Jechał całą szerokością jezdni w Świnoujściu, a na sygnały świetlne i dźwiękowe nie reagował. Świadkowie nietypowego zachowania kierowcy opla tigry udaremnili mu w czwartek wieczorem dalszą jazdę. Mężczyzna odmówił badania na obecność alkoholu.
Według relacji świadków, w tym ratownika WOPR, kierowca opla jechał od lewej do prawej krawędzi jezdni. Nie reagował na użyte przez nich sygnały świetlne i dźwiękowe. Zaczął uciekać.
Mężczyźni powiadomili policję. Sami podjęli próbę zatrzymania prowadzącego opla tigrę.
- Zauważyliśmy samochód, który się poruszał zygzakiem od lewej do prawej strony. Na początku stwierdziliśmy, że rozmawia przez telefon, później doszliśmy do wniosku, że jest pijany. Zadzwoniłem na policję, kontynuowaliśmy zatrzymanie, ale kierowca nie raczył zatrzymać się. Na rondzie nie wyrobił i prawdopodobnie pomylił zjazdy i skręcił w ślepą uliczkę - mówił świadek zdarzenia Adam Wójcik, regionalny dziennikarz.
Zachowywał się agresywnie
Gdy ratownik WOPR próbował wyciągnąć mężczyznę z samochodu, ten włączył wsteczny bieg i uderzył w jego auto. Kierowca zachowywał się agresywnie, dlatego mężczyźni zabrali mu kluczyki, położyli na ziemi i czekali na przyjazd policji.
- Gdy otworzyłem drzwi poczułem dużą zawartość alkoholu, była otwarta butelka wódki na siedzeniu. Kierowca był dosyć agresywny - po wyciągnięciu z samochodu zaczął się ze mną szarpać i był problem z utrzymaniem go. W miarę szybkie przybycie policji pozwoliło na to, że nic się nie stało - powiedział Tomasz Szulc, ratownik WOPR.
Po przybyciu na miejsce funkcjonariuszy kierowca odmówił badania na obecność alkoholu. Został przewieziony na pobranie krwi do szpitala.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Adam Wójcik