- Wszyscy umrzemy na raka, oprócz szczęśliwców, którym uda się umrzeć na zawał albo zginąć w wypadku - pół żartem mówiła w "Debacie Faktów" Barbara Falandysz, prawnik i mediator, która sama zmaga się z chorobą. - To może dotyczyć każdego. Dziennikarzy, reporterów, aktorów - tłumaczył Andrzej Komorowski, terapeuta i doradca rodzinny. Jak dodał, nie ma takiej osoby, której "nagle, gwałtownie życie nie zatrzyma w biegu". - I to jest dobre, bo rodzą się łagodniejsi - ocenił.
Nowotwory są drugą przyczyną zgonów w Polsce. Tylko w tym roku diagnozę "to nowotwór" usłyszy ok. 150 tys. Polaków. To, ilu z nich przeżyje, zależy przede wszystkim od tego, czy chorobę uda się wykryć w jak najwcześniejszym stadium.
Goście "Debaty Faktów", Barbara Falandysz - prawnik, mediator oraz Andrzej Komorowski, terapeuta i doradca rodzinny, których dosięgła choroba nowotworowa, opowiadali, jak się z nią żyje.
- To jest choroba, która zatacza coraz szersze kręgi - stwierdziła Barbara Falandysz.
Jak dodała, gdy dowiedziała się o tym, że jest chora na raka, jej życie "bardzo się nie zmieniło". - Ja mam coś takiego, że złe wiadomości wypieram. Ale nie na takiej zasadzie, że nie istnieją, tylko że mnie nie interesują, bo mam tyle innych zajęć i tyle innych zadań. Ja byłam z rakiem jakoś tam otrzaskana - mówiła Falandysz w "Debacie Faktów".
"Tu rak, tam rak"
- Powiedziałam w którymś z wywiadów, że wszyscy umrzemy na raka, oprócz szczęśliwców, którym uda się umrzeć na zawał albo zginąć w wypadku. I jak to obserwuję, to idzie jakoś w tym kierunku. Tu słyszę rak, tam rak - mówiła.
Przyznała, że spodziewała się choroby. - Od śmierci męża, kiedy zostałam z czwórką małych dzieci, to nie był łatwy okres. Musiałam sobie z tym poradzić. On (rak - red.) przyszedł w momencie, kiedy najmłodsza córka zdała maturę i dostała się na studia - powiedziała Falandysz.
Jak wspominała, pomyślała wtedy, że może już kończy swoją ziemską drogę. - Po latach pomyślałam: o ile moja sytuacja jest lepsza od Ani Przybylskiej, która miała małe dzieci? Moje były już odchowane - dodała.
"To może dotyczyć każdego"
Choroba dotknęła też Andrzeja Komorowskiego, terapeutę i doradcę rodzinnego. - To może dotyczyć każdego, dziennikarzy, prezenterów, aktorów, psychologów. Dowiadujesz się i nagle: stop, już się nie śpieszysz - mówił w TVN24.
Jak przekonywał, każdy człowiek zapracowuje i na zło, i na dobro. - Musiało się coś dziać we mnie i w moim organizmie, że tak się stało (zachorował na raka - red.) - relacjonował. - Jak się dowiedziałem, wolałem poczekać jakiś czas. I tak się doprowadziło do tego, że w końcu guz zaczął przeszkadzać mi w głowie. Za ciasno mu było - opowiadał.
Jak ocenił, nie ma takiej osoby, której nagle i gwałtownie życie nie zatrzyma w biegu. - I to jest dobre, bo rodzą się łagodniejsi - stwierdził.
"Powiedziałam dzieciom, że z raka zamierzam wycisnąć ile się da"
Skąd zatem brać siłę i pogodę ducha do walki z chorobą? - Ja zawsze byłam napędzana psotą - stwierdziła Barbara Falandysz i dodała, że powiedziała dzieciom, że z raka wyciśnie tyle, ile się da. - Jeśli mi coś nie odpowiada, to mówię: proszę się ode mnie odczepić, ja mam raka. Np. jak dzwonią do mnie, chcą mi coś wcisnąć - żartowała Falandysz.
Jak mówiła, miała nieprawdopodobne szczęście, że na swojej drodze spotkała trzy fantastyczne lekarki. - Bo był taki moment, kiedy powiedziałam: ja nie będę brała chemii, ja wolę umrzeć, ja się źle czuję - zdradziła Falandysz.
Dodała, że jej przerzut pojawił się z tego, co jej życie przyniosło. - Córka była w ciąży, był remont, który mnie wykańczał, a następnie po urodzeniu dziecka nastąpiło pięć pogrzebów. Rozpoczął mój brat cioteczny a zakończyła najlepsza przyjaciółka. I mówiłam: jak nic, to mi musi wyjść. I tak się stało. Pojawił się przerzut na wątrobie. Już starożytni mówili: pokaż, co ci leży na wątrobie - opowiadała Falandysz w "Debacie Faktów".
Autor: kde//rzw/kwoj/plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24