Oczywiście, mogłoby być szybciej, Zbigniew Ziobro nie jest w stu procentach zadowolony. Ale wcześniej czekano sześć miesięcy ze zgłoszeniem tej sprawy - powiedział rzecznik ministra sprawiedliwości Jan Kanthak. Razem z posłem Platformy Obywatelskiej Marcinem Kierwińskim komentował on w programie "Tak jest" postępowanie po zawiadomieniu o domniemanej ofercie korupcyjnej ze strony szefa Komisji Nadzoru Finansowego, Marka Chrzanowskiego.
Właściciel m.in. Getin Noble Banku Leszek Czarnecki w środę 7 listopada zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Marka Chrzanowskiego, szefa KNF. Zgodnie z niedawną publikacją "Gazety Wyborczej", według Czarneckiego, w rozmowie w marcu 2018 roku Chrzanowski miał zaoferować przychylność dla jego banku w zamian za około 40 mln zł.
"Ziobro nie jest w stu procentach zadowolony"
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oświadczył później, że o sprawie dowiedział się dopiero 13 listopada. Rzecznik ministra tłumaczył te sześć dni różnicy sposobem funkcjonowania ministerstwa.
- Nie mówimy o sześciu dniach, mówimy o dniach urzędowania urzędu, w tym przypadku Prokuratury Krajowej - stwierdził Jan Kanthak podkreślając, że "trzeba znać, jak działa urząd". - Najpierw jest Kancelaria Główna, do Prokuratury Krajowej według mojej wiedzy wpływają setki pism dziennie - powiedział.
Opisał następnie sposób postępowania z takim zawiadomieniem: według niego po tym, jak w środę trafiło do Kancelarii Głównej ministerstwa, dwa kolejne dni, czwartek i piątek, spędziło ono w "komórce merytorycznej, która rozpatruje tego typu pisma".
- Oczywiście, mogłoby być szybciej, minister Ziobro nie jest w stu procentach zadowolony, trzeba to powiedzieć, ale nie przesadzajmy - ocenił Kanthak zadając pytanie, "dlaczego czekano sześć miesięcy" ze zgłoszeniem w ogóle tej sprawy do prokuratury.
Kierwiński: służby nie zadziałały
- Jak to jest, że sześć miesięcy ważny urzędnik państwowy potencjalnie szantażuje szefa banku i służby rządzone przez PiS nie wiedzą o tym kompletnie nic - pytał Marcin Kierwiński. - Państwo mówicie, że państwo, jako jego instytucje, zadziałały. Ale służby specjalne nie zadziałały, wy jako prokuratura szukacie tego pisma, przez sześć dni nie wiecie, gdzie to pismo wpłynęło - stwierdził poseł.
- A potem okazuje się, że służby zostały wyprzedzone przez samolot z Singapuru i nie zdążyły wejść do KNF wcześniej, niż wrócił pan były prezes (Marek Chrzanowski) by posprzątać swoje biurko - dodał.
Rzecznik ministra sprawiedliwości nazwał te słowa "klasyczną demagogią polityków". - Najpierw mówi się, że minister Ziobro wszystko wie, państwo podsłuchów, państwo totalitarne, a z drugiej strony pretensje, że służby nie wiedzą. A skąd służby mają wiedzieć, skoro rozmawiają dwie osoby w gabinecie? - powiedział. - Pan chciał, żeby tam były podsłuchy? - pytał.
Jan Kanthak zaznaczył, że nie zna on "kuchni pracy służb specjalnych". - Z tego, co przedstawiciele KNF przekazują, wiemy, że pan Chrzanowski się tam znalazł, ale już nie miał dostępu do jakichkolwiek informacji - podkreślił. - Bądźmy ludźmi, jak ktoś zostaje zwolniony z pracy, to choćby zabrać swoje prywatne rzeczy z gabinetu powinien mieć prawo - stwierdził.
Rzecznik nie zgodził się ze stwierdzeniem, że minister Ziobro powinien odsunąć się od śledztwa w sprawie złożonego zawiadomienia z uwagi na fakt, że szef KNF był z nadania tego samego środowiska politycznego - ówczesnej premier Beaty Szydło.
- Nie widzę tu żadnej zależności, nie mówimy tu w ogóle o członku partii - zaznaczył. - Trzeba pamiętać o tym, że w każdym środowisku zdarzają się czarne owce - dodał.
Autor: mm/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24