- Mamy do czynienia z ogromnym dramatem i dla rodziny, i dla personelu. Trzeba zdawać sobie sprawę, że sytuacje związane z porodami płodów obumarłych są najgroźniejsze - powiedział w "Faktach po Faktach" Grzegorz Południewski, ginekolog.
Do tragedii doszło w szpitalu w Zabrzu. Kobieta przed porodem dowiedziała się, że jej dziecko nie żyje. Lekarze nie zastosowali cesarskiego cięcia. Poród odbywał się siłami natury, pod szpitalnym prysznicem, bez obecności lekarza. W wyniku powikłań pacjentka zmarła miesiąc później.
- Nadzór nad pacjentką powinien przebiegać intensywniej - przyznał w TVN24 ginekolog Grzegorz Południewski. - Myślę, że to jakiś błąd organizacyjny szpitala - dodał zapytany, czy podczas porodu pacjentce powinien towarzyszyć np. anestezjolog i lekarz. - Bardzo często musimy patrzeć na organizację szpitali z lat 70. i 90., bo bardzo często nie zmienia się ona aż tak szybko, żeby nadążać za współczesną medycyną - ocenił.
Książkowa sytuacja
Zdaniem ginekologa powikłania, które mogły się zdarzyć, przebiegały u pacjentki z Zabrza "wręcz książkowo". - Tutaj potoczyły się w najbardziej niebezpieczny dla życia sposób - zaznaczył Południewski.
- Mechanizm jest dosyć prosty. W miarę przebywania w macicy płodu obumarłego tkanki rozpadają się, uwalniają mnóstwo czynników inicjujących proces krzepnięcia. To powoduje, że jeżeli organizm nie jest w stanie tych czynników zrównoważyć, krew zaczyna się wykrzepiać w organizmie matki. Sytuacje stresowe są czynnikami prowokującymi zapoczątkowanie tego procesu. Tak naprawdę czynnikami nawet prowokującymi śmierć pacjentki. - wyjaśniał gość "Faktów po Faktach".
Decyzja lekarska
Piotr Pacewicz, publicysta, przewodniczący Rady Fundacji Rodzić po Ludzku zastanawiał się, jak w tej sytuacji zostali potraktowani rodzice zmarłego w łonie dziecka: „czy razem z nimi zastanawiano się, co robić dalej”. - Mnie interesuje, czy oni świadomie mogli, czy uczestniczyli w tej decyzji, że to ma być poród siłami natury - powiedział.
- Jestem przekonany, że decyzja była decyzją lekarską. Tutaj w małym stopniu uwzględnia się inne kryteria poza medycznymi - stwierdził ginekolog. Na to przewodniczący Rady Fundacji Rodzić po Ludzku zauważył, że „może niedobrze” Południewski przyznał mu rację, ale dodał, że „tutaj medycyna ma swoją wykładnię, bo jest to sytuacja bezpośrednio zagrażająca życiu". - To jest główna przyczyna zgonów położniczych w Polsce. Pacjentka nie powinna być zostawiona sama sobie — podkreślił dr Południewski. - Opieka powinna być bardziej intensywna i zindywidualizowana - dodał. Lekarz zaznaczył jednak, że nie wiadomo, ile czasu minęło od obumarcia płodu. W związku z tym przeprowadzenie cięcia cesarskiego, jego zdaniem, również mogłoby doprowadzić do śmierci pacjentki.
Trauma po porodzie
Piotr Pacewicz próbował postawić się na miejscu rodzącej zmarłe dziecko pacjentki. Jego zdaniem kobiety, które padły ofiarą takiego nieszczęścia trafiają w polskich warunkach na oddziały patologii ciąży albo na salę poporodową, gdzie przebywają inne matki ze swoimi zdrowymi dziećmi.
- 6-7 kobiet umiera przy porodzie. To jest rzeczywiście margines. Znacznie więcej, bo to jest 2-2,5 tys. kobiet, które dotyka nieszczęście śmierci okołoporodowej, czyli rodzą martwe dziecko lub ono umiera tuż po porodzie. Minister zdrowia powinien zastanowić się, co zrobić z takimi przypadkami. Jak potraktować kobiety, które przeszły taką traumę - ocenił Pacewicz.
Autor: geb//rzw/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24