"Skala zainteresowania Amerykanów była przeogromna. I to nawet w gazetach z prowincji" - opowiada o ataku bolszewików na Warszawę w 1920 roku dziennikarz Jacek Stawiski w rozmowie z tvn24.pl. Komentator TVN24 przygotował dla nas przegląd amerykańskiej prasy tamtych dni.
Maciej Tomaszewski: Przejrzałeś amerykańskie gazety z czasu Bitwy Warszawskiej. To co działo się wtedy w Polsce, cieszyło się dużym zainteresowaniem amerykańskiej prasy?
Jacek Stawiski: Powiem szczerze, że byłem zaskoczony. Jeśli wyobrazimy sobie, że działo się to niemal 100 lat temu, to skala zainteresowania Amerykanów była przeogromna. I to nawet w gazetach z prowincji. Oczywiście wiele z tych często sensacyjnych informacji się nie potwierdzało, ale jest to jakaś lekcja poglądowa. Na przykład gazeta codzienna z Utah 10 sierpnia pisze, że premier Wielkiej Brytanii Lloyd George broni akcji sowieckiej przeciwko Polsce, ale jednocześnie żąda, by Rosja szanowała niezależność Polski. To jest moim zdaniem bardzo ciekawe.
Doniesienia z Polski są wtedy najważniejsze, drukowane dużymi literami. Gazety oczywiście wyglądały trochę inaczej - przede wszystkim więcej się pisało, było mniej zdjęć, o ile były jakiekolwiek. Depesze bardzo często przychodziły i były przerabiane dopiero po kilku dniach. Trzeba o tym pamiętać. Dlatego pierwsze informacje o zwycięstwie Polaków pojawiają się dopiero ok. 20 sierpnia.
Doniesienia z Polski są wtedy najważniejsze, drukowane dużymi literami. Gazety oczywiście wyglądały trochę inaczej - przede wszystkim więcej się pisało, było mniej zdjęć, o ile były jakiekolwiek. Depesze bardzo często przychodziły i były przerabiane dopiero po kilku dniach. Jacek Stawiski, TVN24
Powiedziałeś, że wskutek możliwości technicznych ówczesnych mediów, informacje były opóźnione. W związku z tym obraz przebiegu samej bitwy jest w pewien sposób zniekształcony. Niektóre doniesienia mówią np. o tym, że Rosjanie są już na Pradze. Z czego to wynikało?
Mniej jest informacji reportażowych. Dlaczego? Bo nie było ludzi. Reportaże o wojnie to były zadania dla korespondentów wojennych z najwyższej półki. W tym, co przeglądałem, nie znalazłem takich. Jacek Stawiski, TVN24
Z jednej strony mówisz, że nie było zbyt wielu korespondentów, ale z drugiej strony jednak te informacje znalazły się na pierwszych miejscach wielu gazet, nawet tych z amerykańskiej prowincji. Z czego to się wzięło? W Europie wtedy trwała co najmniej jeszcze jedna wojna, turecko-grecka, a Amerykanie stracili zainteresowanie Europą po wojnie światowej. Czy kogoś to interesowało z punktu widzenia historii i polityki, czy była to tylko krwawa sensacja?
Rzeczywiście masz rację, że Amerykanie po I Wojnie Światowej stracili zainteresowanie tym, co się dzieje w Europie, ale to było zainteresowanie polityczne, dziennikarskiego nie stracili. Europa na trwale weszła do obiegu informacji istotnych w mediach amerykańskich. Po drugie, skala wojny polsko-bolszewickiej była rzeczywiście duża. Ta wojna decydowała o losach co najmniej Europy Środkowej. Trwały protesty komunistyczne w wielu krajach. Wydawało się, że następuje rozpad dopiero co ustanowionego ładu. Rozpad Polski byłby zaprzeczeniem wyniku I Wojny Światowej.
Czy to czuć w tych gazetach? Czy czuć tę atmosferę doniosłości, którą później opisywali historycy pisząc, że to była wojna, która decydowała o losach Europy?
Bezwzględnie tak. Nawet nie spodziewałem się, że aż tak bardzo będzie się wyczuwało ten nastrój zagrożenia dla dopiero co ustanowionego porządku. Dużo jest takich tytułów. W momencie zwycięstwa Polskiego informacje są optymistyczne. Jest poczucie, że dokonało się coś istotnego, nawet jeśli są to informacje spóźnione i błędne.
Emocje, których jest faktycznie dużo w tych artykułach, są przychylne wobec Polaków. Skąd to się brało? Z przyjaźni polsko-amerykańskiej, jak chcielibyśmy to widzieć, czy była to raczej obawa przed nowym zagrożeniem, które symbolizowała bolszewicka Rosja?
W momencie zwycięstwa Polskiego informacje są optymistyczne. Jest poczucie, że dokonało się coś istotnego, nawet jeśli są to informacje spóźnione i błędne. Jacek Stawiski, TVN24
A trzeba też pamiętać, że to jest rok 1920, a eksperyment bolszewicki, który wydawał się ze wszech miar udanym, trwa zaledwie dwa lata. Sympatia niższych klas do rewolucji była ogromna, tak jak zagrożenie rewolucją w wielu krajach Europy. Partie socjalistyczne i socjaldemokratyczne były zdezorientowane, nie wiedziały o zbrodniach. Zresztą retoryka bolszewików, także wobec Polaków, nacechowana była apelami o pokój i dobrobyt. Na tym polegał fenomen komunizmu do jego dni ostatnich. To nie był system, który jawnie głosił zbrodniczość. Ten system należało rozpoznać.
Wielkość przywódców polskich takich jak Piłsudski, Witos czy Dmowski, polegała na tym, że oni wyczuwali to zagrożenie. Dla nich Rosja była zagrożeniem, Rosja czerwona także.
Kiedy minął szczyt zainteresowania prasy amerykańskiej?
Bardzo szybko. Już kilka tygodni po bitwie się o tym nie mówiło. Jeszcze pojawiają się doniesienia o bitwie nad Niemnem, ale udane odepchnięcie bolszewików spod Warszawy oznacza koniec zainteresowania.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24