Nadal będziemy pisać o Januszu Palikocie. Sugestie o naciskach na dziennikarzy są obraźliwe - pisze "Dziennik". W ten sposób odpowiada na zarzut prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że po zmianach w redakcji, gazeta schowała sprawę finansów posła PO pod dywan.
- Jarosław Kaczyński próbuje wszelkimi siłami odwrócić uwagę od powyborczej kłótni we własnej partii. Dlatego sięga po tak kuriozalne konstrukty, jak wiązanie zmian personalnych "Dziennika" z publikacją naszych tekstów o Januszu Palikocie - pisze Michał Kobosko, redaktor naczelny "Dziennika". I dodaje: "Żeby atakować media, trzeba mieć na ich temat pewną wiedzę. Nie teorię spiskową, tylko wiedzę o ekonomii ich funkcjonowania."
A dziennikarze - Michał Majewski i Wojciech Cieśla, którzy opisali finanse posła Platformy oświadczają: - Sugestia, że "zostaliśmy naciśnięci", żeby się tym nie zajmować, jest obraźliwa. Finanse Palikota to temat, który wciąż nas interesuje. Jeśli zdobędziemy nowe, wiarygodne informacje w tej sprawie, będziemy je publikować.
"Miał wyjaśnić, nie wyjaśnił"
Dziennikarze zapewniają, że nie boją się procesu z posłem PO. I zwracają uwagę, że dziwne jest to, iż sprawa tajemniczych pożyczek uchodzi na sucho - przyznają, iż tu zgadzają się z Jarosławem Kaczyńskim.
- Po tekstach "Dziennika" poseł daje Donaldowi Tuskowi dokumenty kompletnie niezwiązane ze sprawą, a premier mówi, że wyjaśnienia wyglądają dość wiarygodnie. Jest dokładnie na odwrót - twierdzą dziennikarze. I dodają: - Od 29 maja Palikot ma wyraźny problem z odpowiedziami na kilka prostych pytań. Do dziś nie odpowiedział, do kogo należą spółki z rajów podatkowych, które finansują jego pożyczki. Nie pokazał umów i dokumentów, choć twierdził, że to zrobi. Na wyjaśnienia wciąż czeka sprawa "zgubienia" w oświadczeniu majątkowym pół miliona euro pożyczki.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: PAP