Jeżeli premier chce wziąć na swoje sumienie wprowadzenie do kanonu lektur książki promującej pederastię, niech to robi - tak minister edukacji Roman Giertych skomentował decyzję Jarosława Kaczyńskiego o powrocie na listę lektur dzieł Witolda Gombrowicza.
- Ja bym na miejscu premiera tego nie robił - dodał minister edukacji w "Panoramie". Giertych zarzuca treści homoseksualne "Trans-Atlantykowi" Gombrowicza i tym właśnie uzasadniał wykluczenie tego autora z listy szkolnych lektur.
O tym, że Ministerstwo Edukacji Narodowej nie przewiduje żadnych zmian w kanonie lektur szkolnych informowała wcześniej rzeczniczka resortu edukacji Aneta Woźniak. - Decyzje w sprawie kanonu już zapadły - mówiała Woźniak. - Rozporządzenie już się ukazało, zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw. Przewidujemy, że w takiej właśnie formie będzie obowiązywało w nowym roku szkolnym - dodała. Podkreśliła też, że w rozporządzeniu tym nie ma książek Witolda Gombrowicza.
Tymczasem premier Jarosław Kaczyński poinformował w czwartek, że postanowił zmienić decyzję ministra edukacji i wprowadził zmiany do kanonu m.in. przywrócił w nim dzieła Gombrowicza. Dodał, że na liście lektur zatwierdzonej przez ministra edukacji Romana Giertycha jest wiele ciekawych twórców, ale - jak powiedział - to nie znaczy, że można z kanonu usuwać klasyków.
Deklarację premiera z satysfakcją przyjął minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski. - Cieszę się, że zgłaszany przeze mnie postulat obecności w spisie lektur utworów Witolda Gombrowicza, Jana Lechonia i Kazimierza Wierzyńskiego znajdzie swój wyraz w nowym dokumencie rządowym - napisał Ujazdowski w specjalnym oświadczeniu.
Źródło: IAR, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24