- PR-owcy siedzieli, patrzyli na sondaże, na różne analizy i z nich wyniknęło, że lepiej mieć kandydata tak zwanego "bezpartyjnego" i "obywatelskiego", ponieważ on nie będzie niósł na sobie odpowiedzialności za osiem lat rządów PiS-u - tłumaczył w "Kropce nad i" były prezydent Aleksander Kwaśniewski, komentując ogłoszenie startu prezesa IPN Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich. Decyzję o jego wystawieniu podjęło PiS, choć partia nazywa tę kandydaturę "obywatelską". - To jest zbyt grubymi nićmi szyte - ocenił Kwaśniewski.
Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej i były dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, został w niedzielę ogłoszony kandydatem PiS na prezydenta. Stało się to na konwencji organizowanej przez PiS, na której prezes Jarosław Kaczyński mówił o tym, że to partia "podjęła decyzję o wysunięciu" go. PiS przedstawia Nawrockiego jednak jako kandydata "obywatelskiego" i "bezpartyjnego". Nawrocki nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości ani żadnej innej partii. Prezesowi IPN zabrania tego ustawa.
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski ocenił w "Kropce nad i" w TVN24, że jeśli chodzi o narrację o "obywatelskim" kandydacie, "to jest zbyt grubymi nićmi szyte". - Bo to jest taki typowy projekt PR-owski, wymyślony chyba od A do Z - wyjaśnił.
Według niego "PR-owcy siedzieli, patrzyli na sondaże, na różne analizy i z nich wyniknęło, że lepiej mieć kandydata tak zwanego bezpartyjnego i kandydata obywatelskiego". - Ponieważ on nie będzie niósł na sobie odpowiedzialności za osiem lat rządów PiS-u, tak jak niósłby (Mateusz) Morawiecki, (Mariusz) Błaszczak czy inni - zauważył. - I to ma być tą wygodą, że on będzie mógł zawsze w kampaniach (mówić - red.): słuchajcie, może to niedobre było, ale ja przecież z tym nie miałem nic wspólnego, dajcie spokój, patrzmy na to, co dalej - dodał Kwaśniewski.
W jego opinii "to jest taki zamysł, żeby zrzucić z siebie i z tego kandydata odpowiedzialność za niedobre dla Polski osiem lat rządów PiS-u".
"To wybór kandydata, który jest do ukształtowania"
- Po drugie, to jest wybór kandydata, który jest do ukształtowania. Bo słabo go znamy, więc on może się zachować różnie - wskazywał dalej Kwaśniewski.
- Można go ukształtować na takiego ostrego fightera, który będzie walczył i będzie się bardzo podobał konserwatywnemu, twardemu elektoratowi, ale można go ukształtować na takiego spokojniejszego, takiego bardziej otwartego, dialogowego, tego, który mówi w pierwszych słowach wystąpienia, że on chce zakończyć wojnę polsko-polską, w której Jarosław Kaczyński ma swój walny udział i nie mówi jednocześnie, że chce to zrobić - wyjaśniał.
- Nawet nie zapowiedział czegoś, czego bym oczekiwał - że on w kampanii nie będzie używał języka, który będzie stygmatyzował oponentów, który będzie odmawiał ludziom inaczej myślącym patriotyzmu. Takiego zdania nie było - podkreślił gość "Kropki nad i".
"To nie jest żadne druzgocące zwycięstwo"
Były prezydent komentował też wyniki najnowszego sondażu pracowni Opinia24 dla "Faktów" TVN i TVN24, z którego wynika m.in., że gdyby w drugiej turze wyborów doszło do starcia pomiędzy Rafałem Trzaskowskim a Karolem Nawrockim, 52 procent respondentów opowiedziałoby się za prezydentem Warszawy i wiceszefem PO, a 41 procent - za prezesem IPN.
Jak powiedział Kwaśniewski, to "dobrze, że właśnie taki wynik wychodzi", ale "to nie jest żadne druzgocące zwycięstwo". - Dlatego że PiS jest silny. I apeluję do wszystkich po stronie demokratycznej, żeby zrozumieli, że to będą jedne z najtrudniejszych wyborów - podkreślał, dodając, że "to musi być ciężka praca".
- Rafał Trzaskowski musi pojechać tam, gdzie go nie widzieli, czyli do powiatów, do małych miejscowości. Warszawę ma wygraną, tu nie musi się wiele starać. Natomiast te przysłowiowe Końskie, czy inne, muszą poznać Rafała Trzaskowskiego jako człowieka, z którym się mogą utożsamiać - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24