącej artylerii i upubliczniają nagrania. Zazwyczaj strzela zaledwie kilka dział, albo jedna wyrzutnia rakietowa, ale i tak efekty są niszczycielskie. Na nagraniach widać fontanny śniegu i ziemi wyrzucane w powietrze przez pociski. Drzewa ścinane bezpośrednim trafieniem. Czasem uszkadzane są też same kamery, które znajdą się za blisko miejsca eksplozji. Momentami słychać świst odłamków, które - choć niewidoczne - to stanowią najgroźniejszy element ostrzału artyleryjskiego. W przypadku większych pocisków są śmiertelnie niebezpieczne nawet w odległości kilkudziesięciu metrów od miejsca wybuchu.
Ukraińskie lekcje
Zagrożenie, jakie stanowi ostrzał artylerii, uwidocznił dobrze konflikt w Donbasie. Na Zachodzie było to swoiste przebudzenie, po dwóch dekadach interwencji zbrojnych, w których lotnictwo dominowało jako narzędzie wsparcia żołnierzy na polu walki. Walki w Donbasie uwidoczniły, że działa i wyrzutnie rakiet są nadal śmiertelnie niebezpieczne i skuteczne. - W efekcie wojny na Ukrainie na Zachodzie świadomość znaczenia artylerii na pewno rośnie - mówi tvn24.pl Jakub Palowski, redaktor portalu defence24.pl.
Rosjanie nie potrzebowali specjalnego przebudzenia, bo od dawna stawiają wielki nacisk na artylerię. Stalin nazwał ją w 1944 roku "bogiem wojny", nawiązując do jej masowego i skutecznego użycia podczas walk z Niemcami. W Donbasie Rosjanie również często korzystali ze swojej artylerii, ale Ukraińcy nie pozostawali im dłużni. Zwłaszcza pod koniec fazy intensywnych walk zimą 2015 roku obie strony skutecznie raziły się z daleka. Doświadczenia walk w Donbasie pokazały, że nawet stare poradzieckie działa oraz wyrzutnie rakiet mogą być niezwykle skuteczne, jeśli połączyć je z nowoczesnymi metodami naprowadzania. Chodzi zwłaszcza o drony, które umożliwiają skryte i ciągłe korygowanie ognia. Precyzyjnie naprowadzane ostrzały podczas ostatniej dużej bitwy konfliktu, pod Debalcewem, niszczyły całe kolumny czołgów i wozów opancerzonych. Wcześniej Rosjanie potrafili skutecznie zdewastować całe rozbudowane pozycje ukraińskich brygad. Znaczenie artylerii zostało podkreślone w raporcie dr. Phillipa Karbera, szefa The Potomac Foundation, amerykańskiego think tanku specjalizującego się w tematyce bezpieczeństwa. To jedyna publicznie dostępna analiza konfliktu na Ukrainie, pod kątem płynących z niego wniosków, która powstała we wpływowych zachodnich instytucjach. Dr Karber podkreślał znaczenie połączenia nowoczesnej artylerii i dronów. To, co udało się podczas kilku ostrzałów zrobić Rosjanom, Amerykanin opisał jako "spojrzenie w przyszłość na zmieniającą się naturę wojny lądowej w Europie". "Pole bitwy stało się bardziej zabójcze" - podkreślił.
Części z importu, ale całość polska
W tym kontekście znaczenie podpisanego w połowie grudnia kontraktu na dostarczenie polskiemu wojsku 96 armatohaubic Krab staje się ewidentne. Chodzi nie tylko o to, że to największy zakup MON od czasu kontraktu na F-16 zawartego 14 lat temu. Warta 4,6 miliarda złotych umowa jest też jednym z dwóch najbardziej intratnych zleceń dla polskiego przemysłu zbrojeniowego w historii III RP, obok umowy z 2002 roku na produkcję Rosomaków wartej około 5 miliardów złotych.
Co jednak najważniejsze, armatohaubice Krab są nowoczesnym uzbrojeniem, którego obecnie polskim artylerzystom bardzo brakuje. Ważny jest zwłaszcza długi zasięg, wynoszący nawet 40 kilometrów przy użyciu specjalnej amunicji. Najcięższa posiadana obecnie przez polskie wojsko artyleria lufowa nie przekracza granicy 30 kilometrów. - Wprowadzenie Krabów do służby ma wielkie znaczenie. To wymiana generacyjna i skok jakościowy. Życzyłbym sobie, żeby modernizacja w innych obszarach przebiegała w takim tempie - mówi tvn24.pl Palowski.
Kraby są pierwszymi polskimi działami w standardowym obecnie kalibrze NATO dla tej klasy uzbrojenia, czyli 155 mm. Amunicja do nich ma być produkowana w Polsce. Są nawet prowadzone prace nad skomplikowanymi pociskami naprowadzanymi, które drastycznie podnoszą celność artylerii i przenoszą ją na zupełnie nowy poziom. Nie dojdzie więc do powtórzenia sytuacji z moździerzami Rak, które owszem opracowano i nawet w 2016 roku zamówiono, ale po drodze za późno zabrano się za przystosowaną do nich amunicję i w efekcie na razie trzeba będzie korzystać z takiej, która ma gorsze osiągi, niż pierwotnie zakładano.
Ważną kwestią jest też to, że armatohaubice Krab są produkowane w Polsce. Prace nad nimi rozpoczęto jeszcze w połowie lat 90., ale przez kolejne kilkanaście lat napotykały one na rozliczne problemy, głównie natury finansowej. Kiedy już w tej dekadzie wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, to okazało się, że wykonane przez polski przemysł podwozia są zbyt kiepskiej jakości i trzeba je wymienić na licencyjne południowokoreańskie. W efekcie produkowane obecnie przez firmę Huta Stalowa Wola armatohaubice są oryginalną składanką zagranicznych technologii. Podwozie to rozwiązanie kupione z Korei Południowej, choć produkcja jest przenoszona do Polski. Podobnie cała wieża, którą zaprojektowali Brytyjczycy, choć teraz też jest produkowana w Polsce. Lufę działa produkuje natomiast niemiecki Rheinmetall i francuski Nexter w swoich zakładach. Huta Stalowa Wola kupiła jednak odpowiedni sprzęt i ma w przyszłości wytwarzać je sama.
Produkcja do 2024 roku
96 krabów znacząco wzmocni polskie Wojska Rakietowe i Artylerii. Pierwsze trafiły już do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii, stacjonującego w Węgorzewie pod granicą z obwodem kaliningradzkim. Produkcja w ramach obecnego kontraktu ma trwać do 2024 roku. Nie ujawniono dokładnego harmonogramu produkcji i dostaw. Łącznie powstaną cztery tak zwanie Dywizjonowe Moduły Ogniowe. W skład każdego wchodzą 24 działa oraz kilkanaście wozów wsparcia, które zapewniają dowodzenie, łączność, doraźny serwis i zapas amunicji. Razem tworzą system nazywany modułem Regina. - Ten zakup na pewno jest fundamentem procesu modernizacji WRiA, który ma wielkie znaczenie dla polskiej armii - powiedział Palowski. Kraby wraz ze wspomnianymi moździerzami samobieżnymi Rak, wyrzutniami rakiet niekierowanych Langusta (już produkowane) oraz planowanymi wyrzutniami rakiet kierowanych dalekiego zasięgu Homar, będą tworzyły obraz polskiej artylerii na najbliższe dekady. Jeśli realizacja programów pójdzie zgodnie z planem, to Wojska Rakietowe i Artylerii będą jednym z najsilniejszych elementów polskich sił zbrojnych.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stalówka.NET/MO Finlandii