Wkrótce tradycyjne przesyłki dla osadzonych mają zastąpić paczki zamawiane przez internet. Zamówione przez bliskich więźnia produkty będą pakowane przez pracowników zakładu karnego i doręczane do celi. Pierwszą i jak na razie jedyną placówką w kraju objętą tym projektem jest areszt na warszawskiej Białołęce.
System jest prosty. Rodzina, czy znajomi osadzonego wchodzą na stronę www.paczkadlaosadzonego.pl, logują się i wybierają produkty, które chcą mu wysłać do więzienia. W więziennym sklepie można kupić to samo co w przeciętnym supermarkecie: żywność, kosmetyki, ubrania, papierosy. W przyszłości ma być też "kącik babuni", w którym rodziny osadzonych będą mogli kupić artykuły garmażeryjne i wyroby cukiernicze.
System ma pomóc przede wszystkim osobom mieszkającym daleko, czy niepełnosprawnym w dostarczaniu paczek ich bliskim w więzieniach. W mniejszym stopniu ma też zapobiegać przekazywaniu więźniom w paczkach substancji oraz przedmiotów zabronionych.
- Jeżeli paczki te będą przygotowywane przez osoby na terenie jednostek penitencjarnych, to mamy większą gwarancję, że nie przedostaną się na tereny jednostki środki niedozwolone i niebezpieczne - mówi Robert Witkowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Gdańsku.
Stare paczki zostają
E-paczki tego problemu nie rozwiążą jednak w 100 proc., ponieważ równocześnie utrzymany zostanie system dostarczania paczek drogą tradycyjną. - Problem przemytu i przenikania przedmiotów niebezpiecznych nadal pozostaje. Natomiast niewątpliwie projekt paczki elektronicznej go ogranicza - mówi kpt. Zbigniew Gospodarowicz, zastępca dyrektora aresztu na warszawskiej Białołęce.
Nowy system najbardziej zainteresowanym, czyli więźniom, podoba się jednak raczej umiarkowanie. - Skazany nie otrzyma nic z domu, przez rodzinę zrobione, tylko po prostu ze sklepu. Tak samo jakby zakupił na wypiskę tutaj. To się niczym nie będzie różnić - mówi odbywający karę na Białołęce Mirosław Falk.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24