Każdego roku myślę o splocie wydarzeń, które złożyły się na odrodzenie Polski. Myślę o ludziach, którzy przygotowywali niepodległość, wcale nie mając pewności, że się uda – pisze w najnowszym felietonie autor programu "Horyzont" w TVN24 BiS Jacek Stawiski. Przypomina, że świętujemy odrodzenie Polski Niepodległej 11 listopada, ale odbudowa państwa polskiego była bardziej skomplikowana i złożona, niż widzimy to dzisiaj.
Rocznica odzyskania Niepodległości, obchodzona co roku w listopadzie, dla mnie jest zawsze momentem szczególnym. Ta rocznica od połowy lat 80. interesuje mnie w sposób wyjątkowy, zmusza właściwie cały czas do refleksji o wyjątkowym wydarzeniu, a właściwie sekwencji wydarzeń, jakim było przywrócenie państwa polskiego na mapę po prawie półtora wieku zaborów i niewoli.
Każdego roku myślę o splocie wydarzeń, które złożyły się na odrodzenie Polski. Myślę o ludziach, którzy przygotowywali niepodległość, wcale nie mając pewności, że się uda. Świętujemy odrodzenie Polski Niepodległej 11 listopada, ale odbudowa państwa polskiego była bardziej skomplikowana i złożona, niż stereotypowo patrzymy na to dzisiaj. Polska nie pojawiła się w listopadzie 1918 r. znienacka, grunt przygotowywano od kilku, nawet kilkunastu lat. Nieprawdziwe jest powiedzenie, że "ni z tego, ni z owego przyszła Polska na pierwszego". Jeśli będziemy powtarzać tę nieprawdę, nie nauczymy kolejnych pokoleń doceniać wysiłku, jakiego znakomitym finałem była II Rzeczpospolita.
Życie w trzech odrębnych systemach politycznych
Odbudowa Polski w 1918 r. nie była wcale przesądzona. Nie wolno patrzeć na ten moment z perspektywy współczesnej. Prób odbudowy Polski w czasie zaborów było wiele i nie były to tylko nieudane, przegrane powstania narodowe. Istniało przecież państwo polskie w postaci Księstwa Warszawskiego, niezależne od zaborczych stolic Petersburga, Berlina i Wiednia. Królestwo Polskie pod berłem cara po Kongresie Wiedeńskim jako autonomiczne państewko polskie przetrwało niedługo mimo formalnych gwarancji międzynarodowych.
Wielkie Księstwo Poznańskie czy Rzeczpospolita Krakowska to były obszary, które miały polski charakter, choć nie były polskimi państwami, ale mogły zachować polski języki, kulturę i administrację. Były jakąś formą ocalenia ciągłości z dawną I Rzeczpospolitą. Natomiast autonomiczna Galicja z polskim językiem, administracją, oświatą, uniwersytetami, kulturą pozwoliła przechować polskość w trudnym momencie, gdy po klęsce powstania styczniowego sprawa polska na pół wieku zniknęła z dyplomacji europejskiej.
W chwili wybuchu I wojny światowej Polacy żyli w trzech zaborach. To truizm, ale co ważniejsze, żyli w trzech odrębnych systemach politycznych. Jedni byli obywatelami Rzeszy Niemieckiej, największej potęgi gospodarczej i naukowej Europy. Niemcy przed 1914 r. rosły w siłę i wydawały się być naturalnym kandydatem do hegemonii europejskiej. Inni byli obywatelami Imperium Rosyjskiego, które było najrozleglejszym państwem świata, rządzonym w sposób niemal despotyczny, mimo to rozwijającym się szybko w warunkach różnych wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów.
I wreszcie kolejni Polacy byli obywatelami Austrii, która w chwili słabości po 1866 r. przyznała Galicji autonomię, dając Polakom oddech w kulturze i polityce po katastrofie Powstania 1863/1864 r. Ale Wiedeń nie zamierzał zamieniać Galicji w państwo polskie.
Odmienne "orientacje" odbudowy Polski
Dzisiaj jako oczywistość traktuje się fakt, że przed wojną ogólnoeuropejską pojawiły się w elitach polskich "orientacje". Jedni chcieli odbudowy Polski w przyszłości w oparciu o Rosję, jedynie we współdziałaniu z Francją i Anglią. Inni chcieli zbudować Polskę powojenną w oparciu o Wiedeń, a pośrednio przez Berlin. Zawsze były to orientacje na jedno z zaborczych mocarstw. Nikt nie zakładał upadku trzech cesarstw niemal równocześnie. Po wojnie Józef Piłsudski powtarzał, że przewidywał najpierw klęskę Rosji w wojnie z Niemcami, a potem klęskę Niemiec w wojnie z Zachodem.
Nie sposób przesądzić, czy mówił tak, bo znał wynik I wojny, czy też rzeczywiście miał aż tak genialny instynkt politycznego założyciela Polski. Elity galicyjskie, do których zaliczał się także Piłsudski, zakładały, że przyszła Polska znajdzie się pod berłem Habsburgów, dynastii niemiecko-austriackiej, uczestniczącej wszak w zaborach Polski w wiekach XVIII i XIX. Z perspektywy roku 1914 r. utworzenie Austro-Węgier-Polski po wymarzonym pokonaniu Rosji wydawało się cudem.
Z perspektywy 1918 r. było to już kompletnie anachroniczne. Nawiasem mówiąc, na trójpaństwo Austro-Węgry-Polskę nie godzili się przywódcy Węgier, bojąc się utraty ważnego statusu Węgier w nowej monarchii. Z perspektywy 1914 r. plan Dmowskiego włączenia do Rosji autonomicznego, silnego, zwartego polskiego terytorium Kongresówki, Galicji i Wielkopolski wydawało się także wstępem do niepodległości. Ale podobnie jak z planami proaustriackimi, po upadku monarchii Romanowów, klęsce Rosji w wojnie i po rewolucjach rosyjskich takie założenia były już kompletnie nieaktualne.
Dmowski zaangażował się w takie ułożenie odradzającej się Polski, aby nie dokonało się to w sojuszu z Wiedniem i Berlinem, lecz w porozumieniu z Paryżem, Londynem i Waszyngtonem.
Legiony forpocztą państwa, szkołą politycznego i obywatelskiego działania
Dzisiaj pielęgnując odzyskanie Niepodległości, koncentrujemy się na postaci Józefa Piłsudskiego i wspominamy czyn Legionów. Słusznie. Legiony Piłsudskiego są wspaniałym przykładem niezwykłego zrywu polskiego, udanego i na dodatek są dowodem na demokratyzację polskiego życia publicznego.
Niezależnie od pochodzenia, wykształcenia, statusu, religii, żołnierze Legionów stawali się forpocztą państwa i szkołą politycznego i obywatelskiego działania. Rzadziej przypominamy wysiłek dyplomatyczny takich ludzi, jak Dmowski czy Paderewski, którzy przekonali przywódców z Paryża, Londynu i Waszyngtonu do zainwestowania, od pewnego momentu, w odbudowę Polski.
Wielkie dyplomatyczne i strategiczne dzieło Romana Dmowskiego kładzie się cieniem, gdy wspomnimy, że ten genialny polityk wprowadził do polskiego życia publicznego agresywny nacjonalizm i agresywny antysemityzm. Spuścizna Legionów i Piłsudskiego wciąż pasuje lepiej do pokazania współcześnie, bo wolna jest od ksenofobii, nacjonalizmu czy wrogości wobec Żydów lub Ukraińców. Patrząc na te dwie orientacje polityczne, z którymi polskie elity polityczne wchodziły w ogólnoeuropejską wojnę, zapominamy, ileż wyobraźni i wytrwałości trzeba było, żeby założenia działalności politycznej i niepodległościowej dostosowywać do zmieniających się dynamicznie okoliczności wojennych.
"Inquiry" Wilsona i wytyczenie niepewnych granic Polski
Patrzymy na Niepodległość i granice II Rzeczypospolitej tak, jakby jej powstanie i kształt, jaki znamy ze szkolnego historycznego atlasu, był przesądzony. Otóż nie był. Aktywni politycznie Polacy od końca XIX wieku śnili o odrodzeniu Rzeczpospolitej sprzed I rozbioru.
To było marzenie Polaków, ale było to myślenie już anachroniczne. Przez prawie 150 lat niewoli Polska i jej sąsiedztwo zmieniło się tak bardzo, że odrestaurowanie mapy z 1772 r. było już niemożliwe. Co więcej, dla mocarstw decydujących o losach świata, po obu stronach konfliktu wojennego, Polska kojarzyła się z Królestwem Polskim z Kongresu Wiedeńskiego, z dodatkiem najwyżej Krakowa.
Nieprzypadkowo w listopadzie 1918 r. Polska była wolna, ale jedynie na obszarze dawnego Królestwa z Warszawą, Łodzią, Radomiem, Lublinem czy Kielcami, oraz na obszarze zachodniej Galicji, od Krakowa po Przemyśl. Poza wolnym obszarem w listopadzie w 1918 r. były wciąż miasta takie, jak Lwów, Wilno, Poznań czy Katowice.
Mocarstwa z obu stron, godząc się na powstanie Polski, wcale nie przesądzały o granicach odradzającego się państwa. Poza dawną Kongresówką i zachodnią Galicją właściwie cały obrys granic II Rzeczpospolitej jest dziełem samych Polaków, szczególnie wygranych wojen. O tym, że powstanie Polski w granicach, jakie znamy z lat 1922-1939 nie było przesądzone, świadczy postawa Stanów Zjednoczonych i prezydenta Woodrowa Wilsona, który między innymi dzięki autorytetowi Ignacego Paderewskiego wsparł odbudowę polskiej państwowości.
Udając się do Paryża na powojenną konferencję, już w aurze najpotężniejszego przywódcy świata, Wilson zabrał całą delegację ekspertów, znawców polityki, geografii, etnografii, kultury, religii itd. Ta grupa nazywała się "Inquiry", a sformował ją przyjaciel Paderewskiego i zaufany Wilsona, wpływowy dyplomata Edward House.
Eksperci "Inquiry" mieli zapoznać się z problematyką europejską po Wielkiej Wojnie, między innymi mieli ocenić, gdzie właściwie zaczyna się i kończy się terytorium, który jest "bezspornie" polskie. Wilson w słynnym pokojowym orędziu mówił właśnie jedynie o takim obszarze przyszłej Polski, faktycznie sprowadzało się to do b. Kongresówki i do zachodnich obszarów b. Galicji.
Państwa Zachodu nie miały wyboru
Patrzymy na I wojnę światową, niesłusznie, przez pryzmat II wojny światowej, agresji niemieckiej III Rzeszy nazistowskiej, zbrodni niemieckich na Żydach polskich i Polakach, niszczenia polskich elit, kultury, gospodarki. Nie da się zrozumieć mechanizmów odrodzenia Polski po I wojnie światowej, przyjmując taką perspektywę.
Odrodzenie Polski mogło nie nastąpić, gdyby nie zwycięstwo Niemiec i Austrii w wojnie z Rosją. Pokonanie Rosji w 1915 r. w bitwie gorlickiej i następujące potem wypchnięcie Rosjan z Kongresówki i dalej, aż do granicy II rozbioru, przyszłej granicy II Rzeczpospolitej, zasadniczo zmieniło losy sprawy polskiej.
Sukces Niemiec i Austrii był błogosławieństwem dla Polski, a Legiony Polskie walczyły przeciw Rosji u boku armii niemieckiej i austriackiej. Kalkulacja Berlina i Wiednia, jakim było proklamowanie Królestwa Polskiego 5 listopada 1916 r., sojuszniczego wobec obu mocarstw centralnych, było historycznym momentem i kolejnym otworzeniem sprawy polskiej. Pod okupacją niemiecką i austriacką b. Kongresówka odzyskała polski charakter, przywrócono język polski, kulturę polską, oświatę. Skończyła się ponura era rusyfikacji.
Akt 5 listopada stworzył możliwość budowy polskiej administracji, sądownictwa, wojska, dyplomacji. W listopadzie 1916 r. wielu Polaków wierzyło, że Polska została przywrócona. Prawdą jest również to, że proklamacja cesarzy niemieckiego i austriackiego o odbudowie państwowości polskiej i przekreśleniu układów rozbiorowych była ogólnikowa, była podyktowana kalkulacją i próbą pozyskania polskich rekrutów.
Wielkim rozczarowaniem zwolenników rozwiązania austro-polskiego było pozostawienie Galicji z Krakowem i Lwowem poza obszarem nowego państwa, choć wierzono, że po wojnie połącznie Galicji z nowym Królestwem będzie przesądzone. Proklamowane Królestwo Polskie z 5 listopada 1916 r. w żadnym wypadku nie mogło liczyć na zgodę Berlina na włączenie do nowego państewka Wielkopolski, Śląska czy Pomorza.
Piłsudski już po niecałym roku nie godził się na podległość armii polskiej Niemcom i został internowany, choć zalążek armii polskiej funkcjonował nadal u boku państw centralnych. Polska opinia publiczna odwróciła się definitywnie od współpracy z Niemcami i Austrią po oddaniu przez nie Chełmszczyzny Ukrainie w początkach 1918 r.
Po proklamowaniu Polski przez Niemcy i Austrię państwa Zachodu nie miały wyboru, musiały podjąć licytację sprawą polską, z korzyścią dla Polaków. Stany Zjednoczone już kilka miesięcy później zaczynają mówić o restytucji Polski, wreszcie cała Ententa, sojusz zachodni, stawia sobie za jeden z celów wojny odbudowę Polski.
Wyjątkowy moment w dziejach nie zapobiegł wybuchowi konfliktów zbrojnych
W tym sensie obie orientacje, Dmowskiego i Piłsudskiego, odniosły sukces. To pozostaje niezwykłym fenomenem polskiej niepodległości. Nadchodzi październik 1918 r., i wtedy funkcjonująca w b. Kongresówce polska władza, Rada Regencyjna, deklaruje niezależność od Berlina i Wiednia i ogłasza początek autentycznej niepodległości. W końcu października następuje implozja Austro-Węgier.
Państwo znika, a dzięki temu Lublin (pod okupacją austriacką) czy Kraków i Tarnów są wolne. We Lwowie po odejściu załogi austriackiej wybucha wielomiesięczna wojna o miasto między Polakami a Ukraińcami. Jeszcze raz trzeba podkreślić, że okres "przed-Niepodległościowy", od wyparcia Rosjan z Kongresówki w 1915 r. i od proklamacji Aktu 5 listopada w 1916 r. przyczynił się walnie do zbudowania podstaw odrodzonej Polski. Józef Piłsudski przejął kontrolę nad rodzącym się państwem z rąk władz i elit owego "przed-niepodległościowego" państewka.
Pierwszym państwem świata, które uznało władzę Piłsudskiego była Rzesza Niemiecka, już republikańska, a pierwszym ambasadorem Niemiec w Warszawie był hrabia Kessler, który znał Piłsudskiego z lat wojny i który zwalniał Komendanta Legionów z magdeburskiego internowania. Ten wyjątkowy moment w dziejach polsko-niemieckich nie zapobiegł rychłemu wybuchowi konfliktów zbrojnych między Polską a Niemcami o Wielkopolskę i Śląsk.
Ambasador Kessler na żądanie aliantów został wyproszony z Warszawy, a Piłsudski po klęsce Niemiec musiał zbudować relacje z Zachodem. Potrzebował do tego Dmowskiego i Paderewskiego, których ceniono w elitach politycznych i dyplomatycznych Ameryki, Francji i Anglii. W początku 1919 r. Polska została szczęśliwie wprowadzona do obozu zwycięzców, a nowy antagonizm polsko-niemiecki z całą siłą zaciążył na losach II Rzeczpospolitej, ponieważ Niemcy, tak zresztą jak sowiecka Rosja, uznały istnienie Polski w nowych granicach za ich wielką porażkę.
Państwo stanęło w obliczu wyzwania, jakim było przezwyciężenie zaborów. Zapomnianym faktem jest wielki wkład elit zaboru galicyjskiego i wielkopolskich, przywykłych do normalnej, parlamentarnej polityki, w rozwój Polski. Ale to już historia Polski odrodzonej, a nie samego procesu odbudowy państwa. Odbudowa polskiego państwa po zaborach, wcale nie oczywista, wcale nie przesądzona, każdego roku nie przestaje mnie fascynować.
Źródło: TVN24