W wielu miastach Polski dzieci licznie wypisują się z lekcji katechezy. W tym roku w Łodzi zapisała się na nią tylko połowa uczniów. W Częstochowie radni wyliczają, ile zostanie pieniędzy w budżecie po zakończeniu finansowania lekcji religii. Mają nadzieję, że jeśli ich inicjatywa wejdzie w życie, poskutkuje to zwiększeniem państwowej subwencji na katechezę - tak, by urząd miasta mógł wydać 3 miliony złotych rocznie na pilniejsze potrzeby. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Niewiele polskich miast tak bardzo kojarzy się z katolicyzmem jak Częstochowa. Mimo to, najważniejsze centrum pielgrzymkowe w Polsce nie uchroniło się przed ogólnopolską tendencją i spadkiem liczby uczniów chodzących na lekcje religii.
- Mamy 870 uczniów, na religię uczęszcza 371 - mówi Jadwiga Sipa, dyrektorka IV Liceum Ogólnokształcącego imienia Henryka Sienkiewicza w Częstochowie. - Znam osoby, które w tym czasie są na korkach albo są na basenie. Wybierają różne inne formy, ale nie religię - dodaje Marcin Sygiet, dyrektor Zespołu Szkół imienia Wisławy Szymborskiej w Częstochowie.
Radni Lewicy chcą wstrzymania dopłat do lekcji religii w szkole
Co roku na religię zapisuje się w Częstochowie coraz mniej osób, ale nie przekłada się to na niższe koszty jej organizacji. W czasach galopującej drożyzny i koniecznych cięć radni częstochowskiej Lewicy chcą oszczędzić właśnie na katechezie.
- Będzie to, jeśli zostanie przegłosowana pierwsza tego typu uchwała w Polsce. Myślę, że możemy się jako Częstochowa tym pochwalić - podkreśla autor projektu uchwały Sebastian Trzeszkowski z Klubu Radnych Lewicy w Częstochowie.
Apel radnych Lewicy o likwidację finansowania lekcji religii z częstochowskiego budżetu w czwartek pojawi się w porządku obrad sesji rady miasta. Według wyliczeń autorów projektu uchwały koszty wynagrodzenia nauczycieli religii w mieście to ponad 9,5 miliona złotych rocznie. W 70 proc. koszty te pokrywane są z subwencji oświatowej, czyli z budżetu państwa. Całą resztę - blisko 3 miliony złotych - miasto dopłaca z własnych środków i właśnie na tym chcą oszczędzić radni Lewicy.
- Zawsze, kiedy trudne tematy dla mieszkańców są podejmowane, Lewica sięga po tematy zastępcze - twierdzi radna PiS w Częstochowie Monika Pohorecka. - To są tematy, które niejako wiążą się z wiarą katolicką - dodaje.
Ministerstwo o pomyśle wstrzymania dopłat do lekcji religii
Jeżeli uchwała zostanie przyjęta, apel o zakończenie finansowania religii z budżetu miasta trafi do premiera oraz Ministra Edukacji i Nauki. Autorzy mają nadzieję, że poskutkuje to zwiększeniem państwowej subwencji na katechezę - tak, by urząd miasta mógł wydać 3 miliony rocznie na pilniejsze potrzeby.
Wbrew oczekiwaniom Lewicy, na pytania dziennikarzy o projekt uchwały, Ministerstwo Edukacji i Nauki już na tym etapie odpowiada, że odstąpienie od finansowania przez miasto byłoby niezgodne z prawem.
"Jeżeli (...) wydatki na realizację zadań własnych jednostki samorządu terytorialnego są wyższe niż otrzymywana przez tę jednostkę część oświatowa subwencji ogólnej, to jednostka jest obowiązana pokrywać te wydatki z innych dochodów - nie może natomiast zaniechać realizowania tych zadań" - wskazuje resort edukacji.
Spadek zainteresowania lekcjami religii
Ministerstwo Edukacji i Nauki powinno przygotować się na to, że apel częstochowskich radnych może być jedynie początkiem większej liczby wniosków dotyczących katechezy w szkołach. Łódzki samorząd na razie zbiera dane - w tym roku tylko połowa uczniów zapisała się tam na lekcje religii.
- Jeżeli to będzie postępowało, i po to też zbieramy ankiety, będziemy musieli tutaj całkowicie zmieniać myślenie o prowadzeniu lekcji religii - zapowiada wiceprezydentka Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka. - Osobiście jestem zdania, że te lekcje nie powinny się odbywać w szkołach, ale powinny być wyprowadzone ze szkół do sal katechetycznych – dodaje.
Według rządu już teraz z lekcji religii zrezygnowała jedna trzecia szkół. - Jest coraz mniej chętnych na te zajęcia, szczególnie wśród starszych nastolatków - mówi dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka. - Musimy o tym pamiętać, że to jest cały czas przedmiot dodatkowy, czyli kiedy nie ma chętnych, nie ma religii - wyjaśnia.
- Młodzi ludzie mówią, że Kościół ze swoją "ofertą" zupełnie nie przybliża im świata, w którym oni żyją. Że ich potrzeby, ich wrażliwość, to nie jest to, co interesuje Kościół. Z drugiej strony Kościół jest bardzo represyjny w stosunku do tego, co oni uważają za ważne - ocenia jezuita ojciec Jacek Prusak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24