Trochę zawiodłam się na projektach pana prezydenta o Sądzie Najwyższym i o KRS. One w wielu miejscach podważają normy konstytucyjne - powiedziała I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf w rozmowie z dziennikarzem "Czarno na białym".
Małgorzata Gersdorf komentowała projekty zmian w sądownictwie, które zaprezentował ostatnio prezydent Andrzej Duda po tym, jak w lipcu zawetował dwie przygotowane przez PiS ustawy - dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa.
- Efektem tego będą zmiany kadrowe w Sądzie Najwyższym, ponieważ tak czy inaczej 38-40 procent sędziów z przymuszenia odejdzie w stan spoczynku - stwierdziła. Odniosła się tak do projektowanego przepisu, który obniża wiek przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku z 70 do 65 lat.
Na pytanie, czy sędziowie nie podobają się prezydentowi, odpowiedziała: - W jakimś sensie może ja się nie podobam, bo oceniałam projekty różnych ustaw na miarę swoich zdolności i umiejętności prawniczych. I one mi nakazywały tak, a nie inaczej to oceniać - wyjaśniła.
- Ja nie jestem sędzią po to, żeby chwalić i nie jestem prawnikiem po to, żeby chwalić, bo zostałam wykształcona po to, żeby mówić tak, jak jest, a nie tak, jak się komu podoba - dodała.
"Nie muszę się tłumaczyć"
Profesor Gersdorf była pytana o swoją obecność w Pałacu Prezydenckim, gdy Andrzej Duda przyjmował ślubowanie od sędziego nowego Trybunału Konstytucyjnego Justyna Piskorskiego. Piskorski (kandydat PiS) został wybrany w miejsce zmarłego w lipcu sędziego dublera Lecha Morawskiego, którego Sejm wskazał do Trybunału w grudniu 2015 roku na miejsce, które zgodnie z wyrokiem TK było już obsadzone zgodnie z prawem.
- Nie chciałabym wracać do tego - powiedziała Gersdorf. - Był to dla mnie trudny dzień ze względów rodzinnych i osobistych, a na pewno nie poszłam walczyć o siebie - zapewniła. - Poszłam, bo byłam zaproszona, miałam to w kalendarzu, mówiłam to już sto razy. Poza tym nie muszę się tłumaczyć. Prezydent zaprosił, poszłam. Ja jestem pierwszym prezesem - podkreśliła.
Gdy dziennikarz przytoczył opinie niektórych komentatorów, że była pierwszą osobą, która "popędziła" złożyć gratulacje Piskorskiemu, odparła: - Panie redaktorze, po pierwsze nie popędziłam, bo jestem za stara.
- Po drugie, byłam jedyną kobietą w tym rządku i dlatego byłam pierwsza. A po trzecie, taka sytuacja, z grzeczności, wymagała takiego zachowania. Ja jestem dobrze wychowana. I nie bawię się tutaj w jakieś polityczne rozstrzygnięcia - dodała.
- Poszłam, bo poszłam, nie będę się więcej tłumaczyć z tego. Natomiast na pewno nie chciałam walczyć o siebie, bo naprawdę moja sytuacja jest bardzo dobra jako pracownika, obywatela. Ja mam dwa zatrudnienia, mam ZUS, dobry zawód i jeszcze jestem zdolna do pracy - argumentowała.
"Został zbrukany mój autorytet"
Pytana o negatywne komentarze, które posypały się na nią w mediach społecznościowych za obecność na ślubowaniu sędziego, co do którego podnoszone są konstytucyjne wątpliwości, odpowiedziała: - Myślę, że to, co pojawiło się we wpisach na Twitterze w jakimś sensie jest bardzo dogodne dla partii rządzącej.
- I został zbrukany mój autorytet, nie wiem, czy o to chodziło "totalnej opozycji", żeby właśnie do tego doprowadzić, ale tak zostało to zrobione - stwierdziła.
Na pytanie, czy odbiera to jako "nóż w plecy", odpowiedziała - W jakimś sensie tak.
Zdaniem Gersdorf, insynuacje, które pojawiają się w niektórych mediach na temat jej rzekomej współpracy z bezpieką, to kłamstwa, które mają na celu jej dezawuowanie. - Pójdzie w naród, że była współpracownikiem służb bezpieczeństwa - powiedziała. - To jest pomówienie o jakąś współpracę, ale ja nie będę się do tego odnosiła - skwitowała.
"Nie ma takiej woli"
- Ja mam swój autorytet, mam swoją pozycję i absolutnie nie będę zachowywała się tak, jak media będą chciały, partie polityczne albo ktokolwiek inny - podkreśliła. - Nikt nie będzie wpływał na moje zachowanie - dodała.
Na pytanie, czy będzie składać wniosek do prezydenta o to, by nie przejść w stan spoczynku wraz z ukończeniem 65 lat (jest to jedna z propozycji Andrzeja Dudy, zawarta w jego projekcie o Sądzie Najwyższym), odpowiedziała: - Nie wiem jeszcze. Musi być ustawa. To zależy od tego, jak będzie wyglądała sytuacja w Sądzie Najwyższym po uchwaleniu ustawy.
- Jeżeli pan prezydent chciałby, żebym została na tym stanowisku, niewątpliwie w przepisach przejściowych by o tym napisał - oceniła. - Ale wszystko się może zmienić - dodała.
W ocenie Gersdorf, obecnie "nie ma takiej woli" ze strony Andrzeja Dudy. Na uwagę, że konstytucja gwarantuje jej dokończenie sześcioletniej kadencji, odpowiedziała: - Wie pan, że ta konstytucja jest naruszona w wielu miejscach. Tak że w moim przekonaniu dużo ważniejsze jest to, że znosi się z urzędu sędziów, którzy mieli zabezpieczoną pracę do siedemdziesiątki, w wieku 65 lat. To de facto przerywa się ich kadencję. Konstytucja nie zna takiej sytuacji - stwierdziła. - Misja w trudnych czasach to zachować wewnętrzną niezawisłość. To jest tylko tyle i aż tyle - podkreśliła.
"To jest nasz obowiązek"
Pytana o decyzję SN, który odmówił odpowiedzi na pytanie o umocowanie Julii Przyłębskiej jako prezesa nowego Trybunału Konstytucyjnego, Gersdorf odpowiedziała: - Ja nie mam wpływu na orzeczenia sędziów Sądu Najwyższego.
- Ludziom się wydaje, że prezes to pójdzie, pogada, powie: macie tak orzec, i tak będzie - stwierdziła.
Na pytanie, jaką ona podjęłaby decyzję, odpowiedziała - Jakbym miała tę sprawę, musiałabym się zastanowić. Ja na pewno nie podejmę decyzji tu, przed panem redaktorem.
Na pytanie, czy SN zamierza się odnieść do zmian, które proponuje w swoich projektach Andrzej Duda, odpowiedziała: - To jest nasz obowiązek. Mamy opiniować akty prawne.
Autor: azb//rzw/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24