Ratunek dla chorych na raka stoi bezużyteczny. NFZ nie dokłada się do leczenia pacjentów za pomocą cybernoża - supernowoczesnego noża cybernetycznego. Żeby dofinansowanie dostać, trzeba mieć dwa urządzenia do naświetlania. Jedno - mimo że warte miliony, mimo że pomaga i mimo, że nie mamy takich wielu w Polsce - to za mało. Instytut już przestał przyjmować chorych. Rozważa też leczenie za prywatne pieniądze pacjentów.
Dla wielu pacjentów chorych na raka ostatnią nadzieją w walce z chorobą jest terapia metodą "cyber knife" w Instytucie Medycyny Cybernetycznej (IMC) w Wieliszewie.
Podczas leczenia bezpośrednio do guza, znajdującego się w mózgu, rdzeniu kręgowym lub prostacie, dociera wiązka fotonów. Tak naświetlona zmiana nowotworowa kurczy się i redukuje.
- Z jednej strony pozwala to na podanie wyższej niż w przypadku klasycznej radioterapii dawki promieniowania - tłumaczy prof. Waldemar Koszewski z Instytutu Chirurgii Cybernetycznej. - Z drugiej strony zachowuje się większa, niż w przypadku zwykłej radioterapii, zdrowa tkanka w otoczeniu - dodaje.
Jedno nie wystarcza
IMC pierwszych 200 pacjentów obsłużył za darmo. Liczono na refundację z NFZ, ale zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 2006 roku, refundacja należy się tylko tym, którzy mają dwa aparaty do naświetlań. Rzecznik ministerstwa, Krzysztof Bonk, twierdzi, że "przede wszystkim muszą zostać spełnione odpowiednie warunki, gwarantujące pacjentom bezpieczeństwo", by omawiane dofinansowanie otrzymać. - W tym momencie chodzi o posiadanie sprzętu zapasowego, gdyby taki "cybernóż" się zepsuł - podkreśla.
Taki sprzęt kosztuje 20 mln zł. Pytanie nasuwa się samo: dlaczego dla ministerstwa lepiej jest nie mieć żadnego sprzętu, niż mieć tylko jeden egzemplarz?
Krajowy Konsultant ds. Radioterapii twierdzi, że rozporządzenie wydane w 2006 roku nie nadąża za rzeczywistością. Przepisy dostosowane zostały do tradycyjnych metod radioterapii, a "cybernóż" potrafi zaktywować nowotwór już po pierwszej sesji. Nie potrzeba tygodniami ciągnących się naświetlań.
- W związku z bardzo wysokim kosztem tej aparatury posiadanie drugiego urządzenia tego typu w tym samym ośrodku nie tylko nie jest potrzebne, ale wręcz generuje dodatkowe koszty - tłumaczy dr hab. n. med. Rafał Dziadziuszko.
25 tys. zł za leczenie
Rozporządzenie nie definiuje szczegółowo, jakie ma być drugie urządzenie. Wiadomo jedynie, że musi być megawoltowe, a to oznacza, że teoretycznie drugim wymaganym sprzętem mógłby zostać aparat do klasycznej radioterapii. W taki sposób postąpiło Wielkopolskie Centrum Onkologii, które "cybernoża" używa od miesiąca. I dostaje zwrot połowy kosztów.
Zdaniem prof. Piotra Mileckiego z Wielkopolskiego Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie, koszt używania sprzętu waha się między 25-30 tys. zł. NFZ zwraca jedynie 15 tys. zł. za pacjenta twierdząc, że nie może zapłacić więcej. Wszystko dlatego, że ten sposób leczenia od dwóch lat nie dostał rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych.
Instytut Medycyny Cybernetycznej już przestał przyjmowanie chorych i rozważa rozpoczęcie pobierania opłat za zabiegi, by nie generować długów.
Autor: zś//gak/zp / Źródło: TVN24 Pomorze, GP24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24