Resort spraw wewnętrznych daje zielone światło dla konfrontacji siostra Krzysztofa Olewnika z policjantami, którzy obserwowali przekazanie okupu porywaczom. Stawia jednak warunek, by funkcjonariusze pozostali incognito dla opinii publicznej. Danuta Olewnik zarzuca policjantom rażące zaniedbania w prowadzonym śledztwie.
O konfrontację zabiegali zarówno prawnicy rodziny Olewników, jak i śledczy z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, która ustala okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika i bada nieprawidłowości przy dotychczasowych postępowaniach w tej sprawie.
Resort spraw wewnętrznych miał wątpliwości, co do możliwości przesłuchania policjantów działających pod przykryciem. Zgodnie z prawem w śledztwie występują oni w charakterze świadków incognito i ich tożsamość powinna być chroniona.
- Zgadzamy się na przeprowadzenie konfrontacji, prosząc równocześnie, by nie został ujawniony ani wizerunek, ani dane osobowe policjantów - mówi rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.
Na pytanie, jak miałoby wyglądać takie przesłuchanie, rzeczniczka powiedziała, że decyzja leży w gestii prokuratury.
Ma żal
Danuta Olewnik zeznawała przed sejmową komisją śledczą dwa tygodnie temu i wtedy powiedziała m. in., że największy żal do policji ma za to, iż funkcjonariusze nie pojechali nawet na miejsce wyrzucenia okupu, by zabezpieczyć ślady.
Mówiła o wydarzeniach z końca lipca 2003 r., kiedy wraz z mężem zrzuciła torbę zawierającą 300 tysięcy euro okupu z warszawskiej Trasy Armii Krajowej na przebiegającą pod nią ulicę Gwiaździstą. W tym czasie policjanci z Wydziału Techniki Operacyjnej mieli obserwować porywaczy.
- Potem dowiedziałam się, że nadzorujący rzekomo tego dnia całą operację zabezpieczenia okupu policjant Remigiusz M., gdy do niego dzwoniłam, był w swoim domu - powiedziała. Dodała, że wersje jej i jej męża oraz funkcjonariuszy biorących udział w akcji różnią się od siebie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24