Państwo P. nie mieli żadnego kapitału. Pozyskali ten kapitał na podstawie pieniędzy, które zostały wpłacone następnie przez pokrzywdzonych - zeznała Izabela Janeczek, zastępca Prokuratora Okręgowego w Łodzi, przed sejmową komisją ds. Amber Gold. W środę posłowie będą przesłuchiwać funkcjonariusza ABW.
Jako pierwsza we wtorek przed komisją zeznania składała prokurator Ewa Daliga, oddelegowana do gdańskiej Prokuratury Okręgowej do pomocy w śledztwie ws. Amber Gold. Mówiła, że zajmowała się sprawą półtora miesiąca i wydaje się, że zrobiła wszystko co można było w tym czasie w tej sprawie zrobić. Jak mówiła, jej rola była marginalna i "techniczna".
Prokurator nie wiedziała o podsłuchu
Postępowanie ws. Amber Gold zostało przejęte przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku w czerwcu 2012 roku. Ta prokuratura postawiła dwa miesiące później szefowi Amber Gold Marcinowi P. pierwszy zarzut. Daliga zaznaczyła, że wcześniej zajmowała się sprawami gospodarczymi, co - według niej - było z pewnością elementem decyzji o oddelegowaniu jej do wyższej prokuratury do pomocy w prowadzeniu sprawy Amber Gold. Powiedziała, że podczas pracy w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku nie miała de facto możliwości zapoznania się z całością akt głównych, które najpierw były w dyspozycji ABW, później sądów, które decydowały o aresztach zatrzymanych i ponownie trafiły do ABW w celu prowadzenia czynności procesowych. Prok. Daliga zeznała także, że nikt nie przekazał jej informacji, iż w śledztwie jest "wdrożony podsłuch". - Nikt mnie o tym nie poinformował - zaznaczyła.
- Jeśli chodzi o czynności, które podejmowałam, to te decyzje podejmowałam samodzielnie, ale były to czynności incydentalne - powiedziała.
"Michał Tusk nigdy nie został przesłuchany"
Pytana przez posłów, dlaczego Katarzyna P. została zatrzymana dopiero rok po zatrzymaniu i areszcie dla jej męża Marcina P. i czy nie było tu zaniedbań ze strony prokuratury, Daliga stwierdziła, że na czas stawiania zarzutów i zatrzymania podejrzanego P. zebrano materiał uprawdopodabniający popełnienie zarzucanych mu czynów.
- Natomiast nie było wówczas wystarczającego materiału dowodowego do postawienia zarzutów żonie - powiedziała. Zaznaczyła jednak, że nie ona, jako oddelegowany prokurator, podejmowała kluczowe decyzje w sprawie Amber Gold. Wcześniej mówiła, że takie decyzje zapadały na poziomie kierownictwa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Prokurator Daliga powiedziała, że nie umie powiedzieć, kiedy ustalono, że małżeństwo P. działało samo - a nie było przy tym wielomilionowym oszustwie zorganizowanej grupy przestępczej - szczególnie na tym etapie śledztwa, gdy przy nim pracowała.
- Nie przypominam sobie czy i w jaki sposób takie czynności mogły być podejmowane, w szczególności przez ABW - mówiła.
- Materiał, którym dysponowała prokuratura pozwolił na postawienie takiego zarzutu, który znamy, natomiast nie było jakichś informacji, które mogłyby potwierdzać tezę o zorganizowanej grupie - dodała. Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała, czy podczas zajmowania się śledztwem świadek wiedziała o związkach ze sprawą Michała Tuska i o jego współpracy z należącymi do Amber Gold liniami lotniczymi OLT.
Daliga odpowiedziała, że podczas przesłuchania szefa Amber Gold Marcina P. na początku września 2012 roku, w którym uczestniczyła jako protokolant, podejrzany już wówczas P. "zawiadamiał o przestępstwach, m.in. poinformował o Michale Tusku w kontekście tajemnicy służbowej, którą miał udostępnić podejrzanemu, a ta tajemnica dotyczyła jego działań związanych z portem lotniczym". - Wyciąg tego protokołu w części dotyczącej tej kwestii został wyłączony do postępowania Wydziału V Śledczego Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, w tamtym postępowaniu pojawiało się nazwisko Michała Tuska, to jest jedyna moja wiedza na ten temat - dodała świadek. Jak zaznaczyła zdawała sobie sprawę, że skoro Michał Tusk przewija się w postępowaniu, to wcześniej lub później zostanie w tej sprawie świadkiem. - Michał Tusk nigdy w żadnej prokuraturze, w żadnym aspekcie, nie został przesłuchany. Żaden prokurator nie odważył się tego zrobić - powiedziała nawiązując do tej wypowiedzi świadka Wassermann.
"Państwo P. nie mieli żadnego kapitału"
Kolejnym świadkiem wezwanym przed sejmową komisją była Izabela Janeczek, zastępca Prokuratora Okręgowego w Łodzi.
Podczas przesłuchania podkreślała, że nie ma żadnych dowodów, które wskazywałyby, że za działalnością Marcina P. - we współpracy z żoną - stały inne osoby - by działalność spółki poza Marcinem P. była przez kogo innego kreowana czy sterowana.
Janeczek dodała, że "koncepcja śledztwa była otwarta" również na inną możliwość. Zeznała, że w chwili rozpoczęcia działalności Amber Gold w październiku 2009 r. stan konta spółki był zerowy. Marcin P. i jego żona Katarzyna P. nie mieli żadnego kapitału - o co pytał wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski (PiS) w kontekście ewentualnej pomocy z zewnątrz w stworzeniu oszukańczej firmy. - Nie posiadali środków. Stan konta w momencie, kiedy rozpoczęli działalność gospodarczą, a dla nas był to moment, kiedy została przyjęta pierwsza wpłata na lokatę w metale szlachetne, czyli 19 października 2009 roku, to stan ten był zerowy - odpowiedziała świadek. - Państwo P. nie mieli żadnego kapitału. Państwo P. pozyskali ten kapitał na podstawie pieniędzy, które zostały wpłacone następnie przez pokrzywdzonych. Spółka, jak ustaliliśmy, nigdy nie korzystała z żadnego rodzaju dotacji, subwencji, kredytów, pożyczek. Pożyczek udzielała samodzielnie, ale ze środków, które były wpłacane przez klientów spółki - powiedziała prok. Janeczek. Przypomniała, że podczas jednego z posiedzeń w trakcie śledztwa do CBA przekazano listę osób wpłacających, dla weryfikacji oświadczeń majątkowych osób wpłacających pieniądze. Przypomniała, że były co najmniej 24 wpłaty na milion złotych, przy czym jedna z osób wpłaciła 4 mln zł - ale w czterech pulach po 1 mln zł, bo tylko tyle można było oficjalnie wpłacić do Amber Gold. Podkreślała, że do działalności spółki nie należy przykładać normalnej, rozsądnej i biznesowej miary, ponieważ od początku była pomyślana jako oszustwo.
- Celem było oszukanie klientów spółki Amber Gold. Te pieniądze były wydatkowane na różne rzeczy - na reklamy, na bieżącą działalność, na zakup samochodów, nieruchomości, na lotnictwo. My nie znaleźliśmy jednak - przynajmniej tak to oceniliśmy - okoliczności wskazujących na to, żeby istniało domniemanie popełnienia przestępstwa w dalszym etapie dysponowania tymi pieniędzmi - powiedziała prokurator. - Nie były sprawdzane w ramach tego śledztwa osoby wpłacające, bo trzeba byłoby odwrócić logikę śledztwa i badać każdego z wpłacających - obecnie są to osoby pokrzywdzone przez Amber Gold - tłumaczyła.
- Prokuratura nie miała nawet domniemania - nie mówiąc już o dowodach, że któreś z tych wpłat mogą pochodzić z przestępstwa - zaznaczyła prokurator Janeczek. - Oprócz Katarzyny i Marcina P. nikt więcej nie dostał zarzutów, bo taki był materiał dowodowy - powiedziała.
Odnosząc się do faktu, iż w październiku zeszłego roku zarzuty pomocy w "praniu brudnych pieniędzy" usłyszała teściowa Marcina P. - Danuta J.- P. - prok. Janeczek zaznaczyła, iż kwestia wcześniejszego postawienia zarzutów tej osobie była rozważana.
- Rozmawialiśmy wspólnie w gronie prokuratorów. Uznaliśmy, że materiał dowodowy nie daje możliwości, żeby przyjąć, iż popełniła przestępstwo prania pieniędzy - mówiła o etapie śledztwa z lat 2012-13.
Tysiące pokrzywdzonych
Natomiast w środę przed sejmową komisją ma się stawić funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, oznaczony jako świadek nr 10. Zostanie przesłuchany najpierw z ukrytym wizerunkiem i zniekształconym głosem, a potem na posiedzeniu w trybie niejawnym, na sali posiedzeń zwykle wykorzystywanej przez sejmową komisję ds. służb specjalnych.
Amber Gold powstała na początku 2009 roku i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 roku spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 roku w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 roku Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 roku, a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
Autor: PTD/AG / Źródło: PAP