- Czuje się skrzywdzony porównywaniem mnie do premiera Donalda Tuska - mówił w TVN24 Ludwik Dorn z Solidarnej Polski pytany o coraz częstsze przywoływanie jego wypowiedzi sprzed kilku lat dotyczących lekarzy. - Zawsze byłem i jestem obrońca pacjentów - podkreślił.
Pod koniec 2005 roku lekarze Porozumienia Zielonogórskiego nie chcieli podpisywać kontraktów z NFZ, ponieważ domagali się zwiększenia stawek na jednego pacjenta. Brak kompromisu groził, że tysiące gabinetów lekarskich byłoby zamkniętych, a kilka milionów osób nie miałoby dostępu do lekarza. Ludwik Dorn, który był wtedy ministrem spraw wewnętrznych i administracji w rządzie PiS, zaproponował w jednej z wypowiedzi, aby brać lekarzy w kamasze, "jeżeli wystąpi i będzie się nasilało niebezpieczeństwo dla obywateli".
Te słowa są ostatnio coraz częściej przypominane w kontekście wypowiedzi premiera Donalda Tuska, który w Sylwestra zapowiedział, że "lekarze, którzy będą zachowywali się niegodnie i będą utrudniali pacjentom życie, będą podlegali konsekwencjom".
Wtedy i dziś
Ludwik Dorn, obecnie poseł klubu Solidarnej Polski, mówił w "Rozmowie Rymanowskiego" w TVN24, że porównanie to jest dla niego krzywdzące. - Ja jestem, tak jak i byłem wtedy, obrońcą pacjentów. Nie wycofuję się z tamtej wypowiedzi. Powiedziałem te słowa, kiedy Porozumienie Zielonogórskie twierdziło, że gabinety będą zamknięte, bo chcieli więcej pieniędzy. Chodziło o to, że nie będą leczyć ileś milionów ludzi, także matek z dziećmi - mówił.
Teraz - jak dodał - sytuacja jest inna. - Rząd stworzył taką sytuację, że lekarz musi dokonać krzywdy na sobie samym - powiedział odnosząc się do ewentualnych kar, które mają ponosić lekarze, jeśli wypiszą na recepcie refundowany osobie, której się on nie należy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24