Gdański elektroniczny rozkład jazdy kosztował cztery miliony złotych i miał pokazywać dokładne godziny odjazdu tramwajów i autobusów. System jednak nie działa, a miasto odpowiedzialnością przerzuca się z firmą, która go montowała.
Nowoczesny system miał ułatwić podróże nie tylko mieszkańcom Gdańska, ale i turystom. Elektroniczne tablice zamontowane na przystankach, powinny pokazywać za ile minut przyjedzie autobus.
Niestety, system albo nie działa w ogóle, albo jeśli działa, to pokazuje nie to, co powinien.
Rachunki nieopłacone
Powód? Miasto nie zapłaciło rachunku za przesyłanie danych z autobusu do przystanku, dlatego operator komórkowy zablokował system. - Transmisja danych została wyłączona przez operatora GSM, bo nie można było zapłacić rachunku. Rachunku nie zapłacił ZTM - podkreśla Waldemar Rokicki, prezes firmy EMTAL, która montowała system.
Chodzi dokładnie o pięciokrotne przekroczenie limitu przesyłu danych. Rachunek z 3 tysięcy wzrósł na 30. - Ten transfer nie miał możliwości być większy niż 5 GB, więc może gdzieś indziej został zużyty. Gdzie - nie wiem - mówi Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska.
Czyja wina?
Urzędnicy zarzucają firmie EMTAL, że błędnie zamontowała cały system. Co więcej, zdaniem wiceprezydenta Gdańska elektroniczny rozkład jazdy został zamontowany za późno.
Przeciwnego zdania jest Rokicki, którego zdaniem, system nie działa z winy miasta. - Miasto zmieniło przystanki, zmieniło tablice, nie było tramwajów i autobusów. I najważniejsze: kłopot z uzyskaniem zgody właścicieli działek, gdzie miały zostać położone kable do zamieszczania tablic- wymienia błędy urzędników.
Sprawa trafi do sądu
Mieszkańcy Gdańska nie kryją rozczarowania. - Po co to zakładali? Tyle pieniędzy wykładali - mówi jedna z pasażerek miejskiej komunikacji. - Mi to szkoda dobrego sprzętu, który został zakupiony - dodaje inna.
Obie strony zapowiadają, że będą szukały porozumienia - w sądzie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24