Prawie każdemu potrafią wcisnąć patelnie, garnki czy pościel. Nawet za kilka tysięcy złotych. Najłatwiej omotać starszych, więc to oni najczęściej płaczą i płacą oszustom bajońskie sumy. "Fakty" TVN wzięły pod lupę sprzedawców-naciągaczy, którzy techniki manipulacji opanowali do perfekcji.
Sprzedawcy, którzy próbują wcisnąć klientom cudotwórcze kołdry, materace i garnki opanowali techniki manipulacji do perfekcji. Przekonała się o tym pewna staruszka z podwarszawskiej miejscowości, która otrzymała zaproszenie na pokaz organizowany przez naciągaczy. Wcześniej otrzymała bony, które miały być zachętą do uczestnictwa w tym spotkaniu.
Starszej pani towarzyszył podstawiony wnuczek - reporter "Faktów", który ukrytą kamerą nagrał to spotkanie.
Prowadziła je kobieta, która przez dwie godziny przekonywała potencjalnych klientów o nadzwyczajnych właściwościach produktów, które prezentowała. Mówiła, że zagwarantują im długie życie w zdrowiu.
Po prezentacji wspomniana staruszkę została zaproszona do stolika na indywidualną rozmowę, podczas której dowiedziała się, że przychodząc z bonami wygrała wszystko, co mogła - naczynia za 3,5 tys. złotych i 40-proc. rabat na kołdrę. Warunkiem, by móc skorzystać z bonów było zrobienie zakupów za... 4,2 tys. złotych. Sprzedawczyni wyliczała starszej pani, ile będzie wynosiła miesięczna rata za taki "złoty interes". - Jeżeli by były wpłaty miesięczne za ten zestaw, bo tak przeważnie każdy sobie bierze, to by było 153 zł na 36 wpłat. Za gotówkę wychodzi 4290 złotych - powiedziała.
Wynik mnożenia nie był jednak zgodny z prawdą, bo to ponad 5,5 tys zł. Ale tego kobieta skołowanej staruszce, zachwyconej wygraną, już się nie oznajmiła.
Gdy reporter zwrócił uwagę na oszustwo, organizatorka spotkania nie chciała rozmawiać i wyszła.
"Pranie mózgu"
Podobne przykłady można mnożyć. Wciąż przybywa osób, które dają się nabrać na tego typu oszustwa.
Michał Herde z Federacji Konsumentów ostrzega. - Używane sztuczki psychologiczne niewiele się różnią od tzw. prania mózgu - mówi.
Prokuratura w tego typu oszustwach jest właściwie bezradna. - To są trudne sprawy wbrew pozorom. Trudne sprawy dowodowe, bo należy wykazać, że ten właśnie sprzedawca działał, najogólniej mówiąc, z zamiarem dokonania oszustwa - tłumaczył Mateusz Martyniuk rzecznik Prokuratury Generalnej.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów radzi sobie trochę lepiej, ale jak tylko ukarze jakąś firmę, ta natychmiast znika - pojawia się nowa i karuzela kręci się dalej.
Autor: db//gak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN