Policja polityczna, czyli Służba Bezpieczeństwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, namawiała mnie do współpracy kilka razy. Pierwszy raz blisko sześćdziesiąt lat temu dostałem wezwanie na Rakowiecką.
Minęło sporo czasu i kilka podobnych spotkań, aż nadeszło burzliwe lato 1980 roku. Pracowałem wtedy w Telewizji, w redakcji sportowej, i kolega, o którym wiadomo było, że ma kontakty z MSW, zaprosił mnie na kawę, i przy tej kawie zapytał z troską, co sądzę o sytuacji w kraju. Mój rozmówca nie miał żadnych wątpliwości: jego zdaniem wszystkiemu byli winni Żydzi. Wykorzystują słuszny gniew klasy robotniczej dla własnych egoistycznych interesów. Zgłosiłem sprzeciw wobec tej śmiałej tezy. Kolega powiedział, że warto o tym pogadać w przyszłości, a tymczasem byłby ciekaw, jakie nastroje i opinie panują w redakcji. Zacząłem coś kręcić, mój rozmówca dał spokój i rozstaliśmy się. Miał zadzwonić za kilka dni, ale nie zadzwonił.
Wiosną roku 1982 nie zakwalifikowano mnie "do pracy w jednostce zmilitaryzowanej". Tak to sformułowano w oficjalnym dokumencie, a w przekładzie na język potoczny oznaczało, że wyrzucają mnie z pracy. Zmieniłem zawód i zostałem taksówkarzem. Po jakimś czasie i różnych przygodach wyjechałem z Polski. Myślałem, że na zawsze, jednak po 21 latach wróciłem. W kraju zmienił się ustrój, władzę przejęli nowi ludzie, głównym sojusznikiem przestał być Związek Radziecki. Stały się nim Stany Zjednoczone, więc myślałem, że z moim doświadczeniem amerykańskim mogę być dla nowej władzy interesującym rozmówcą. Od mego powrotu do Polski minęło 15 lat i nikt się do mnie nie zgłosił. Nie bardzo rozumiałem dlaczego i otwarcie przyznam – czuje się odrobinę zawiedziony.
A teraz czytam właśnie świetną książkę "Rakowiecka w remoncie". Tytuł sugeruje, że jest to poradnik dla nabywcy mieszkania w starym budownictwie. Ten trop jest jednak fałszywy, ważny jest podtytuł "Transformacja polityki bezpieczeństwa wewnętrznego Polski w latach 1983–1993". Autor, czyli Arkadiusz Nyzio, bardzo starannie i beznamiętnie opisał, jak w nowej Polsce, krok po kroku, ostrożnie, przebudowywano wielkie imperium MSW. Przebudowa ta jest dziś w Polsce co najmniej tak samo bezlitośnie krytykowana jak przebudowa gospodarki, czyli plan Balcerowicza. Z tym że plan Balcerowicza w tzw. sferach opiniotwórczych nie ma właściwie obrońców. Krytyka płynie i od władzy, i od opozycji. Balcerowicz sprawcą wszystkich nieszczęść, jakie spadły na nasz udręczony kraj, łącznie z ułatwieniem dojścia do władzy PiS-owi. Osobiście się z tym nie zgadzam. Uważam reformy Balcerowicza za wielki sukces osiągnięty wbrew naturze naszego kraju i narodu, a jego samego – za człowieka zasługującego na pomnik w każdym polskim mieście.
Z reformą MSW jest inaczej. Nie miała tak potężnych sojuszników za granicą, a po wtóre żadna władza nie lubi chaosu, więc do remontu aparatu, który zapewnia spokój, z reguły zabiera się ostrożnie. Muszą upłynąć lata, abyśmy dowiedzieli się, jak wielu reprezentantów starego porządku okazało swoją użyteczność w nowych czasach.
Musiało minąć kilka miesięcy, zanim premier Mazowiecki poczuł się na tyle pewnie, by przystąpić do usuwania Kiszczaka z MSW. "Wydaje się, że stwierdzenie, iż Mazowiecki wyrzucił Kiszczaka, jest nadużyciem. Być może premier wywierał presję, ale silniej na Kiszczaka oddziaływał kres świata, który znał" – pisze Nyzio. W tamtym momencie historycznym poczucie, że znajomy świat dobiega kresu, stawało się coraz powszechniejsze i przyspieszało zmiany.
Ja dzięki Nyziowi zrozumiałem, dlaczego żadna policja po 1989 roku nie zwróciła się do mnie, żeby skorzystać z moich usług i z mojej wiedzy. Stało się tak pewnie dlatego, że o tym, czy ze mną rozmawiać, czy nie, decydowali chyba ci sami, którzy kontaktowali się ze mną za poprzedniego ustroju, i uznali, że to strata czasu. Jest to wysoce prawdopodobne, skoro do pracy w nowej służbie bezpieczeństwa w województwie warszawskim zakwalifikowano około 90 procent starych funkcjonariuszy, a w skali całego kraju mniej więcej połowę. Nie piszę tego, bo domagam się generalnej czystki, raczej zachęcam do zastanowienia nad mechanizmami zmiany ustroju. "Rakowiecka w remoncie" jest świetną do tego okazją. Zwłaszcza że w naszym kraju polityczni rywale prezentują społeczeństwu uparcie wygodne, ale mocno uproszczone wersje historii, a władza po PiS-ie, dałby Bóg, też się zmieni.
Inaczej Nyzio. Dawno nie czytałem książki zmuszającej do rewidowana tylu sądów o kluczowych wydarzeniach w historii III Rzeczpospolitej. O "nocy teczek", o rywalizacjach w obozie Solidarności i przebiegłości - jak to się określało oficjalnie - "strony partyjno-rządowej".
"Rakowiecka w remoncie" zasługuje na uważną lekturę także dlatego, że nie sposób zakwalifikować autora do którejś ze stron dzisiejszej bójki politycznej. Znajdziemy u Nyzia opis zdarzeń, które każda ze stron wolałyby zapomnieć. Gdybym miał wyznaczyć Nyziowi przynależność, uznałbym go za członka godnego ochrony gatunku "historyków rzetelnych".
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24