Przez całą noc karetka szczecińskiego pogotowia stała zakopana w błocie, bo straż pożarna nie zdołała pojazdu wyciągnąć. Co więcej, strażacy, po kilku godzinach prób, zdecydowali się zakończyć akcję i odjechać. Pogotowie ma pretensje, a straż odpiera zarzuty twierdząc, że zostawili ekipę karetki, kiedy już nic nie mogli zrobić.
Wszystko zdarzyło się w czwartek po południu. Jak mówi rzecznik szczecińskiej straży, Piotr Tuzimek, otrzymali zgłoszenie z prośbą o pomoc pogotowiu ok. 17.30. Karetka stała w błocie w pobliżu ogródków działkowych, skąd zabierała pacjenta. Zanim jeszcze straż dotarła na miejsce otrzymała informację, że mężczyzna nie żyje.
Trzy wozy. Żaden nie mógł pomóc
Strażacy przyjechali jednak na miejsce i próbowali przez 3,5 godziny wyciągnąć 3-tonową karetkę z błota. - Na miejsce pojechały trzy wozy, ale żaden nie był w stanie pomóc. Ścieżki były zbyt wąskie, żeby mógł tam wjechać ciężki sprzęt. A lekki sprzęt, mimo różnych prób, ślizgał się na grzęzawisku - tłumaczył Tuzimek.
Dodał, że jedynym sposobem, by wyciągnąć karetkę, był ciągnik rolniczy. - Była możliwość sprowadzenia ciągnika od osoby prywatnej, ale nie zgodził się na to dyrektor pogotowia. - Kategorycznie odmówił - powiedział na antenie TVN24 Tuzimek. - Moi koledzy zrobili wszystko, żeby pomóc - podkreślił rzecznik.
Pogotowie ma żal
Pogotowie jednak ma pretensje. - Było ich dziesięciu. Mieli łopaty i dobry sprzęt, a zostawili nas - żali się jeden z ratowników z karetki, Piotr Wachtl. Zespół do godz. 1 w nocy czekał, aż inny samochód odwiezie go do szpitala.
Pojazd na holowanie czekał do godz. 10 w piątek. - Karetka trafiła już na warsztat. Zanim zostanie dopuszczona do ruchu, musi przejść odpowiednie badania techniczne - powiedziała Radiu Szczecin Elżbieta Sochanowska, rzeczniczka pogotowia.
Autor: ktom/ ola / Źródło: Radio Szczecin/x-news, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Radio Szczecin/x-news