Henryk Jacek Schoen, dyrektor Teatru Bagatela, oskarżany przez pracowniczki o molestowanie i mobbing, jest namawiany do rezygnacji przez przedstawicieli prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego - dowiedział się tvn24.pl. Schoen jednak nie zamierza rezygnować ze stanowiska. W ciągu dwóch tygodni mogą go do tego zmusić działania prokuratury.
W ubiegłym tygodniu kilkanaście byłych i obecnych pracowniczek Teatru Bagatela oskarżyło wieloletniego dyrektora sceny Henryka Jacka Schoena o trwające latami molestowanie oraz mobbingowanie. Wcześniej kobiety poprosiły o interwencję prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego.
Majchrowski podczas spotkania z pracowniczkami Bagateli poprosił, żeby nie nagłaśniać sprawy, obiecał, że doprowadzi do dymisji Schoena, a nazwiska występujących przeciw niemu kobiet nie zostaną ujawnione. Ale już dwa dni po spotkaniu dyrektor teatru dysponował listą nazwisk występujących przeciw niemu kobiet, a rzecznik prezydenta przyznała, że rzeczywiście zostały mu one przekazane z magistratu.
Gdy sprawą zainteresowały się media, urząd miasta wysłał do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wraz z listem przekazanym przez kobiety z Bagateli.
Początkowo w piątek Jacek Majchrowski miał się spotkać z dyrektorem Schoenem. Ale jak wynika z informacji tvn24.pl, spotkanie odwołano po lekturze wyjaśnień, które przesłał Henryk Jacek Schoen. Według rozmówców tvn24.pl, którzy mieli okazję zapoznać się z tym dokumentem, dyrektor Bagateli nie odnosi się merytorycznie do zarzutów stawianych przez kobiety, a całą sytuację tłumaczy rzekomym spiskiem, który miałby go pozbawić posady dyrektora, przygotowanym przez bliżej nieokreślone siły.
Prezydent nie wierzy już w dyrektora
W obliczu nieprzekonywających tłumaczeń, jak i kolejnych kobiet oskarżających Schoena, Majchrowski stracił zaufanie do dyrektora Bagateli. Ale obowiązujące przepisy nie dają narzędzi, żeby się go pozbyć. Teatr podlega miastu, ale zgodnie z ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, dyrektor powołany na czas określony może być odwołany przed upływem tego okresu tylko na własną prośbę, z powodu ciężkiej choroby lub z powodu naruszenia przepisów prawa w związku z zajmowanym stanowiskiem.
Jak wynika z informacji tvn24.pl, prezydent Krakowa próbuje doprowadzić do dymisji dyrektora Bagateli zakulisowo. W jego imieniu z Schoenem spotkała się Marta Nowak, dyrektor magistratu, zaufany człowiek Majchrowskiego. Miała ona namawiać Henryka Jacka Schoena do złożenia dymisji, podkreślała, że oczekuje tego od niego prezydent. Dyrektor Bagateli nie zgodził się na takie rozwiązanie. Na razie zdecydował, że od wtorku idzie na urlop. Nie wiadomo, kiedy zamierza z niego wrócić.
Jacek Majchrowski pytany w ubiegłym tygodniu przez dziennikarzy, czy gdyby Schoen złożył rezygnację, by ją przyjął, odpowiedział twierdząco.
Prokuratura wkracza do akcji
Ale karierę wieloletniego dyrektora może w najbliższych dniach zakończyć krakowska prokuratura. Jak dowiaduje się tvn24.pl, w nadchodzącym tygodniu mają zacząć się przesłuchania kobiet oskarżających Schoena o molestowanie. Ze względu na charakter przestępstwa będą się one odbywały przed sądem, w obecności psychologa. Z informacji tvn24.pl wynika, że jeśli relacje pokrzywdzonych potwierdzą się i zostaną uznane za wiarygodne, śledczy nie będą zwlekali z postawieniem zarzutów Schoenowi i przedstawią je od razu po pierwszych przesłuchaniach. A w następstwie tego wystąpią o zawieszenie go na stanowisku dyrektora Bagateli.
Dyrektor chciał być małym zwierzątkiem
To nie koniec kłopotów dyrektora Bagateli. Do redakcji tvn24.pl zgłaszają się kolejne kobiety, które twierdzą, że były molestowane przez Henryka Jacka Schoena. Wśród nich liczne grono stanowią kelnerki, które pracowały w kawiarniach wokół Teatru Bagatela.
Z ich relacji wynika, że niemal każda wizyta dyrektora teatru wiązała się z przykrymi doświadczeniami. - Kiedyś przyszedł na kawę i jak zwykle złapał mnie za nadgarstek. Zaczął głaskać i prawić komplementy, w ten swój wyjątkowy obleśny sposób. Opowiadał, że kiedyś podczas festiwalu filmowego we Francji naga Sophie Marceu podawała mu śniadanie do łóżka. Ale ja i tak robię na nim pod względem seksualnym większe wrażenie niż ona - opowiada jedna z kobiet.
- Był stałym klientem naszego lokalu. Dziewczyny starały się unikać stolików, gdzie siadał. Głaskał po plecach, opowiadał, co by z nimi robił. Jednej z nas powiedział, że chciałby być małym zwierzątkiem, którym by się zajęła. To wszystko było obrzydliwe - dodaje inna z kobiet, w przeszłości pracująca jako kelnerka w Krakowie.
Z redakcją skontaktowały się również kobiety mieszkające w tej samej dzielnicy co Shoen. - Do nieprzyjemnych sytuacji dochodziło nawet podczas podróży komunikacją miejską z tym człowiekiem. Kiedyś dosiadł się do mnie i w zatłoczonym autobusie zaczął masować moje kolano. Odrzuciłam jego rękę i powiedziałam "niech pan przestanie". Wtedy mnie ścisnął i rzucił: "Pamiętaj, że przeszliśmy na ty, jak jeszcze raz powiesz do mnie na pan, to cię tu przy wszystkich pocałuję w usta z języczkiem". Po tym wszystkim natychmiast wysiadłam z autobusu. Gdy go później spotykałam, wolałam zaczekać na kolejny autobus, niż jechać z nim - opowiada kobieta.
Henryk Jacek Schoen mimo kilku prób kontaktu nie odpowiedział na pytania dziennikarza tvn24.pl.
Autor: Szymon Jadczak (szymon_jadczak@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl