Zawieszenie prokurator Ewy Wrzosek zostało przedłużone o kolejne pół roku przez sąd dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym - podało OKO.press. Miało się to stać nagle, bez powiadomienia prokurator i jej obrońcy o posiedzeniu. "Wszczęcie sprawy, wniosek o zawieszenie, posiedzenie sądu przy prokuraturze generalnym i wydanie postanowienia o zawieszeniu w obowiązkach na następne pół roku - zajęło im 3 dni. Zaocznie, nikt się nie bawił w procedury ani prawo do obrony" - napisała Wrzosek w mediach społecznościowych.
Według OKO.press sąd dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym "25 maja 2023 roku przedłużył dalsze zawieszenie prokurator na kolejne pół roku". Dotychczasowe zawieszenie z 1 grudnia 2022 roku "kończyło się z końcem maja i prokurator wybierała się do pracy od czerwca". "Nie wiedziała jednak, że 25 maja sąd dyscyplinarny przedłużył jej zawieszenie" - czytamy.
"Zrobił to na wniosek Zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego Prokuratora Generalnego dla regionu katowickiego, który prowadzi postępowanie dyscyplinarne wymierzone we Wrzosek. To postępowanie opiera się na tym samym, co śledztwo prokuratury" - przekazał portal.
OKO.press podało, że zarówno Ewa Wrzosek, jak i jej obrońca Jarosław Onyszczyk "nie byli jednak powiadomieni o posiedzeniu sądu w sprawie zawieszenia". "Prokurator nie dostała też decyzji sądu. A o tym, że dalej jest zawieszona, dowiedziała się przypadkiem. Wyszło to na jaw na innej sprawie w sądzie dyscyplinarnym, który 1 czerwca 2023 roku obniżył jej na czas zawieszenia pensję, o 15 procent" - czytamy.
Onyszczyk mówił portalowi, że "rzecznik dyscyplinarny dla prokuratorów z wnioskiem o przedłużenia wystąpił w ostatniej chwili". "Wniosek trafił do sądu 22 maja, a już 25 maja zebrał się sąd dyscyplinarny i przedłużył zawieszenie. Na tym posiedzeniu był tylko rzecznik dyscyplinarny z Katowic. Onyszczuk uważa, że sąd dyscyplinarny pominął prawo Wrzosek do obrony" - dodało OKO.press.
- Nie powiadomiono jej o posiedzeniu. Gdyby to zrobiono, to sąd by nie zdążył wydać orzeczenia przed upływem poprzedniego zawieszenia. A widać, że spieszono się. Tego rodzaju działanie ze strony sądu dyscyplinarnego, może być jednak uznane za naruszenie prawa i prawa do obrony - ocenił Onyszczyk cytowany przez portal. Obrońca Wrzosek zapowiedział odwołanie do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego.
Sprawa o uchylenie immunitetu zdjęta z wokandy
Portal zaznaczył, że "na przedłużenie zawieszenia prokuratura mogła zdecydować się w ostatniej chwili, bo czekała na decyzję Izby Odpowiedzialności Zawodowej w sprawie uchylenia immunitetu" Wrzosek.
Izba miała się tym zająć 18 maja, jednak sprawę zdjęto z wokandy. Powodem był wniosek obrony o wyłączenie sędziego Zbigniewa Korzeniowskiego. "I dlatego wtedy niejako zastępczo pojawił się wniosek od rzecznika dyscyplinarnego o przedłużenie zawieszenia. Bo tylko tak prokuratura mogła zablokować powrót Wrzosek do pracy od czerwca. I dlatego znienacka decyzję podjął sąd dyscyplinarny" - oceniło OKO.press.
Wrzosek: to jest proces inkwizycyjny
- To jest proces inkwizycyjny. Prawa do obrony pozbawił mnie sąd przy Prokuratorze Generalnym. Nie mogę zrozumieć, jak w 3 dni można było mnie zawiesić, bez powiadomienia mnie. Do tej pory nie mam odpisu postanowienia tego sądu. Na posiedzeniu był jednak zastępca rzecznika dyscyplinarnego z Katowic. Wiedział o terminie, przyjechał specjalnie z Katowic. On mógł być, a ja nie - komentowała w rozmowie z OKO.press prokurator Wrzosek.
Dodała, że gdyby nie jej obecność na sprawie o obniżenie wynagrodzenia, to by się o tym nie dowiedziała. - Był wcześniej czas, żeby złożyć wniosek o dalsze zawieszenie mnie. Ale czekano do ostatniego momentu. Nawet gdyby sąd chciał mnie zawiadomić, to by nie zdążył rozpoznać wniosku przed upływem pierwszego zawieszenia. Jest nierównowaga stron wpisana w to postępowanie. Rzecznik dyscyplinarny i sąd działali bez mojego udziału - zaznaczyła.
"Wszczęcie sprawy, wniosek o zawieszenie, posiedzenie sądu przy prokuraturze generalnym i wydanie postanowienia o zawieszeniu w obowiązkach na następne pół roku - zajęło im 3 dni. Zaocznie, nikt się nie bawił w procedury ani prawo do obrony" - dodała Wrzosek we wpisie na Twitterze w poniedziałek.
Wniosek o uchylenie immunitetu prokurator Wniosek
Wnioski o uchylenie immunitetu dwóm warszawskim śledczym - Małgorzacie M. i Ewie Wrzosek - skierowano w ramach śledztwa dotyczącego ujawniania osobom nieuprawnionym informacji z prowadzonych postępowań karnych. Zarzuty, które wobec nich formułuje szczecińska prokuratura regionalna, dotyczą przekazania osobom nieuprawnionym informacji z toczącego się postępowania, niedopełniania obowiązków służbowych i - wobec prokurator Wrzosek - także zaangażowania się w działalność polityczną. W grudniu ubiegłego roku obie prokuratorki zawieszono na pół roku.
Wrzosek, która wypowiadała się na temat tego śledztwa, zaprzeczyła treściom opublikowanym przez szczecińską prokuraturę. Dodawała, że jej telefon był inwigilowany przy użyciu systemu Pegasus, który umożliwia manipulowanie treściami znajdującymi się w urządzeniach elektronicznych.
Według prokuratury tłem zarzutów była kampania prezydencka w 2020 roku oraz dwa wypadki warszawskich autobusów, które miały miejsce w tym czasie. Do pierwszego z nich doszło nieopodal mostu imienia Grota-Roweckiego, w którym zginęła jedna osoba. Kierowca autobusu został wówczas oskarżony o prowadzenie pojazdu po zażyciu narkotyków.
Jak podawała prokuratura, Michał D., pełniący funkcję Dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu miasta stołecznego Warszawy, wykorzystując swoją znajomość z prokurator Wrzosek, miał oczekiwać, że śledcza poinformuje go o ustaleniach postępowania w sprawie wypadku. Prokuratura ujawniła fragmenty korespondencji elektronicznej między prokuratorkami oraz urzędnikiem. Według szczecińskiej prokuratury Wrzosek - nie mając bezpośredniego dostępu do sprawy - miała uzyskiwać informacje o postępowaniu od swojej znajomej, prokurator M., i przekazywać je Michałowi D.
Źródło: OKO.press, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24