W otoczeniu tłumu dziennikarzy, uśmiechnięty i na luzie - premier Donald Tusk tuż przed godz. 9 przyszedł na posiedzenie komisji hazardowej. Przesłuchanie szefa rządu potrwa co najmniej kilka godzin.
Czwartkowe przesłuchanie premiera będzie kulminacyjnym punktem prac komisji hazardowej. I niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem politycznym tygodnia.
Szef rządu zapowiadał, że nie będzie się przygotowywał do przesłuchania. Wszystko bowiem, co miał do powiedzenia na temat afery hazardowej, przedstawił na konferencji prasowej, podczas której ogłaszał dymisje w rządzie będące jej pokłosiem.
Bez wątpienia przygotowali się do niego sejmowi śledczy, przede wszystkim z opozycji, którzy wiele sobie obiecują po czwartkowym posiedzeniu. - Trzeba wyjaśnić tę sprawę, także potencjalny przeciek, jeśli był – mówi Bartosz Arłukowicz z Lewicy.
Przeciek i spotkania w kancelarii
Premier nie uniknie więc pytań, w jaki sposób Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek - biznesmeni od hazardu, którzy poprzez ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i ówczesnego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego załatwiali usunięcie dopłat od gier z ustawy hazardowej - mogli się dowiedzieć, że interesuje się nimi Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Były szef CBA Mariusz Kamiński jako źródło przecieku wskazał Kancelarię Premiera, a dokładniej mieliby za nim stać: premier albo sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki. To właśnie oni mieli – według Kamińskiego – przekazać informacje o działaniach CBA ówczesnemu ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu, który spotkał się z szefem rządu 19 sierpnia 2009 r. Polityk PO miał o niej potem wspomnieć swojemu asystentowi Marcinowi Rosołowi, a ten córce Ryszarda Sobiesiaka "Rysia" w stołecznej restauracji "Pędzący Królik".
Tusk będzie się musiał się też wytłumaczyć, kiedy podjął decyzję o dymisji Kamińskiego. Ten twierdzi, że stało się to na spotkaniu premiera z Drzewieckim i Schetyną 19 sierpnia 2009 r. i była to kara za wykrycie afery hazardowej.
Szef rządu nie uniknie pytania o to spotkanie, a dokładniej o to, dlaczego wezwał do siebie Drzewieckiego i Schetynę, i jak przebiegała rozmowa z ministrami (Schetyna zeznał, że Drzewiecki "negatywnie mówił o dopłatach od gier", ale premier nie zapytał go o zaangażowanie w proces legislacyjny nad ustawą hazardową). Podobnie, jak o rozmowę z ówczesnym szefem klubu Zbigniewem Chlebowskim w dniu 26 sierpnia 2009 r., skoro nie był on odpowiedzialny w rządzie za prace legislacyjne nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych (ale premier pytał go - jak zeznał Schetyna przed komisją hazardową - o zaangażowanie w tę legislację).
I dlaczego nie poprzestał na rozmowie z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i jego zastępcą Jackiem Kapicą.
Oskarżenia Kamińskiego
Będą też zapewne pytania o oskarżenia Kamińskiego, iż Tusk usiłował zamieść aferę hazardową pod dywan. Były szef CBA zeznał przed komisją hazardową, że premier, który - po otrzymaniu od niego informacji o zaangażowaniu polityków PO w nielegalny lobbing - obiecywał zdecydowane reakcje, po piśmie CBA o przecieku zaczął milczeć.
– Przekazałem je 11 września 2009 r. Nie było żadnej reakcji – powiedział były szef CBA. Kiedy 16 września doszło w końcu do spotkania z premierem, była ono krótsze niż spodziewał się tego Kamiński. Po pytaniu, czy zarzuty, jakie mają mu postawić rzeszowscy prokuratorzy, to pokłosie wykrycia przez niego afery hazardowej, premier miał – jak zeznał były szef CBA – zaprzeczyć, a następnie szybko zakończyć spotkanie.
Inną wersję przedstawił sejmowym śledczym Cichocki. Wskazał, że to z winy byłego szefa CBA nie doszło do rozmowy o przecieku. Premier – jak przekonywał Cichocki - chciał rozmawiać, ale w sytuacji, kiedy Kamiński oskarżył go o naciski na prokuraturę, powiedział, iż "musi się zastanowić, co dalej robić".
Rozbieżności w zeznaniach Kamińskiego i Cichockiego dotyczą też przebiegu kluczowego spotkania z 14 sierpnia 2009 r. Wtedy były szef CBA poinformował premiera o aferze hazardowej.
Kamiński twierdził, że ostrzegał Tuska, iż Chlebowski i Drzewiecki są w pełni dyspozycyjni wobec lobby hazardowego, i dlatego "kodeks karny będzie miał zastosowanie"
Z kolei Cichocki zeznał, że były szef CBA mówił, iż "być może w przyszłości kodeks karny będzie miał zastosowanie".
Szef rządu będzie musiał wyjaśnić sejmowym śledczym, co w takim razie usłyszał od byłego szefa CBA, i jak to zrozumiał. A także dlaczego nie polecił Kamińskiemu – jeśli były ku temu przesłanki – by poszedł do prokuratury.
Zamieszanie z ustawą hazardową
Nie uniknie też pytań, dlaczego uznał, że nowelizacja ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych powinna trafić do kosza i należy przygotować nową ustawę hazardową.
Tym bardziej, że są sprzeczności odnośnie dat rozpoczęcia prac nad nowelizacją. W październiku ub. roku szef doradców premiera Michał Boni mówił na forum Sejmu, że z powodu przedłużających się prac nad nowelizacją przepisów hazardowych, szef rządu polecił mu 30 lipca 2009 r. przygotować nowy projekt.
Miałoby się to zatem stać przed 12 sierpnia 2009 r., kiedy ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poinformował premiera Donalda Tuska o aferze hazardowej i nielegalnym lobbingu ze strony polityków PO, którzy mieli zabiegać o usunięcie dopłat od gier z przygotowywanych przepisów.
Potem Boni, zeznając przed komisją hazardową wycofał się z tych słów, twierdząc że źle zrozumiał premiera, a w rzeczywistości założenia do nowelizacji zostały uzgodnione na spotkaniu z szefem rządu dopiero 29 września 2009 r.
Inaczej zeznał przed komisją hazardową wiceminister finansów Jacek Kapica. Powiedział, że spotkał się z Bonim 31 lipca 2009 r., a ten zlecił mu przygotowanie założeń do ustawy hazardowej (Boni o tym spotkaniu nie wspomniał sejmowym śledczym).
Transmisja przesłuchania na żywo w TVN24 i tvn24.pl.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24