Kampania do jesiennych wyborów parlamentarnych w zasadzie już ruszyła. A to dla kandydatów i partii oznacza też kolejne koszty. Kto, ile i na co wydał w kampanii prezydenckiej? Sami zainteresowani na razie rachunków nie ujawniają. Materiał "Czarno na białym".
Oficjalnie kampania prezydencka trwała 105 dni. To dla każdej partii i kandydatów oznacza koszty. W szczególności duże były one dla tych, którzy w tych wyborach naprawdę się liczyli.
Dla Andrzeja Dudy wszystko rozpoczęło się podczas konwencji wyborczej zorganizowanej z takim rozmachem, jakiego polska polityka jeszcze nie widziała. Kosztowała kilkaset tysięcy złotych. Dużo, ale nie było innego wyjścia, ponieważ wcześniej kandydat PiS był słabo rozpoznawalny przez wyborców. Dziś kampania Dudy uważana jest za najbardziej profesjonalną ze wszystkich dotychczasowych. Tomasz Bartnik, który zawodowo zajmuje się promowaniem marek, porównuje kampanię kandydata PiS do procesu wprowadzania na rynek nowego produktu. Bronisława Komorowskiego - do odświeżania istniejącego.
Czas na rozliczenie
Od kogo, ile i na jakie działania poszły pieniądze sztabów obu kandydatów? Na publiczne rozliczenie swoich kampanii sztaby mają trzy miesiące od zakończenia wyborów. Jednak organizacje pozarządowe zgłosiły się do obu kandydatów w petycji zwróciły się do kandydatów o ujawnienie rachunków jeszcze przed drugą turą. Wyjaśniali, że to, od kogo i na co wydali pieniądze, może mieć wpływ na decyzje wyborców. W czasie jednej z debat kandydaci zadeklarowali, że ujawnią swoje budżety jeszcze przed drugą turą, ale tego nie zrobili. - Wszelkie sprawozdania finansowe komitet wyborczy przedstawia najpierw Państwowej Komisji Wyborczej. Dopiero potem może to przekazywać opinii publicznej - tłumaczył Robert Tyszkiewicz, szef sztabu Bronisława Komorowskiego. Beata Szydło powiedziała z kolei, że sprawozdanie zostanie złożone po kampanii, w terminie określonym przez PKW. Jednak to, że kandydaci nie chcą na razie ujawniać rachunków, nie oznacza, że nie były one dokładnie zaplanowane. Przynajmniej w przypadku Andrzeja Dudy. - Mamy to rozplanowane tak, żebyśmy mieli bardzo dobrą końcówkę. O tym wszystkim wcześniej sztab pomyślał. O to zadbała Beata Szydło - mówił 19 kwietnia Marcin Mastalerek. I rzeczywiście tak było. Pierwszego maja w Mikołowie podczas spotkania z wyborcami przygotowania trwały kilka godzin. Postawienie sceny, nagłośnienie, a potem posprzątanie wyniosło niecałe czterdzieści tysięcy złotych. Z kolei kończąca kampanię konwencja w praskiej Drukarni i spektakularny wiec na Rynku w rodzinnym Krakowie Andrzeja Dudy na półtorej godziny przed ciszą wyborczą musiały kosztować kilkaset tysięcy zł.
Źle policzono koszty?
Natomiast gdy patrzy się na ostatnie dwa tygodnie kampanii Bronisława Komorowskiego, to można odnieść wrażenie, że nie był on przygotowany na drugą turę i to w jego sztabie źle policzono koszty. Spontaniczne wyjścia na miasto, czy organizowane objazdy i spotkania, zazwyczaj w niewielkich salkach, sprawiały wrażenie nie tylko nie najlepiej przygotowanych, ale dużo tańszych niż końcówka kampanijna konkurenta. Organizacja bezpośrednich spotkań z wyborcami to jednak niewielka część wydatków w trakcie kampanii wyborczej. Najwięcej kosztują telewizyjne spoty i ich emisja.
To, czego nie da się rozliczyć to chociażby aktywność w internecie, który z każdymi wyborami nabiera coraz większego znaczenia. Część to ruch generowany przez zwolenników kandydatów. Gdyby trzeba było za niego zapłacić koszty poszłyby w dodatkowe miliony. Podobnie byłoby z czasem jaki media poświęcają bieżącym wydarzeniom wyborczym.
Autor: js//gak / Źródło: tvn24