Zgodnie z kindersztubą prowadzenia aukcji aukcjoner popełnił błąd - mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Karol Tylenda. Wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych tłumaczył, z czego wynikło zamieszanie, do jakiego doszło w trakcie licytacji klaczy Emiry podczas tegorocznej edycji Pride of Poland.
16-letnia siwa klacz Emira miała być gwiazdą niedzielnej aukcji. Okoliczności jej sprzedaży wywołały jednak spore zamieszanie. Zwierzę najpierw wylicytowano za 550 tys. euro, a później - ku zaskoczeniu kupujących - wyprowadzono je jeszcze raz. Wtedy ostatecznie sprzedano klacz za 225 tys. euro.
Tylenda mówił w TVN24, że jest "umiarkowanie zadowolony" z przebiegu aukcji. To, co stało się w przypadku klaczy Emiry, nazwał "lekkim zgrzytem".
- Aukcjoner nie powiedział "sprzedane", nie było uderzenia młotkiem, nie było wskazania nabywcy - tłumaczył Tylenda. Pytany o to, dlaczego wobec tego prowadzący aukcję przeszedł do licytacji kolejnego konia, wiceprezes ANR odpowiedział, że "prawdopodobnie uznał, że Emira została sprzedana".
- Być może też zadziałały emocje, być może jakieś inne czynniki na to wpłynęły i po prostu nie dokończył aukcji - mówił Tylenda. - Tu był błąd i to wyjaśniamy - podkreślił.
Wina ringmastera?
W trakcie rozmowy wiceprezes ANR wyjaśniał, że licytujących kupców obserwują podczas imprezy tzw. ringmasterzy i to oni przekazują na bieżąco informacje aukcjonerowi o zgłaszanych kwotach. Nie wiadomo jednak, kim była osoba, która zaoferowała za Emirę ponad pół miliona euro.
- Tam na styku pomiędzy ringmasterem a aukcjonerem doszło do jakiegoś nieporozumienia - stwierdził Tylenda, dodając, że to "ringmaster musi się z tego wytłumaczyć".
Jak mówił, do podobnej sytuacji z powtórzeniem licytacji doszło już podczas Pride of Poland w 2009 r., kiedy ponownie wystawiono klacz Falladę. Jednocześnie zapowiedział, że podczas kolejnej edycji tego wydarzenia zostanie wprowadzona elektroniczna licytacja, która pozwoli uniknąć podobnych nieporozumień.
- Będą stać urządzenia elektroniczne, które będą wyświetlać na tablicach od razu kto licytuje i za ile (koń) został wylicytowany i będzie pełna czystość - zapewniał Tylenda.
W trakcie rozmowy wiceszef ANR przeprosił za słowa o tym, iż to "dobrze, że Emira w ogóle się sprzedała, bo po wielu dzierżawach były kłopoty z jej źrebieniem. Była to stara klacz".
- To było powiedziane w dużych emocjach, byłem 17 godzin na nogach. Nie chciałbym się oczywiście tłumaczyć, bo to nie usprawiedliwia tej wypowiedzi, ale za to chciałem przeprosić. To rzeczywiście bardzo utalentowany koń, zdobył wiele championatów - mówił Tylenda.
Słabiej niż w poprzednich latach
Jak ustaliła reporterka TVN24, prowadzący niedzielną aukcję został specjalne sprowadzony do Janowa Podlaskiego ze Stanów Zjednoczonych i prowadził ją tam po raz pierwszy.
Tegoroczne Święto Konia Arabskiego w Janowie trwało od 12 do 15 sierpnia. Najważniejszym punktem była 47. aukcja Pride of Poland, która odbyła się w niedzielę. Wylicytowano podczas niej konie za - w sumie - 1 mln 270 tys. euro. Kolejnego dnia, w poniedziałek, podczas tzw. Summer Sale (mała aukcja) uzyskano 400 tys. euro. Stąd w sumie tegoroczna edycja przyniosła zysk w wysokości 1 mln 700 tys. euro.
Autor: ts\mtom / Źródło: tvn24