- Jestem zszokowany, bo premier, patrząc milionom telewidzów w oczy, kłamał - mówił w "Poranku TVN24" o poniedziałkowej debacie Donalda Tuska ze związkowcami szef "Solidarności" Stoczni Gdańskiej, Roman Gałęzewski. Zdaniem stoczniowców, premier w czasie debaty podał nieprawdziwe informacje dotyczące pomocy publicznej dla stoczni.
Według przedstawicieli Stoczni Gdańskiej cała pomoc wyniosła 80 mln zł, a pomocy efektywnej było około 33 mln zł. Zatem chodzi o kilkadziesiąt milionów, a nie - jak mówił premier - kilkaset milionów.
Szef "Solidarności" stwierdził, że premier miał przed sobą raport NIK-u w tej sprawie, więc - jego zdaniem - kłamał. - Sumy milionów, które zostały wydane wiele lat temu się nie zmienią - ocenił.
"Premier chciał skłócić związki"
W poniedziałkowej debacie z premierem Donaldem Tuskiem na Politechnice Gdańskiej wzięli udział jedynie przedstawiciele dwóch z czterech związków zawodowych ze Stoczni Gdańskiej. Związkowcy z "Solidarności" i OPZZ oczekiwali szefa rządu przed stoczniową bramą i tam oglądali dyskusję.
- Żałuję, że mnie nie było na politechnice, ale nie stworzono mi warunków, by tam być - tłumaczył. Jego zdaniem, Donald Tusk - zapraszając różne, skłócone ze sobą związki zawodowe, działąjące na terenie Stoczni Gdańskiej - "wpadł na szaleńczy pomysł, by na scenie tej były kłótnie".
Dodał też, że związki, które uczestniczyły w debacie, "nie walcząc i nie angażując się, nie wiedziały o tym, co robiono wokół nas". Według niego, dla premiera debata ze stoczniowcami była sprawą polityczną. Natomiast dla stoczniowców - miała być to sprawa merytoryczna, ale premier na to nie pozwolił.
Sms z Pałacu do stoczni
Gałęzewski pytany był też o sms-a, jakiego dostał od Macieja Łopińskiego z Kancelarii Prezydenta. Sprawa ta została ujawniona przypadkiem. W poniedziałek szef stoczniowej "Solidarności" chciał pokazać dziennikarzom sms-y od rzecznika rządu. Jeden z dziennikarzy zwrócił przy tym uwagę, że w telefonie komórkowym Gałęzewskiego jest też sms od Łopińskiego. Później szef gabinetu politycznego prezydenta Lecha Kaczyńskiego zapewnił w TVN24, że sms nie dotyczył debaty premiera ze związkowcami. Jak mówił, chciał porozmawiać z Gałęzewskim o jego wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" i wyjaśnić zawarte w nim - według Łopińskiego - nieścisłości.
Natomiast szef Solidarności tłumaczył, że sms od Łopińskiego był elementem przyjacielskiej, całkowicie prywatnej rozmowy. - Nie rozmawialiśmy ani o stoczniach, ani o polityce, bo z przyjaciółmi nie rozmawia się na tematy polityczne - zapewniał Gałęzewski. Wyjaśnił, że sms dotyczył możliwości pomocy stoczni i ludziom ze stoczni.
OPZZ: To wina premiera
Poniedziałkową debatę krytykował też na antenie TVN24 szef OPZZ, Jan Guz. Jak wyjaśnił, jego związek nie zasiadł do rozmów z premierem, bo nie dostał zaproszenia. - Przez cały poniedziałek toczyliśmy debatę o to, kto będzie uczestniczył w spotkaniu z premierem, ile będzie osób i gdzie - mówił Jan Guz. Podkreślił, że te dyskusje w żadnej mierze nie dotyczyły meritum, czyli "prawdziwych problemów stoczni i polskiego przemysłu".
Zdaniem szefa OPZZ, działo się tak "z winy premiera, bo to on przygotowywał tę naradę, więc powinien przygotować to dobrze".
Dodał, że debata wymaga spokoju, a nie ma szans na spokojną rozmowę, gdy na sali jest ponad 20 kamer i mikrofonów. - To był po prostu niewypał - ocenił debatę szef OPZZ.
Będzie pomoc dla stoczni
Premier zapewnił podczas debaty, nie zostawi stoczniowców z Gdańska bez pomocy w przypadku gdyby Komisja Europejska nie zaakceptowała planu restrukturyzacji zakładu. Dodał, że stocznia w Gdańsku otrzymała około 600-700 mln pomocy publicznej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24