Inflacja jeszcze trochę nam się podwyższy. Myślę, że szczyt inflacyjny będzie w granicach 18 procent - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" profesor Marek Belka, europoseł Lewicy, były premier i były prezes Narodowego Banku Polskiego. Jego zdaniem, nastąpi on we wrześniu.
Inflacja w Polsce w maju 2022 roku wyniosła w ujęciu rocznym 13,9 procent - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). To najwyższy wzrost od marca 1998 roku.
Europoseł, były prezes NBP Marek Belka powiedział w "Rozmowie Piaseckiego", że w piątek prawdopodobnie zostanie ogłoszona inflacja na poziomie 15 procent.
- Według mnie inflacja jeszcze trochę nam się podwyższy. Myślę, że szczyt inflacyjny będzie w granicach 18 procent - dodał.
Jego zdaniem szczyt inflacji nastąpi po wakacjach. - Myślę, że (to będzie - red.) wrzesień - powiedział.
W ocenie Belki potem "powinny zagrać dwa czynniki". Wskazał na spowolnienie gospodarcze, które, jak powiedział, "nieuchronnie nadchodzi". - Po drugie, potencjał wzrostowy cen ropy i gazu powoli się wyczerpuje. Gaz i ropa pozostaną bardzo drogie, ale już nie będą dalej drożeć - dodał.
Belka: takie tempo gospodarcze jest nie do utrzymania w dłuższym terminie
Belka mówił, że "od dłuższego czasu zaczynamy osiągać takie tempo wzrostu gospodarczego, które nie jest do utrzymania w dłuższym terminie". Powiedział, że przekłada się na to "brak surowców, brak części zamiennych, brak ludzi do pracy".
Dodał, że "jeszcze wpływ wyższych stóp procentowych nie jest odczuwany". - On dopiero będzie odczuwany za kilka kwartałów - stwierdził.
Pytany, czy spowolnienie gospodarcze nie dojdzie do poziomu recesji, powiedział, że "nie można tego wykluczyć". - Ale jeżeli miałbym obstawiać pieniądze, to nie - dodał. Ocenił, że polska gospodarka jest dynamiczna.
- Polski eksport jest jednym z najbardziej zdywersyfikowanych w Unii Europejskiej. Oznacza to, że jesteśmy stosunkowo mało wrażliwi na wstrząsy zewnętrzne - mówił.
Belka: jeśli opozycji uda się wygrać wybory, to prawdopodobnie trzeba będzie powołać rząd kamikadze
Belka pytany, czy polscy politycy powinni szykować wyborców na trudne lata i powiedzieć im, że bez zaciskania pasa nie wyjdziemy z tej sytuacji, zwłaszcza inflacyjnej, odpowiedział twierdząco. Zaznaczył jednak, że "kto pierwszy się z tym wychyli, ten przegra wybory".
- Niestety, tak żeśmy ludzi zdemoralizowali, ogłupili tym, że można walczyć z inflacją dodatkowymi wypłatami, że ludzie uwierzyli - ocenił.
- Skoro mój następca w NBP mówił przez wiele miesięcy, że za jego kadencji, rozumiem, że za drugiej także, nie będzie podwyżek stóp procentowych i ci ludzie brali kredyty hipoteczne na zmienną stopę, to przecież oni zostali wprowadzeni w błąd - mówił. - Całe społeczeństwo jest w pewnym momencie w taką pułapkę wprowadzone - dodał.
Zdaniem Belki "polityk, który będzie obiecywał lepsze życie dzieciom i wnukom, już jest na straconej pozycji". - Raczej trzeba ludziom powiedzieć, że poprawa nastąpi w ciągu dwóch, trzech lat i ona ma szansę nastąpić - dodał.
- Słyszałem takie opinie, że jeśli opozycji uda się wygrać wybory, to sytuacja będzie tak skomplikowana i tak trudna, że pewno na jakiś czas trzeba będzie powołać coś w rodzaju rządu technicznego, to znaczy taki rząd kamikadze - stwierdził.
- Zrobią, co trzeba, a następnie całe błoto, że tak powiem, politycy partyjni na nich rzucą, ale gospodarka na tym skorzysta - powiedział. Dodał, że "pierwszy minister finansów na pewno będzie do odstrzału".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24