W Gietrzwałdzie odbyły się uroczystości 143 rocznicy objawień maryjnych. W głównej mszy brały udział tłumy ludzi. Nie wszyscy, wbrew apelom organizatorów, mieli zasłonięte usta i nos.
Od niedzielnego poranka do Gietrzwałdu pieszo, autokarami i prywatnymi autami docierali pielgrzymi z całej Polski. Ze względu na pandemię sektory dla wiernych podzielono w tym roku na mniejsze obszary i apelowano, by wszyscy - w trosce o bliźnich - zasłaniali usta i nos. Mimo to bardzo wielu pielgrzymów nie miało maseczek ani przyłbic.
Skalę zatłoczenia widać na poniższym zdjęciu:
W czasie modlitwy wiernych modlono się za ojczyznę i za służby medyczne oraz wszystkich, którzy walczą z pandemią.
"Przesłanie tamtych objawień było bardzo ważne, ale proste"
W homilii biskup senior diecezji drohiczyńskiej Tadeusz Pikus przypomniał, że Matka Boża ma różne oblicza: Matka Boska Częstochowska jest czarna, Ostrobramska - biała. Opowiedział, że kiedyś zwiedzał wystawę obrazów i figurek Matki Bożej z całego świata i mała dziewczynka, która w tym samym czasie zwiedzała z mamą wystawę, zapytała zdezorientowana: "A która z nich jest prawdziwa?".
Przytoczył też fragment wspomnień o rodzinnym domu kardynała Stefana Wyszyńskiego, który pisał: "W domu moim nad łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej (…) po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego jedna jest czarna, a druga - biała (...). Mój ojciec z upodobaniem jeździł na Jasną Górę, a moja matka - do Ostrej Bramy. Razem się potem schodzili się (…) i opowiadali wrażenia ze swoich pielgrzymek. Ja, mały brzdąc, podsłuchiwałem, co stamtąd przywozili. A przywozili bardzo dużo, bo oboje odznaczali się głęboką czcią i miłością do Matki Najświętszej i jeżeli coś na ten temat ich różniło - to wieczny dialog: która Matka Boża jest skuteczniejsza, czy Ta, co w Ostrej świeci Bramie, czy Ta, co Jasnej broni Częstochowy".
Biskup Pikus powiedział, że "nie obraz czcimy, ale Tę jedyną, która jest żywa za obrazem".
Mówiąc o objawieniach maryjnych w Gietrzwałdzie, stwierdził, że "należy podkreślić, że w czasie tych objawień na mapie Europy nie było państwa polskiego".
- W tamtym czasie Gietrzwałd znajdował się w zaborze pruskim. W objawieniu w Gietrzwałdzie nie było przecież wielkich tajemnic ani przepowiedni, jak kilkadziesiąt lat później w Fatimie. Przesłanie tamtych objawień było bardzo ważne, ale proste i mało spektakularne: Maryja mówiła: odmawiajcie różaniec, walczcie z pijaństwem, dbajcie o rodziny. Jednak najbardziej spektakularny był fakt, że Matka Boża mówiła w Gietrzwałdzie po polsku, łamała więc państwowe, wprowadzone w ramach Kulturkampfu przepisy. I chociaż tam nie było mowy o suwerenności i granicach, dla wszystkich było jasne, że gra toczy się również o niepodległość - powiedział bp. Pikus. Dodał, że jednym z efektów objawień w Gietrzwałdzie było prawie powszechne odmawianie różańca w domach.
Objawienia maryjne w Gietrzwałdzie
Objawienia maryjne w Gietrzwałdzie trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Matka Boża ukazała się 160 razy dwóm dziewczynkom - 13-letniej Justynie Szafryńskiej i 12-letniej Barbarze Samulowskiej. Według przekazu wizjonerek, widziały one Maryję na klonie rosnącym nieopodal kościoła i raz przy tzw. źródełku. Wodę z tego źródełka czerpią chorzy, gospodarze podają ją także zwierzętom.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Warmińsko-Mazurski Urząd Wojewódzki w Olsztynie