Tuż po świętach - 28 grudnia - posłowie PiS: Beata Kempa i Zbigniew Wassermann zostaną przesłuchani przez komisję hazardową. Wątpliwe jest jednak, by po tym politycy opozycji wrócili do grona sejmowych śledczych.
Jak najszybszego przesłuchania domagali się nie tylko Kempa i Wassermann, ale i cały klub PiS. To właśnie ze względu na wpisanie na listę świadków komisji hazardowej, posłowie zostali wykluczeni z grona sejmowych śledczych (4 grudnia).
Wpływali na ustawę?
Zdaniem PO, jako członkowie rządu PiS (Kempa - jako wiceminister sprawiedliwości, a Wassermann - koordynator ds. służb specjalnych) wpływali na proces legislacyjny ustawy hazardowej.
Posłowie PiS bronią się, że ich poprawki - zgłaszane w ramach uzgodnień międzyresortowych - miały jedynie charakter redakcyjno-techniczny. A wykluczenie ich z komisji hazardowej określają krótko: - PO robi wszystko, by rozmydlić aferę hazardową.
- Niech ta komisja w końcu ruszy. To, co zafundowała Platforma w ciągu ostatnich dni, spowodowało całkowity paraliż prac śledczych. I jakby tego było mało, próbowała zrzucić całą odpowiedzialność na PiS - stwierdziła Kempa. Samo przesłuchanie podsumowała krótko: - Nie podano nawet konkretnych jego przyczyn. Jedyny zarzut, jaki sformułował poseł Urbaniak (Platforma - red.) był taki, iż moja opinia liczyła siedem stron. To kuriozum.
A potem ironizując, stwierdziła: - Może za kilka lat, jeśli jeszcze będę w tym Sejmie, przyczynię się do uchwalenia ustawy o represjonowanych przez Platformę.
"Przesłuchajcie nas"
W czwartek w Sejmie - jeszcze przed ogłoszeniem daty przesłuchania - Kempa i Wassermann zorganizowali happening. Siedzieli przy stoliku, za którym był napis "Przesłuchajcie nas... PO blokuje prace komisji".
- Chcemy jak najszybciej powiedzieć opinii publicznej, że nie znamy pana Sobiesiaka i pana Koska, nie biegaliśmy po cmentarzach z różnymi osobami z branży hazardowej i nie obiecywaliśmy niczego - mówiła Kempa.
Wtórował jej Wassermann: - Domagamy się niezwłocznego przesłuchania, jesteśmy gotowi w każdym terminie, w każdej chwili stawić się przed komisją. To się odbija jak groch o ścianę.
Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz z Lewicy ma nadzieję, że gdy posłowie PiS zostaną już przepytani, śledczy będą w końcu normalnie pracować. Choć - jak zastrzegł - nie jest tego pewien. - Pomysłowość posłów z komisji jest nieograniczona, nie wiem więc, czy nie wydarzy się coś nowego - stwierdził Arłukowicz.
"To duża afera, nie kabaret"
Czy po przesłuchaniu posłowie PiS wrócą do grona sejmowych śledczych? Poddaje to w wątpliwości Platforma. Politycy tej partii stwierdzili, że trudno sobie wyobrazić, by Kempa i Wassermann pisali raport z prac komisji, który będzie się opierał m.in. na ich zeznaniach.
Szef komisji Mirosław Sekuła powtórzył po raz kolejny, że trudno mu sobie wyobrazić, by nawet po przesłuchaniu posłowie PiS wrócili do grona sejmowych śledczych.
Wątpliwości, choć innej natury, ma też Arłukowicz. - Patrząc na happening posłów Kempy i Wassermanna, zastanawiam się, czy chodzi im o poważne podejście do sprawy. To przecież duża afera, którą trzeba jak najszybciej wyjaśnić. Robienie z tego kabaretu czy happeningu jest niepoważne - ocenił poseł Lewicy.
Uzupełnienie składu komisji hazardowej nastąpi na posiedzeniu Sejmu ok. 11-12 stycznia. - Wtedy też rozpoczną się przesłuchania kolejnych świadków - powiedział Sekuła.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP