Weszliśmy do Unii Europejskiej, akceptując pewne zasady, jeśli chodzi o stosowanie prawa europejskiego. PiS podważa sam fundament funkcjonowania Unii, dlatego podejrzewamy, że chce z niej wyjść - mówił w programie "Tak jest" w TVN24 poseł KO Dariusz Rosati. - My uważamy, że Polska pozostaje państwem suwerennym i przekazuje tylko część swoich kompetencji Unii Europejskiej - odpowiedział mu wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz.
Na czwartkowym posiedzeniu Sejmu głos zabrał premier Mateusz Morawiecki. W swoim wystąpieniu ocenił, że "polexit to fake news". - To kolejne wielkie kłamstwa (lidera PO, Donalda - red.) Tuska, które Polacy doskonale rozpoznają - ocenił.
Rosati: nie ma żadnych podstaw, żeby wierzyć premierowi, że polexit to jest fake news
- To wystąpienie było skandaliczne i niesłychane. Premier dwa razy powtórzył, że "polexit to fake news", ale potem pół godziny atakował Unię, oskarżał ją o naruszanie suwerenności, o napadanie na Polskę - komentował w piątek w programie "Tak jest" Rosati. - Siadając do tej debaty w Sejmie, miałem wątpliwości, czy cały PiS chce wyjść z Unii Europejskiej, ale po tym wystąpieniu premier mnie przekonał. Widziałem taką nienawiść, niechęć, że trudno sobie wyobrazić, żeby tutaj nie było jakiejś agendy - ocenił.
Rosati mówił o "ciągu wypadków, które układają się w pewną logiczną sekwencję". - Zaczęło się kilka lat temu, jak pani Szydło wyprowadziła flagi unijne z gabinetu. Potem mieliśmy prezydenta Dudę, który mówił o wyimaginowanej wspólnocie. Na końcu mieliśmy kuriozalną wypowiedź pana posła Suskiego, że jesteśmy pod okupacją brukselską - wymieniał Rosati. Jego zdaniem "nie ma żadnych podstaw, żeby wierzyć premierowi, że (polexit - red.) to fake news".
Przydacz o "fantomie, wymyślonym przez polską opozycję"
Wiceszef MSZ Marcin Przydacz powiedział, że "patrzy na całą tę dyskusję jako na próbę spełnienia marzenia Donalda Tuska i części polskiej opozycji o przeformułowaniu polskiej debaty na dyskusję o Unii Europejskiej, w której to rzekomo Donald Tusk i część opozycji, mieliby siedzieć wygodnie w fotelu proeuropejskim, a wszyscy, którzy się z nimi nie zgadzają, mieliby być antyeuropejczykami".
- To, co jest proponowane przez polską opozycję, rzekomy polexit, został wymyślony w głowach PR-owców po to, żeby nas podzielić na stronę pro- i antyeuropejską - ocenił Przydacz. - My dzisiaj musimy w ramach debaty, także sejmowej, borykać się z fantomem wymyślonym przez polską opozycję, która nie chce dyskutować o sprawach zasadniczych, o bezpieczeństwie państwa, o polityce społecznej i gospodarczej - dodał.
Rosati: PiS podważa sam fundament funkcjonowania UE
Rosati odniósł się także do wyroku Trybunały Konstytucyjnego z 7 października, w którym TK uznał, że część przepisów unijnych jest niezgodna z polską konstytucją.
- Weszliśmy do Unii Europejskiej, akceptując pewne zasady, jeśli chodzi o stosowanie prawa europejskiego. Wszyscy sobie zdajemy sprawę, że od tego, jak się interpretuje to prawo, jest trybunał europejski. Wy podważacie sam fundament funkcjonowania Unii. Dlatego podejrzewamy, że chcecie z niej wyjść - powiedział Rosati, zwracając się do drugiego gościa programu - wiceszefa MSZ Marcina Przydacza.
Jak dodał poseł, "to wszystko jest wskazówką, że wy się nie chcecie godzić na funkcjonowanie pewnego systemu wartości i pewnego systemu prawnego, który do tej pory w Unii obowiązywał, bo was to uwiera".
- Pan Kaczyński i partia Prawo i Sprawiedliwość nie chcą nikogo, kto by kontrolował ich działania z punktu widzenia prawnego. Oni odmawiają prawa instytucjom prawa międzynarodowego, żeby wskazali: hej, chłopaki, wy działacie niezgodnie z własną konstytucją. Oni chcą doprowadzić do sytuacji, by być kompletnie bezkarnym w łamaniu prawa i by nikt się nie wtrącał. Przypomina mi to czasy słusznie minione, za PRL-u, kiedy starą śpiewką wszystkich państw komunistycznych było to, żeby się nikt nie wtrącał w ich wewnętrze sprawy. I ta sama śpiewka płynie z ust pana Kaczyńskiego - przyznał Rosati.
Przydacz: my uważamy, że Polska pozostaje państwem suwerennym
- Rzeczywiście jest między nami zasadniczy spór - przyznał Przydacz. - My z jednej strony uważamy, że regulacji unijnych należy przestrzegać w takim zakresie, w jakim przekazaliśmy te kompetencje Unii Europejskiej w postaci traktatów o Unii Europejskiej i traktatów o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Natomiast jeśli TSUE interpretuje te przepisy w taki sposób, że wychodzi poza swój mandat, a jednocześnie ta interpretacja jest niezgodna z polską konstytucją, to w takim przypadku Trybunał Konstytucyjny mówi: stop - powiedział wiceminister.
Jak dodał, "jest między nami jeszcze inna oś sporu". - Uważamy, że Polska pozostaje państwem suwerennym i przekazuje tylko część swoich kompetencji Unii Europejskiej. Nie ma w konstytucji zapisu, aby Unia mogła nas kontrolować w każdej rzeczy, w jakiej sobie zażyczy. To jest pytanie, kto jest ważniejszy, konstytucja, czy Unia Europejska? Ja uważam, że to jest nasze suwerenne państwo i nasza suwerenna konstytucja. Pan chciałby mieć jakieś ponadnarodowe instytucje, które nas będą kontrolować - powiedział Przydacz, zwracając się do Rosatiego.
Jak podkreślił, "w latach 90 zbudowaliśmy swoją suwerenność i powinniśmy ją utrzymać". - Natomiast w tej części, w której się zgadzamy oddać ją Brukseli, powinniśmy oczywiście przestrzegać tych zasad, które wspólnie z Brukselą uzgodniliśmy - skwitował wiceminister.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24