W reakcji na katastrofę airbusa we Francji szereg europejskich linii lotniczych zaostrza przepisy dotyczące tego, ile osób musi być w kokpicie podczas lotu. Z sześciu największych działających w Polsce, trzy już to zapowiedziały lub robiły to wcześniej. Na razie decyzji nie podjęły jeszcze LOT i Lufthansa.
Ostrzejsze zasady oznaczają, że przez cały okres lotu w kokpicie muszą przebywać dwie osoby. Kiedy jeden z pilotów musi z jakiegoś powodu wyjść, zastępuje go członek załogi pokładowej, co najczęściej oznacza główną stewardessę/stewarda.
Ryanair, Wizzair, Norwegian
Jak powiedziała tvn24.pl przedstawicielka Ryanair, najpopularniejszej linii lotniczej w Polsce, irlandzki przewoźnik stosuje takie reguły już od dawna. W kokpicie zawsze muszą być dwie osoby. - Jeśli pilot musi wyjść do łazienki, w kabinie na czas jego nieobecności musi stać szef załogi pokładowej - napisano w oświadczeniu linii. Ma to być "stosowana od dawna polityka".
Trzeci największy przewoźnik w Polsce, węgierskie tanie linie Wizzair, decyzję o zastosowaniu takiej samej zasady podjęły w reakcji na katastrofę airbusa Germanwings.
- Stosując nowe wytyczne w kokpicie zawsze musi przebywać więcej niż jedna osoba. W przypadku, gdy jeden z pilotów opuści kokpit, zastąpi go inny członek załogi pokładowej. Nowe procedury aprobował węgierski Urząd Lotnictwa Cywilnego - oznajmił rzecznik prasowy Daniel de Carvalho.
Już w czwartek analogiczną decyzję podjęła szósta największa linia działająca w Polsce, norweska Norwegian. W kokpicie zawsze będą musiały być dwie osoby. - Dyskutowaliśmy już od dłuższego czasu na ten temat, lecz ta katastrofa przyspieszyła nasze decyzje - powiedział Thomas Hesthammer, odpowiedzialny w norweskich liniach za organizację lotów.
LOT, Lufthansa, Germanwings
Decyzji nie podjął jeszcze drugi największy przewoźnik w Polsce, czyli LOT. Jak poinformowała rzeczniczka LOT-u Małgorzata Kozieł, "decyzje związane z bezpieczeństwem nie mogą być podejmowane pod wpływem impulsu, nim zostaną wprowadzone nie mogą też budzić najmniejszych wątpliwości co do ich słuszności i skuteczności".
Dodała, że LOT otrzymał od Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) Biuletyn Bezpieczeństwa, który zawiera jedynie wstępne propozycje zaleceń. "Chcemy być pewni, że wprowadzenie jakiejkolwiek zmiany w dotychczasowych procedurach bezpieczeństwa będzie celowe i jednoznacznie wpłynie na poprawę ich efektywności" - zaznaczyła w przesłanym do redakcji oświadczeniu Kozieł.
Niejasna jest postawa Lufhtansy i Germanwings, które zajmują odpowiednio czwartą i piątą pozycję na rynku przewozów pasażerskich w Polsce. W czwartek szef niemieckich linii Carsten Spohr oznajmił, że "nie widzi potrzeby zmiany procedur na podstawie tego odosobnionego incydentu. - Skonsultujemy to jednak z władzami i przeanalizujemy, czy nie trzeba będzie tego zrobić - stwierdził Spohr.
Przepisy tego nie nakazują
Linie lotnicze podejmują decyzję o zmianie zasad samodzielnie. Nadzorująca bezpieczeństwo lotów w UE Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) tego nie wymaga, a analogiczne instytucje w poszczególnych krajach Wspólnoty (na przykład polski Urząd Lotnictwa Cywilnego), muszą się do tego dostosować.
Obecnie obowiązujące przepisy stanowią, że obaj piloci muszą być bezwzględnie w kokpicie podczas startu i lądowania. Po znalezieniu się na wysokości przelotowej tylko jeden. Zgodnie z tą zasadą kapitan airbusa A320 linii Germanwings wyszedł do toalety dopiero gdy samolot znalazł się na 11 kilometrach i rozpoczął stabilny lot w kierunku docelowego lotniska w Dusseldofie. Dopiero wówczas do działania przystąpił drugi pilot, który według francuskiej prokuratury w sposób świadomy skierował samolot w ziemię.
Dotychczas zasadę koniecznej obecności dwóch osób w kokpicie stosowała tylko część amerykańskich linii lotniczych, ale też nie wszystkie. Tak samo jak EASA, Federalna Agencja Awiacji nie wymagała tego jednoznacznie w swoich przepisach.
Autor: mk,eos//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: seba-st/CC BY SA-3.0, Adrian Pingstone/domena publiczna, Igor Dvurekov/CC BY SA-3.0