M.in. o tym, jak "wielka kampania przeciwko prezydentowi (Lechowi Kaczyńskiemu)" zwieńczona "wymierzoną w prezydenta własnego państwa katyńską grą Donalda Tuska z Władimirem Putinem" wpłynęła na bezpieczeństwo głowy państwa, pisze w środę w partyjnym portalu prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Sprawę katastrofy będę prowadził w ramach ruchu społecznego, a nie w ramach partii - zapowiada.
Nikt nie może mi zarzucić, że kiedykolwiek powiedziałem, iż nie będę tego czynić, choć rzeczywiście nie eksponowałem tego podczas kampanii wyborczej. Ale przecież nie raz i nie dwa mówiłem o tym, że wojna polsko-polska doprowadziła do tragedii, że chłopcy bawili się zapałkami Jarosław Kaczyński
Rzeczywiste przyczyny i odpowiedzialność polityczna
Podkreślił, że zawsze opowiadał się za bardziej zdecydowaną postawą rządu wobec śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem i za tym, by - jak napisał - było ono "prowadzone do końca, zarówno w aspekcie odpowiedzialności moralnej oraz politycznej, jak i na poziomie wyjaśnienia rzeczywistych przyczyn katastrofy".
- Na podstawie wiedzy, którą dzisiaj mamy, jedno wydaje się nie ulegać wątpliwości: załoga tego samolotu została wprowadzona w błąd - zaznaczył Kaczyński.
"Tusk i Putin grali przeciw prezydentowi"
wielka kampania przeciwko prezydentowi, wzmocniona po wyborach 2007 roku nieustannym łamaniem przez rząd konstytucji i ustaw zwykłych (...) i zwieńczona wymierzoną w prezydenta własnego państwa katyńską grą Donalda Tuska z Władimirem Putinem, w oczywisty sposób obniżała bezpieczeństwo prezydenta i zwiększała prawdopodobieństwo katastrofy Jarosław Kaczyński
Zdaniem prezesa PiS tocząca się od 2005 roku "wielka kampania przeciwko prezydentowi, wzmocniona po wyborach 2007 roku nieustannym łamaniem przez rząd konstytucji i ustaw zwykłych (...) i zwieńczona wymierzoną w prezydenta własnego państwa katyńską grą Donalda Tuska z Władimirem Putinem, w oczywisty sposób obniżała bezpieczeństwo prezydenta i zwiększała prawdopodobieństwo katastrofy".
- A zatem istnieją przesłanki, by mówić o odpowiedzialności moralnej i politycznej części polityków partii rządzącej, którzy w normalnie funkcjonującej demokracji musieliby zrezygnować z uprawiania polityki - uważa Kaczyński.
"Krzyż właściwy, ale to nie nasza inicjatywa"
Prezes PiS wyjaśnia też stanowisko swojej partii w sprawie krzyża znajdującego się przed Pałacem Prezydenckim.
- Nie myśmy stawiali krzyż, nie myśmy stworzyli tę grupę, która wokół krzyża stoi i jeśli znajdują się w niej członkowie PiS, to są oni nieliczni i występują tam jako osoby prywatne. W żadnym więc razie nie można akcji obrony krzyża uznać za nasze dzieło. Przypisywanie tego Prawu i Sprawiedliwości jest po prostu nadużyciem, chociaż oczywiście uważamy, że krzyż w tym miejscu jest jak najbardziej właściwy - zaznacza.
Protesty pod krzyżem to "kompromitująca twarz Warszawy"
W swoim tekście Kaczyński nazywa Komorowskiego "rzeczywistym twórcą prezapateryzmu w Polsce". Jego zdaniem wypowiedź Komorowskiego w sprawie przeniesienia krzyża "dała asumpt do różnego rodzaju ataków, do różnego rodzaju działań, które pokazują kompromitującą twarz Warszawy i nikt, kto tę twarz widzi, nie powinien zapominać, że Platforma Obywatelska totalnie wygrywa wybory w więzieniach".
- Krótko rzecz ujmując: zapateryzm rzeczywiście w Polsce się pojawia, ale jego zwolenników, wrogów krzyża, ośmieliła wypowiedź urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej. To on przecież dał sygnał, że można usuwać krzyże z przestrzeni publicznej - dodał.
Polemika z naczelnym
To dalszy ciąg polemiki Jarosława Kaczyńskiego z redaktorem naczelnym "Rzeczpospolitej" Pawłem Lisickim. W ubiegłym tygodniu na portalu PiS ukazał się wywiad z Kaczyńskim, w związku z tekstem redaktora naczelnego "Rz" z 5 sierpnia.
Lisicki napisał m.in.: "Zastanawiam się jednak, czy najważniejszym rezultatem walki o krzyż nie będzie otworzenie w Polsce drogi dla zapateryzmu. Czy obrazki z Krakowskiego Przedmieścia nie przyczynią się do wzrostu siły radykalnej, antychrześcijańskiej lewicy, której głównym postulatem stanie się walka z Kościołem i publiczną obecnością religii. I czy, paradoksalnie, winowajcami nie będą w pierwszej mierze Jarosław Kaczyński, który udzielił wsparcia protestującym, a z drugiej Bronisław Komorowski, który odpowiada za nieprzemyślaną i nieskuteczną organizację przenosin".
W poniedziałek w odpowiedzi na pierwszą polemikę Kaczyńskiego, Lisicki napisał m.in.: "Zastanawiałem się, co aż tak rozsierdziło Jarosława Kaczyńskiego. Po lekturze wywiadu nie mam już wątpliwości, że prawda".
Naczelny zaznaczył, że prezes PiS "występuje w roli jedynego sprawiedliwego, sędziego cudzych sumień i intencji, niezłomnego obrońcy prawdy o Smoleńsku", ale pytał, dlaczego nie czynił tego podczas kampanii wyborczej. "Czy to nie oportunizm? A może gorsza od niego obłuda? Lekarzu, nim zabierzesz się za innych, ulecz samego siebie" - napisał.
Źródło: PAP