Ponad setka dzieci w Polsce jest nosicielami wirusa HIV. I są setki powodów, by przypominać, że wspólna nauka albo zabawa nie grozi zakażeniem. Rusza specjalna kampania, bo w przedszkolu albo szkole HIV oznacza strach. Materiał "Faktów" TVN.
Alinka ma 4 lata i HIV. Zakażono ją w ukraińskim szpitalu podczas transfuzji krwi. Pani Irina jest wdzięczna, że dziewczynkę można leczyć i że w Polsce uratowano jej życie. Kobieta chciała, żeby życie dziecka było normalne. Cztery razy próbowała zapisać dziecko do przedszkola. - Jak moja córka weźmie kredkę do buzi, a potem weźmie tę kredkę inne dziecko, to dla ludzi szok. Każdy się boi - opowiada. Do ostatniego przedszkola Alina przyszłe ze znaną lekarką, która zrobiła specjalne szkolenie i wykład. Pomogło.
Spokojnie
W Polsce ponad sto dzieci z wirusem HIV chodzi do przedszkoli i szkół. Zazwyczaj kłopoty zaczynają się, gdy ktoś się dowie o chorobie. - Cały czas borykamy się z sytuacją usuwania na nauczanie indywidualne, wykluczania ich ze środowiska szkolnego - przyznaje Małgorzata Kruk, psycholog z fundacji Studio Psychologii Zdrowia. Na ogół rodzice boją się o swoje dzieci. Dlatego rusza kampania społeczna „H jak HIV”. Warto przypominać, że wspólna nauka albo zabawa nie grozi zarażeniem HIV, nawet jeśli dzieci podzielą się jabłkiem lub poślinią zabawkę. Wirus przenosi się podczas stosunków seksualnych albo w kontakcie z krwią.
Autor: mn / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN