Minister rolnictwa o mandatach dla protestujących rolników

Minister rolnictwa mówił w "Faktach po Faktach" o mandatach dla protestujących rolników
Minister rolnictwa o mandatach dla protestujących rolników
Źródło: tvn24

Ja jestem generalnie przeciwny karaniu rolników. Oni też mają swoje racje - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski, odnosząc się do mandatów dla rolników za protest na rynku w Sandomierzu. - Ci, którzy tam byli, właściwie chyba nie chcieli słuchać tego, co ma premier do powiedzenia, bo przyszli z jakimiś rekwizytami, z trumną ze świńskim ryjem, jakimiś transparentami - wymieniał.

- Tam trochę przez pomyłkę było stwierdzenie, że jest przedstawienie programu rolnego. Tam było przedstawienie programu Prawa i Sprawiedliwości szerszego niż tylko sprawy rolne. One oczywiście były przez premiera wspomniane, ale nie było przewidzianego spotkania z rolnikami - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister Jan Krzysztof Ardanowski.

Odniósł się w ten sposób do spotkania premiera Mateusza Morawieckiego w Sandomierzu, na którym miał przedstawić plan dla wsi. Rolnicy, którzy chcieli mu przedstawić swoje problemy, twierdzą, że nie zostali do niego dopuszczeni.

Zdaniem ministra rolnicy w Sandomierzu "właściwie chyba nie chcieli słuchać tego, co ma premier do powiedzenia". - Bo przyszli z jakimiś rekwizytami, z trumną ze świńskim ryjem, jakimiś transparentami - wymieniał.

"Przyjdźcie do ministerstwa, zapraszam was"

Ardanowski wyraził zdziwienie tym, że wspomniani rolnicy nigdy nie przyjechali do ministerstwa rolnictwa. - Chcecie rozmawiać o przyszłości rolnictwa, no to rozmawiajcie ze mną - zwrócił się do rolników. - Przyjdźcie do ministerstwa, zapraszam was w każdej chwili i możemy rozmawiać o wszystkich problemach - dodał.

- Nie jest przyjemne, jeżeli ktoś uzbrojony w tubę krzyczy do pana do nosa - powiedział minister rolnictwa, tłumacząc, że atmosfera w Sandomierzu nie sprzyjała rozmowom.

"Ja jestem generalnie przeciwny karaniu rolników"

Rolnicy, którzy protestowali na rynku w Sandomierzu, utrzymują, że dostali za protest mandaty w wysokości 500 i 300 złotych. Ardanowski powiedział jednak, że "nie wie, czy rolnicy rzeczywiście dostali te mandaty".

- Policjanci mówili, że to jest zgromadzenie, na którym nie powinni przeszkadzać - tłumaczył.

Pytany, czy rolnicy powinni dostać te mandaty, odpowiedział: - Ja jestem generalnie przeciwny karaniu rolników. Oni też mają swoje racje, wykrzykują często te swoje racje, próbują zwrócić na siebie uwagę.

- Myślę, że rolnikom chodziło o to, żeby zaistnieć, zafunkcjonować, wykrzyczeć. Ja ich zapraszam do rozmów. Mają w dużej mierze rację, rynki są tak rozregulowane i ceny płacone rolnikom są dramatycznie niskie. W związku z tym szukajmy razem, jak zaradzić tej sytuacji - powiedział Ardanowski.

Na uwagę, iż rolnicy twierdzą, że dzwonią do sekretariatu ministerstwa rolnictwa i są zbywani, odpowiedział: - Większość rolników w Polsce ma mój prywatny numer telefonu. Zapraszam do ministerstwa rolnictwa.

- Spotykam się z organizacjami rolniczymi codziennie. Spotykam się z każdym, kto chce się spotkać ze mną, tylko wydaje mi się, że im chyba nie bardzo zależy na spotkaniu, co bardziej na nagłośnieniu swojego protestu - ocenił protest rolników w Sandomierzu.

Autor: KB/tr/kwoj / Źródło: tvn24

Czytaj także: