- Wypowiedź profesora Rońdy, cały ten skandal, który wokół niego wybuchł, nie może w żadnym wypadku przesłonić faktu, że rząd przyjął złą konwencję lotniczą, w skutek której straciliśmy śledztwo - stwierdził w programie "Fakty po Faktach" były marszałek sejmu Marek Jurek. Z Jurkiem nie zgodził się Tomasz Nałęcz. Prezydencki doradca kontrował, że choć przy badaniu katastrofy były pewne nieprawidłowości, to nie świadczy to o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu.
- Nawet jeżeli się krytykujemy i bardzo zwalczamy, to naprawdę szanujmy zasługę publiczną i chowajmy umiar - bronił Antoniego Macierewicza w programie "Fakty po Faktach" były marszałek sejmu, poseł Marek Jurek. Poseł zareagował w ten sposób na krytykę Macierewicza za działalność zespołu ekspertów, którym kieruje.
Jurek: Problemem jest wrak
Jurek komentował też słowa jednego z ekspertów, profesora Jacka Rońdy, który przyznał, że "blefował" w sprawie dowodów na temat katastrofy smoleńskiej.
- Wypowiedź profesora, cały ten skandal, który wokół niego wybuchł, nie może w żadnym wypadku przesłonić faktu, że rząd przyjął złą konwencję lotniczą, w skutek której straciliśmy śledztwo - stwierdził Jurek. - Problem polega na tym, że główne materialne dowody śledztwa, przede wszystkim wrak, leżą tam, gdzie leżały - powiedział.
Jurek przypomniał też sprawy pomyłek przy pochówku ofiar katastrofy oraz nieprawdziwe, jego zdaniem, słowa ówczesnej minister zdrowia, Ewy Kopacz, o przekopaniu całego terenu katastrofy w poszukiwaniu szczątków. - W tej chwili udawanie, że tego wszystkiego nie było, tylko dlatego, że jeden z ekspertów zachował się w sposób, nie tyle nieodpowiedzialny, co kompromitujący, to nie jest naprawdę powód, żeby o tym wszystkim zapomnieć - stwierdził.
"Proszę zgłaszać pretensje do pana posła Macierewicza"
- Wiele rzeczy nie powinno się zdarzyć - przyznał Nałęcz. Zastrzegł jednak, że te nieprawidłowości wcale nie dowodzą, że w Smoleńsku był zamach. - Między tym niedopuszczalnym wydarzeniem, a dowodem, że był zamach, nie ma żadnego związku - podkreślił.
- Dlaczego tam (w Rosji - red.) wrak leży? Bo wypadek się zdarzył w Rosji - odpowiedział na wątpliwości Jurka Nałęcz.
Doradca prezydenta stwierdził, że fakt, iż wrak tupolewa leży w Rosji, jest efektem podgrzewania atmosfery w kraju przez Antoniego Macierewicza. - Proszę zgłaszać pretensje do pana posła Macierewicza, bo dopóki poseł Macierewicz będzie twierdził, że polski rząd razem z rządem rosyjskim zamordował tych ludzi, to dlaczego ten wrak ma do Polski wrócić? I dlaczego ma być przez Polaków dokładnie przebadany? I dlaczego koncepcja zamachu ma lec w gruzach? - pytał retorycznie Nałęcz, podkreślając, że Rosjanom może zależeć na podgrzewaniu atmosfery w Polsce.
Politycy zgodzili się jednak, że cykl konferencji naukowych nt. Smoleńska, zaproponowany, a później odwołany przez profesora Kleibera z Polskiej Akademii Nauk, wniósłby duży wkład w wyjaśnianie przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu.
Autor: dln//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24