Po obaleniu rządu Jana Olszewskiego prezydent Wałęsa otrzymał zgromadzoną na jego temat dokumentację SB. Zwrócił ją po kilku miesiącach, ale zniknęły dokumenty świadczące, że urzędujący prezydent był „Bolkiem” – twierdzą historycy IPN. Miał też wprowadzić do kierownictwa UOP inwigilującego go wcześniej SB-eka, by zniszczył akta obciążające Wałęsę. Fragment książki Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza drukuje "Rzeczpospolita".
Gazeta przyznaje, że przyspieszyła publikację książki pt. „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” po poniedziałkowych "zawirowaniach wokół książki", czyli proteście wiceprezes IPN Marii Dmochowskiej przeciwko wydaniu książki. (CZYTAJ WIĘCEJ) Artykuł Gontarczyka i Cenckiewicza dotyczy losów dokumentów mających potwierdzić, że Wałęsa był TW "Bolkiem".
Teczka Wałęsy
Wśród dokumentów miał być m.in. kwestionariusz ewidencyjny internowanego Wałęsy, w którym napisano, że był on „29.12.1970 pozyskany do współpracy z SB. W okresie 1970 – 1972 przekazał szereg informacji dotyczących negatywnej działalności pracowników stoczni”. Historycy piszą też o dokumentach zebranych w gdańskiej delegaturze UOP przez porucznika Krzysztofa Bollina. Ów oficer miał odnaleźć w roku 1991 ponad 20 donosów TW „Bolka” – miały to być przepisane na maszynie odpisy oryginałów dotyczących pracowników wydziału W4 Stoczni Gdańskiej oraz członków komitetu strajkowego z roku 1970 - pisze "Rz".
"Odnalezione doniesienia powstały zgodnie z zasadami kancelaryjnymi obowiązującymi w SB i umieszczone były w kolejnych tomach akt w czasie rzeczywistym. Znajdująca się na nich numeracja stron stanowiła ciągłość z sąsiadującymi dokumentami, a nadto wykonana była tym samym środkiem kryjącym i przez tę samą osobę. (...) Dokonanie w nich jakichkolwiek manipulacji post factum bez pozostawienia wyraźnych śladów było wykluczone. Oryginalna karta ewidencyjna z kartoteki dotycząca prezydenta nie pozostawiała cienia wątpliwości, kto ukrywał się pod pseudonimem Bolek" - piszą historycy.
"Dziś legendarny przywódca 'Solidarności' powtarza, że dokumenty dotyczące tej sprawy to szczątkowe, nic nieznaczące 'świstki' rzekomo spreparowane przez SB. Rzeczywiście, wiele istotnych dokumentów dotyczących tej sprawy nie zachowało się do naszych czasów. Większość z nich 'wyprowadzono' z archiwum UOP na początku lat 90. Kluczową rolę w tej operacji odegrał sam Wałęsa" - twierdzą historycy.
IPN: Wałęsa dwukrotnie czyścił teczkę
Zdaniem Gontarczyka i Cenckiewicza były prezydent podczas swojego urzędowania w Belwederze dwukrotnie wypożyczał swoją teczkę, która za każdym razem wracała zdekompletowana. Jakie dokumenty zniknęły? "Były wśród nich m.in. oryginalna karta ewidencyjna Wałęsy z informacją, iż był on do 1976 r. tajnym współpracownikiem wyeliminowanym z sieci agenturalnej z powodu „niechęci do współpracy”, a także podający analogiczne informacje wydruk z bazy komputerowej byłej SB oraz wspomniany już kwestionariusz osoby przeznaczonej do internowania (...) kopie rzekomych rękopiśmiennych dokumentów TW „Bolek”, które w latach 80. kolportowała SB. Kolekcję uzupełniały liczne raporty „Bolka” znajdujące się w przywiezionych z Gdańska tomach akt archiwalnych tamtejszej SB" - pisze Gontarczyk i Cenckiewicz.
"Zniknęły najważniejsze dokumenty"
W lipcu lub sierpniu 1992 r. prezydent zwrócił się do Andrzeja Milczanowskiego o możliwość przeczytania akt w Belwederze. Otrzymał na to zgodę, odbiór dokumentów pokwiował. "Paczka z dokumentami dotyczącymi TW „Bolek” wróciła do MSW 22 września 1992 r. Na pierwszy rzut oka było widać, że dokumenty zostały zdekompletowane. Zniknęły najważniejsze dokumenty dotyczące sprawy: oryginał karty ewidencyjnej Lecha Wałęsy, kopie doniesienia i pokwitowań tego TW, a także inne dokumenty wskazujące, że „Bolkiem” był urzędujący prezydent. W poszczególnych tomach akt, które przywieziono z Gdańska 1 czerwca 1992 r., dokonano czystki. W miejscach, gdzie wcześniej znajdowały się doniesienia „Bolka”, sterczały teraz fragmenty powyrywanych kartek" - twierdzą historycy. Zaginione dokumenty według Wałęsy miały wrócić do UOP w oddzielnej kopercie – w której jednak, jak się potem okazało, ich nie było.
"Brakuje prawie 200 kart"
Ponadto - według historyków IPN - Wałęsa wypożyczył dotyczące go papiery SB ponownie we wrześniu 1993 r., parę dni po zwycięstwie SLD w wyborach. Ten fakt poświadcza notatka Andrzeja Milczanowskiego (ZOBACZ NOTATKĘ). Według nich miał je wówczas "doczyszczać", czyli usuwać ślady poprzedniej ingerencji. Eseldowski szef MSW Zbigniew Siemiątkowski stwierdził, że do UOP nie wróciły: 1) teczka nr I – zawierająca materiały dot. agenturalnej działalności Lecha Wałęsy, 2) teczka nr II – zawierająca materiały jak wyżej, 3) teczka nr III – zawierająca notatki i doniesienia agenturalne od Lecha Wałęsy, 4) teczka nr IV – zawierająca dokumenty rejestracyjne Lecha Wałęsy (…) teczka nr VI – zawierająca między innymi pokwitowania L. Wałęsy i odbioru wynagrodzenia za działalność agenturalną”. Wedle innego fragmentu sprawozdania komisji: „W tomach archiwalnych brak jest spisów zawartości oraz kart w ilości: w tomie II – 14 kart; w tomie III – 20 kart; w tomie IV – 99 kart; w tomie V – 17 kart; w tomie VI – 27 kart”. Według autorów książki, Wałęsa mimo ponaglań UOP brakujących materiałów nie zwrócił.
Lech Wałęsa w rozmowie z Agnieszką Kublik z "Gazety Wyborczej" twierdził, że nie widział akt TW "Bolka", o zabieraniu ich nie wspominając. „Czy jako prezydent prosił Pan Urząd Ochrony Państwa o teczkę »Bolka«? [LW:] Nic takiego nie było. [AK:] Nie kusiło nigdy Pana, by zajrzeć do swojej teczki? [LW:] – Pani Agniesiu – już Pani zapytała, ja odpowiedziałem. [AK:] Nie miał Pan nigdy tej teczki w ręku? – [LW:] Nie, oczywiście, że nie miałem” - cytują historycy.
"Czystka w gdańskim UOP"
Według Gontarczyka i Cenckiewicza na tym zacieranie przesłości Lecha Wałęsy się nie skończyło. Ówczesny prezydent miał wymienić władze gdańskiego UOP. Pierwszym korkiem było usunięcie płk. Adama Hodysza, który w 1992 r. przekazał Antoniemu Macierewiczowi akta "Bolka". Nowym szefem został "protegowany Wałęsy mjr Henryk Żabicki – doświadczony funkcjonariusz SB, były lektor KW PZPR i członek egzekutywy POP gdańskiej SB, a w 1989 r. kandydat na delegata XI Zjazdu PZPR. Jego zastępcą został kpt. Zbigniew Grzegorowski – również były oficer SB.
Obaj w latach 80. byli w zespole zajmującym się inwigilacją Wałęsy. W czasie tzw. transformacji ustrojowej w latach 1989 – 1990 Żabicki i Grzegorowski zaczęli utrzymywać bliskie relacje z przywódcą „Solidarności” jako funkcjonariusze BOR ochraniający Wałęsę. Ze względu na ścisłe kontakty Żabickiego i Grzegorowskiego z prezydentem obu nazywano „wałęsowiczami” - relacjonują Gontarczyk i Cenckiewicz
Za ich kadencji, piszą historycy, zniknęło m.in. 80 stron znanych wówczas donosów TW "Bolka".W ich miejsce miały się pojawić nowe dokumenty, m.in. notatka następującej treści: „Gdańsk, 16.02.1971 r. TAJNE. Notatka służbowa z dn. 16.02.1971. W dniu 16.02.1971 ob. Lech Wałęsa nie podjął współpracy jako TW. kpt. E. Graczyk. Propozycja. W związku z odmową współpracy proponuję dalszą kontrolę jego działalności na W-4 poprzez TW KLIN. kpt. E. Graczyk”.
Książka dla VIP-ów
Jak pisze dziennik "Polska", książka Gontarczyka i Cenckiewicza będzie bardzo trudna do zdobycia dla zwykłych czytelników. Ma mieć tylko 2 tys. egzemplarzy nakładu, a na dodatek do sprzedaży trafi zaledwie 10 proc., czyli około 200 sztuk. - Reszta zostanie przekazana VIP-om - mówi informator gazety w IPN. Książkę mają dostać naukowcy, publicyści, politycy, biblioteki naukowe. 200 sztuk ma być rozdysponowane do sprzedaży między poszczególne oddziały IPN. Do wybranych księgarni może trafić tylko minimalna liczba egzemplarzy.
Źródło: "Rzeczpospolita", "Polska"
Źródło zdjęcia głównego: PAP