Zaciska się pętla podejrzeń wokół Jacka K., byłego przyjaciela Krzysztofa Olewnika, podejrzanego o udział w jego porwaniu - stwierdza "Gazeta Wyborcza". I donosi o nowych dowodach w sprawie. ustaliła ponadto, że komisja śledcza nie dostanie wszystkich akt z prokuratury, by nie przeszkadzać śledczym w pracy.
Umowa między komisją i gdańskim wydziałem przestępczości zorganizowanej to efekt tajnego spotkania. Po nim przewodniczący komisji Marek Biernacki i szef prokuratorów Zbigniew Niemczyk zapewnili o pełnej współpracy - pisze "Gazeta".
By nie było przecieków
Z dwóch śledztw prowadzonych w sprawie Olewnika na Wybrzeżu komisja dostanie pełne akta tego, które dotyczy błędów funkcjonariuszy policji i prokuratury po porwaniu Krzysztofa w 2001 r. Nie dostanie natomiast wszystkich protokołów i analiz z drugiej, kryminalnej sprawy, np. akt operacyjnych, zeznań świadków koronnych, najnowszych materiałów obciążających Jacka K - przyjaciela i wspólnika Krzysztofa Olewnika. Marek Biernacki przyznaje, że prokuratura obawia się przecieków.
Jacek K. wiedział, jak się czuje porwany
Gazeta pisze o nowych dowodach w sprawie. Według jej nieoficjalnych informacji, prokuratura odkryła notatki Jacka K. z okresu po porwaniu Krzysztofa, które świadczą o tym, że znał stan zdrowia uprowadzonego. Zapisał, że Krzysztof ma gorączkę, jest chory. Twierdzi ponoć, że to informacje od rodziny, ale ci zaprzeczyli. W śledztwie są też nowe analizy billingów. Mają one świadczyć o powiązaniach K. z grupami przestępczymi, np. w związku z handlem stalą (taki biznes prowadzili z Krzysztofem).
We wtorek sąd w Gdańsku zdecyduje, czy K. pozostanie w areszcie.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24